Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kłótnia na rękę BOR

Treść

Doniesienia w sprawie rzekomej kłótni na Okęciu między gen. Andrzejem Błasikiem a mjr. Arkadiuszem Protasiukiem były działaniem zmierzającym do odwrócenia uwagi od rzeczywistych problemów - uważa pełnomocnik rodziny zmarłego w katastrofie smoleńskiej szefa Sił Powietrznych Bartosz Kownacki. Prokuratura stwierdza jednak, że brak podstaw do wszczęcia przeciw komukolwiek śledztwa w sprawie składania fałszywych zeznań.
- Moim zdaniem, to była próba odwrócenia uwagi od rzeczywistych problemów, a rzeczywistym problemem są chociażby działania Biura Ochrony Rządu związane z katastrofą - stwierdza mec. Bartosz Kownacki. - I można to wykorzystać jako jakąś linię obrony - dodaje.
Przypomnijmy, że w lutym br. "Gazeta Wyborcza" rozpisywała się o niewymienionym z nazwiska chorążym BOR, który miał słyszeć, jak między gen. Błasikiem a mjr. Protasiukiem wybuchła "ogromna kłótnia". Ponadto w rozmowie z portalem Gazeta.pl inny oficer BOR miał relacjonować jego słowa.
Po tych doniesieniach prokuratura wojskowa prowadząca śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej zbadała ten wątek. Ale ich nie potwierdziła. Zbadano m.in. nagranie wideo z Okęcia.
- W wyniku oględzin nagrania wideo zabezpieczonego w dniu 10 kwietnia 2010 r., przedstawiającego widok z kamer umieszczonych w części wojskowej lotniska Okęcie przed wylotem samolotu Tu-154M nr 101 do Smoleńska, prokuratorzy nie ujawnili kadrów, z których można byłoby wysnuć wniosek o kłótni dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzeja Błasika z dowódcą statku powietrznego kpt. Arkadiuszem Protasiukiem - informuje "Nasz Dziennik" kpt. Marcin Maksjan z Naczelnej Prokuratury Wojskowej. Przesłuchano także świadków, m.in. funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu.
- Na tę okoliczność prokuratorzy przesłuchali także osoby, które mogły posiadać jakąkolwiek wiedzę w tym zakresie. Jednakże żaden z przesłuchanych nie potwierdził w złożonych zeznaniach, aby był świadkiem takiego zdarzenia - stwierdził Maksjan.
- To była informacja medialna, powstaje pytanie o jej intencje - zwraca uwagę mecenas Kownacki. Dodaje, że - nie ujawniając szczegółów ze względu na tajemnicę śledztwa - w jego ocenie z tych zeznań "nic nie wynikało". - Prokuratorzy, którzy prowadzili ten wątek, w jakimś sensie tracili czas - ocenia.
Według doniesień medialnych szef BOR gen. Marian Janicki miał w kwietniu br. zeznać, że oficerowie BOR obecni na Okęciu przed wylotem rządowego samolotu mówili, jakoby gen. Błasik rozmawiał z mjr. Protasiukiem. Generał Błasik miał "nerwowo" przywoływać pilota i gestykulować podczas rozmowy.
- Nic w tym nadzwyczajnego nie ma, pilot rozmawiał też z paroma innymi osobami - mówi Kownacki.
Prokuratura stwierdza jednak, że materiał śledztwa nie pozwala na postawienie komuś zarzutów składania fałszywych zeznań.
- Efekty czynności procesowych nie dostarczyły podstaw do wyłączenia materiałów w sprawie składania przez kogokolwiek fałszywych zeznań - konkluduje Marcin Maksjan.
Biuro Ochrony Rządu także nie dysponuje informacjami dotyczącymi relacji funkcjonariuszy na temat rzekomej kłótni.
- Niestety, nie dysponuję treścią zeznań funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu składanych w prokuraturze - podkreśla mjr Dariusz Aleksandrowicz, rzecznik prasowy BOR.
Być może sprawa tego typu relacji zostanie zbadana w trwającym w Biurze postępowaniu wyjaśniającym wszczętym po katastrofie smoleńskiej.
- Było wszczęte postępowanie wyjaśniające, ono się jeszcze nie zakończyło. Czekamy na ustalenia m.in. prokuratury - mówi Aleksandrowicz.
"Nasz Dziennik" informował w czerwcu o konflikcie między Janickim a Błasikiem z 2008 r., kiedy to doszło do incydentu między personelem pokładowym 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego a funkcjonariuszami BOR.
Marian Janicki w piśmie do Andrzeja Błasika stwierdził, że poziom tych relacji wykroczył poza "możliwe do zaakceptowania" ramy. "Dogmatyczne przestrzeganie zasad nie może godzić w potrzeby, oczekiwania i interesy najwyżej usytuowanych w hierarchii państwowej osób" - pouczał gen. Błasika. Jawne wezwanie do łamania procedur nie mogło pozostać bez odzewu. Szef Sił Powietrznych podkreślał wówczas, że w samolocie najważniejsze są procedury bezpieczeństwa i nikt nie ma prawa wywierać nacisków na załogę.
Zenon Baranowski
Nasz Dziennik 2011-08-29

Autor: jc