Przejdź do treści
Przejdź do stopki

KGB poluje na Polaków

Treść

Blisko 50 działaczy nieuznawanego przez władze w Mińsku Związku Polaków na Białorusi (ZPB), którzy jechali z Grodna do Iwieńca, by bronić tamtejszego Domu Polskiego przed bezprawną likwidacją, trafiło do aresztu. Sejmowa Komisja Spraw Zagranicznych zażądała od MSZ zajęcia stanowiska w tej sprawie. Ocenę sytuacji i działania, jakie podjęła nasza dyplomacja, aby chronić prześladowanych na Białorusi Polaków, ma dzisiaj przedstawić na nadzwyczajnym posiedzeniu komisji wiceminister spraw zagranicznych.
Obława na trasie Grodno - Iwieniec trwała wczoraj od samego rana. Udających się do Iwieńca Polaków, gdzie na godzinę 17.00 (16.00 czasu polskiego) zaplanowano zebranie członków Związku Polaków na Białorusi, co kilka kilometrów, aby uniemożliwić im dotarcie na czas, zatrzymywała milicja oraz służby specjalne. Funkcjonariusze, nie mogąc znaleźć racjonalnych powodów do zatrzymania, chwytali się absurdalnych argumentów. - Sprawdzano samochody, co wiozą, sprawdzano dokumenty, które powinien posiadać kierowca - mówi Andżelika Borys, przewodnicząca ZPB. - Niektóre osoby milicja odwoziła do lekarza do Szczuczyna i Lidy, żeby sprawdzić, czy nie są pod wpływem alkoholu - dodaje. W sumie podczas wczorajszej obławy zatrzymano około 50 Polaków i osadzono ich w aresztach w Wołożynie, Szczuczynie i Lidzie. 25 z nich później zwolniono.
- Zaczęło się już w samym Grodnie, a następnie w takich miejscowościach, jak Szczuczyn, Lida, Wołożyn, Pierszaj. W Iwieńcu zatrzymano pięć samochodów i skierowano do Wołożyna pod pretekstem sprawdzenia dokumentów - relacjonowała Borys, która po zatrzymaniu wymknęła się milicji i ruszyła do Iwieńca autostopem. Jak podkreśla szefowa Związku Polaków na Białorusi, na całej trasie prowadzącej z Grodna do Iwieńca milicjanci co kilkanaście kilometrów zatrzymywali samochody Polaków i kierowcom odbierali prawa jazdy.
Podczas spotkania w Domu Polskim w Iwieńcu miało być wyłonione nowe kierownictwo miejscowego oddziału Związku Polaków. Planowana była także manifestacja w obronie Domu Polskiego, do którego likwidacji dążą białoruskie władze. - Będziemy bronić Domu Polskiego. Będziemy musieli wypracować jakieś metody, formy, co możemy zrobić, żeby go obronić - podkreśliła szefowa ZPB we wczorajszej rozmowie z PAP.
Nielegalna dymisja i atak na szkołę
Białoruskie media podały wczoraj także, że uznawane i wspierane przez białoruskie władze kierownictwo ZPB pod wodzą Stanisława Siemaszki wykluczyło ze Związku Polaków wieloletnią szefową iwienieckiego oddziału i dyrektor tamtejszego Domu Polskiego Teresę Sobol. Jak zaznacza portal Kresy24.pl, Siemaszko złamał statut organizacji, zgodnie z którym taką decyzję może podjąć tylko jej macierzysta organizacja. W związku z tym - jak zaznaczył we wczorajszej rozmowie z PAP Andrzej Poczobut - jasno widać, że w sprawie Teresy Sobol chodzi "przede wszystkim o przejęcie Domu Polskiego w Iwieńcu".
Wczoraj także Siemaszko nie został wpuszczony na zebranie ZPB zwołane z inicjatywy jego podwładnych. W zebraniu, które odbyło się w Domu Polskim w Iwieńcu, wzięło udział ponad 150 członków oddziału ZPB uznających za prezesa organizacji Andżelikę Borys oraz 120-130 działaczy z innych miast Białorusi, którzy przyjechali, by ich wesprzeć.
Atak na ZPB nastąpił wczoraj także w samym Grodnie. Jak poinformował portal Kresy24.pl, miejscowe władze wszczęły procedurę likwidacyjną popularnej Polskiej Szkoły Społecznej w tym mieście działającej przy ZPB. - Nie ulega wątpliwości, że jest to od dawna przygotowywany cios w sam środek struktur naszego związku, a przede wszystkim próba całkowitej pacyfikacji polskiego szkolnictwa na Białorusi - ocenił Poczobut. Ponadto przeciwko zarządzającej szkołą firmie Polonika, którą kieruje Andżelika Borys, wysunięto zarzut "udzielania nielegalnej pomocy charytatywnej", poinformował z kolei portal Kresy.pl. Na dzisiejszym posiedzeniu lokalnego zarządu Inspekcji Podatkowej ma zapaść decyzja o ostatecznej likwidacji i Poloniki, i szkoły. Tymczasem dyrektor szkoły Andżelika Orechwo zaznacza, że sąd będzie chciał udowodnić Polonice, iż na finansowanie szkoły przekazuje pieniądze przeznaczone na inną działalność, co jest niezgodne z białoruskim prawem. Firma przeznacza bowiem fundusze na dodatkowe kursy języka polskiego dla uczniów, gdyż białoruskie władze finansują jedynie zajęcia w językach rosyjskim i białoruskim.
Jeszcze dzisiaj Andżelika Borys ma stawić się w inspekcji podatkowej w sprawie grzywny nałożonej na "Polonikę" w związku z jej działalnością.
- ZPB stworzył spółkę Polonika w Grodnie, żeby móc w miarę legalnie prowadzić działalność kulturalno-oświatową. Właśnie ta spółka jest narzędziem Związku Polaków i prowadzi szkołę społeczną, w której języka polskiego uczy się ponad 400 osób. Polonika organizuje również spotkania kulturalno-oświatowe dla uczestników kursów, dla młodzieży tej szkoły, wyjazdy itp. - podkreśliła w rozmowie z PAP szefowa ZPB.
Jej zdaniem, likwidacja spółki będzie automatycznie oznaczała "likwidację szkoły i sprowadzenie działalności ZPB do podziemia".
W oczekiwaniu na reakcję MSZ
Oburzenia z powodu nowej fali re presji wobec ZPB nie kryli wczoraj posłowie. W związku z apelami płynącymi ze strony mieszkających na Białorusi Polaków sejmowa Komisja Spraw Zagranicznych zażądała od MSZ wyjaśnień w tej sprawie i zwołała nadzwyczajne posiedzenie komisji, podczas którego wiceminister spraw zagranicznych ma przedstawić ocenę sytuacji i działania resortu w tej sprawie.
Szef polskiego MSZ Radosław Sikorski poinformował, że zarówno centrala resortu, jak i placówka dyplomatyczna na Białorusi "energicznie" przedstawiają nasze stanowisko władzom białoruskim. Sprawą zatrzymania działaczy ZPB zajmie się też sejmowa Komisja ds. Łączności z Polakami za Granicą, która zbiera się dziś w trybie pilnym.
Kierowany przez Teresę Sobol oddział ZPB w Iwieńcu liczy 306 osób. Budowę Domu Polskiego w Iwieńcu sfinansowała w całości "Wspólnota Polska".
Marta Ziarnik
Nasz Dziennik 2010-01-22 nr 18

Autor: jc