Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kiełbasa wyborcza dla studentów

Treść

Kiełbasy wyborczej nigdy za wiele, można powiedzieć, wysłuchując przedwyborczych obietnic Bronisława Komorowskiego. Kandydat Platformy Obywatelskiej na prezydenta obiecał wczoraj w czasie wiecu wyborczego w Sosnowcu przywrócenie 50-procentowych zniżek na przejazdy dla studentów.
- Chcę przekazać informację, chcę powiedzieć głośno w imieniu tych, którzy dziś rządzą w Polsce, że studenci, także ci, którzy często z Sosnowca, z Zagłębia, ze Śląska jadą na uczelnie w różnych miastach Polski, będą korzystali z 50-procentowej zniżki - zapowiedział Komorowski. Stać miałoby się to podczas pierwszych 500 dni prezydentury Komorowskiego. - Przywrócimy te 50 proc., które cofnęły poprzednie rządy. Rozłożymy to na etapy, ale przywrócimy w perspektywie 500 dni - dodał kandydat PO.
Do likwidacji 50-procentowych zniżek studenckich na przejazdy (dzisiaj studenci mają prawo do 37-procentowej zniżki) rękę przyłożył za czasów rządów SLD ówczesny minister finansów Marek Belka, dzisiaj wyniesiony przez Platformę Obywatelską do funkcji prezesa Narodowego Banku Polskiego. W ten sposób szukał on oszczędności budżetowych.
Co ciekawe, jeszcze niespełna trzy tygodnie temu studentów pytających o możliwość przywrócenia 50-procentowych zniżek Komorowski wysyłał "na drzewo". Polska Agencja Prasowa tak relacjonowała spotkanie Bronisława Komorowskiego, które odbył 11 czerwca br. ze studentami w Szczecinie: "Przed spotkaniem z wyborcami Komorowski odwiedził studentów Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu Szczecińskiego. Zjadł z nimi obiad w studenckiej stołówce. Zamówił zupę pomidorową i gołąbki. Podczas posiłku rozmawiał ze studentami, którzy pytali go m.in. o szansę przywrócenia 50-procentowych zniżek dla studentów na przejazdy komunikacją miejską. Kandydat PO odesłał w tej sprawie studentów do dawnego rządu SLD, który zdecydował o ich obniżeniu. Tłumaczył też, że zależne to jest od stanu budżetu państwa. Trzeba szukać kompromisu - dodał".
Teraz widocznie albo rząd w błyskawicznym tempie znalazł w budżecie dodatkowe pieniądze na kampanię Komorowskiego, albo kandydat Platformy doszedł do wniosku, iż w sytuacji, kiedy ma nóż na gardle i traci grunt pod nogami, jest gotowy obiecać wszystkim wszystko.
A jak to jest z obietnicami i zapowiedziami polityków Platformy, mogliśmy się przekonać choćby podczas obecnej kampanii wyborczej. Śmiałek, który odważy się później o nich przypomnieć, może nie tylko zostać pozwany do sądu, ale nawet skazany.
AKW
Nasz Dziennik 2010-06-30

Autor: jc