Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Koalicja bierze wszystko

Treść

Przewodniczącym sejmowej komisji śledczej, mającej zbadać rzekome naciski na służby specjalne za czasu rządów Prawa i Sprawiedliwości, został poseł Platformy Obywatelskiej Andrzej Czuma, a wiceprzewodniczącym inny poseł koalicji rządzącej Mieczysław Łuczak (PSL). W prezydium komisji zabrakło przedstawiciela opozycji, gdyż wcześniej przegłosowano, że w komisji będzie tylko jeden wiceprzewodniczący. Zdaniem posłów Prawa i Sprawiedliwości, opozycja została oszukana. Na swoim pierwszym posiedzeniu, w celu ukonstytuowania, zebrała się sejmowa komisja śledcza mająca zbadać rzekome naciski na służby specjalne i od razu zaczęło się od zgrzytu. O ile to, że na jej czele stanie przedstawiciel rządzącej koalicji, dziwić nie może, o tyle już brak wiceprzewodniczącego z opozycji nie jest zdarzeniem codziennym. Po wyborze Andrzeja Czumy (PO) na przewodniczącego w głosowaniu przepadła kandydatura posła PiS Arkadiusza Mularczyka na wiceszefa komisji. Na funkcję tę wybrany został Mieczysław Łuczak z Polskiego Stronnictwa Ludowego, a wcześniej członkowie komisji zdecydowali, że wiceprzewodniczący będzie tylko jeden. - Platforma Obywatelska ustaliła nowe standardy demokracji w Polsce. To pierwsza komisja, w której prezydium nie ma przedstawiciela opozycji i po raz pierwszy osoba, wobec której są zarzuty kryminalne znalazła się w składzie komisji śledczej - mówił wzburzony Jacek Kurski (PiS), członek komisji śledczej. Sprawa Jana Widackiego, który z ramienia Lewicy i Demokratów zasiada w komisji, była bowiem drugim elementem zapalnym podczas pierwszego spotkania śledczych. Drugi z posłów PiS w komisji Arkadiusz Mularczyk próbował złożyć wniosek dowodowy w sprawie przesłania śledczym akt sprawy, która przed białostockim sądem toczy się wobec Widackiego. - Jeszcze nie rozpoczęliśmy prac komisji, w trakcie których można składać wnioski - oponował Czuma, odsyłając Mularczyka do złożenia wniosku na pierwszym roboczym posiedzeniu komisji. Zarzuty wobec posła LiD dotyczą nakłaniania do składania fałszywych zeznań. Mularczyk wnosił, żeby sprawę Widackiego wyjaśnił minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski. - Chcemy ustalić, czy sprawa faktycznie się toczy i na jakim jest etapie, czy prokuratura popiera ten akt oskarżenia i czy wszystkie informacje medialne przekazywane na ten temat są prawdziwe - wyjaśniał Mularczyk. Podczas czwartkowego wyboru składu osobowego komisji śledczej posłowie PiS nie wzięli udziału w głosowaniu. Nie udało się bowiem przekonać Sejmu, aby kandydatura Widackiego była głosowana rozłącznie z pozostałymi kandydaturami. Gotowość zeznawania przed komisją deklarowali wczoraj posłowie PiS - Antoni Macierewicz, były szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego, i Zbigniew Wassermann - za rządów PiS minister koordynator do spraw służb specjalnych. - To jest poza wszelkim sporem, taki jest obowiązek posła - powiedział Wassermann. Przypomniał jednak, że zasadność powołania komisji zbada Trybunał Konstytucyjny. Wniosek w tej sprawie - kwestionując zbyt rozległy zakres działania śledczych - posłowie PiS złożyli w czwartek. Macierewicz podkreślał natomiast, że funkcjonowanie komisji ma "duży sens" w kontekście, jeśli chodzi o pokazanie, jak naprawdę wyglądało ściganie najgroźniejszych przestępstw w Polsce, zwłaszcza wobec tego, co teraz wyrabia partia rządząca. Artur Kowalski "Nasz Dziennik" 2008-02-09

Autor: wa