Każdy ma prawo do ratunku
Treść
Rozmowa z Piotrem van der Coghenem, honorowym naczelnikiem Grupy Jurajskiej GOPR, posłem na Sejm z listy PO - Czy jako poseł będzie Pan starał się o zmianę przepisów, tak by możliwe było obciążenie kosztami akcji ratunkowej bezmyślnych turystów, którzy niepotrzebnie narażają siebie i innych na niebezpieczeństwo? - Obawiam się, że jest to prawnie niemożliwe. Turyści mają prawo nie znać zasad panujących w górach, a służby ratunkowe są po to, aby pomagać każdemu, kto znajdzie się w niebezpieczeństwie. Czasem ludzie robią rzeczy, które dla nas ratowników są zupełnie absurdalne, ale turysta często nie ma świadomości, że ściąga na siebie niebezpieczeństwo. Natomiast z całą surowością należy karać osoby, które dla żartu informują służby ratownicze o wypadku. Nie tak dawno Grupa Beskidzka GOPR odebrała informację od grupy chłopaków, że zabłądzili w górach. Akcja poszukiwawcza w rejonie Babiej Góry trwała kilkanaście godzin, a rozbawione towarzystwo spokojnie popijało sobie alkohol w mieszkaniu, gdzieś w innej części Polski. Takie osoby na pewno powinny ponosić wszystkie koszty akcji ratunkowej. - A co z wypadkami spowodowanymi pod wpływem alkoholu? - Tu jest problem. Wiele osób uważa, że trzeba karać np. narciarzy, którzy pod wpływem alkoholu spowodują wypadek na stoku. Jednak istnieje społeczne przyzwolenie na spożywanie alkoholu na stoku. Lokale sprzedające alkohol znajdują się tuż przy stokach i narciarze bardzo często "rozgrzewają" się góralską herbatką. Trzeba pamiętać, że wypadek może zdarzyć się każdemu. Kierowca samochodu, który po pijanemu spowoduje wypadek drogowy, też nie ponosi kosztów akcji pogotowia i straży pożarnej. Dlatego trudno jednoznacznie ocenić, czy pijany narciarz powinien płacić za akcję ratunkową w górach. Poza tym, istnieje realne zagrożenie, że rodziny osób zaginionych, bojąc się konsekwencji finansowych nie będą zawiadamiały ratowników górskich o zaginięciu i wskutek tego może dojść do tragedii. - Co należałoby poprawić w systemie ratownictwa górskiego? - Przede wszystkim finansowanie. Obecnie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych finansuje 50 proc. naszych potrzeb. Na resztę musimy sobie sami zarobić np. odśnieżaniem dachów czy obsługą imprez. I to jest jakieś nieporozumienie. Ratownik górski powinien skupić się na ratowaniu ludzi, a nie zarabianiu pieniędzy na utrzymanie jednostki. Przecież ratownicy górscy, pełniąc w 90 proc. służbę ratowniczą ochotniczo (czyli społecznie), nie obciążają budżetu państwa swoim wynagrodzeniem! Drugą ważną sprawą są wcześniejsze emerytury dla tych kilku ratowników zawodowych (pełniących służbę podczas dni powszednich). Nowy projekt ustawy emerytalnej przewiduje, że ratownicy będą mogli przejść na emeryturę w wieku 65, a nie jak dotychczas - 55 lat. Ustawodawca zapomniał chyba, że zawód ratownika wymaga ogromnej sprawności fizycznej i wytrzymałości, której nie ma 60-letni człowiek. Dlatego będziemy starać się, by ten przywilej wcześniejszych emerytur został utrzymany, bo tu przecież chodzi o życie turystów. Rozmawiała: MAGDALENA OBERC "Dziennik Polski" 2007-11-20
Autor: wa