Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Każda okazja do przytyku jest dobra

Treść

Podczas uroczystości z okazji 90. rocznicy wybuchu III Powstania Śląskiego na Górze Świętej Anny Bronisław Komorowski oddaje sprawiedliwość członkom niemieckich freikorpsów i atakuje... Jarosława Kaczyńskiego.
W okazji 90. rocznicy wybuchu III Powstania Śląskiego w sobotę na Górze Świętej Anny odbyły się rocznicowe uroczystości pod pomnikiem czynu powstańczego. Były grupy rekonstrukcyjne, w postać Wojciecha Korfantego wcielił się jeden z aktorów, a wielu pielgrzymów przybyło do tamtejszego sanktuarium św. Anny Samotrzeciej z pielgrzymką. Był też prezydent Bronisław Komorowski. W swoim przemówieniu oprócz akcentów podkreślających przynależność Śląska do Polski, wyrażonych w czynie powstańczym, zgodnie z polityczną poprawnością postanowił również oddać sprawiedliwość tym mieszkańcom Śląska, którzy jako swą tożsamość wybierali niemieckość i chęć przynależności do państwa niemieckiego. - Szanujemy również tutaj wybory tych, którzy stanęli po drugiej stronie zmagań - mówił prezydent. - Nie wszystkich łączyło przekonanie, że Śląsk i Polska to jedno ciało tej samej Ojczyzny. Że śląskość to polskość - tłumaczył Komorowski. Podkreślił jednak, że polskość oznacza w tym miejscu śląskość, dlatego "trzeba o tym pamiętać, zwłaszcza dzisiaj, kiedy partyjno-polityczne namiętności i polityczne kalkulacje doprowadziły do wypowiedzi przeciwstawiających śląskość polskości". - Kiedy padły złe i szkodliwe słowa, boleśnie raniące wielu Ślązaków, zwłaszcza potomków powstańców śląskich - mówił prezydent. Aluzja była czytelna i wymierzona w opinię wyrażoną słusznie kilka tygodni temu przez Jarosława Kaczyńskiego, że "śląskość jest sposobem odcięcia się od polskości i przypuszczalnie przyjęciem zakamuflowanej opcji niemieckiej". Komorowski konfrontował więc powstańców śląskich z wypowiedzią prezesa PiS, choć nikt nie ma wątpliwości, że była ona adresowana do tych, którzy jako Ślązacy polskości się wyrzekają, ale także do tych polityków Platformy Obywatelskiej, którzy w Sejmiku Województwa Śląskiego zawarli koalicję ze śląskimi autonomistami, kwestionującymi przynależność regionu śląskiego do Polski i próbującymi budować nową tożsamość narodową w opozycji do polskości.
- Wystąpienie to było wyjątkowo mętne i dwuznaczne - Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek - komentuje Jerzy Polaczek, poseł PiS i rodowity Ślązak. Jak podkreśla, idąc z nurtem politycznej poprawności, prezydent zapomina, że Ślązacy chwycili za broń, by po 600 latach wykorzystać okazję powrotu do Macierzy. - Za chwilę okaże się, że trzy skrzydła z katowickiego pomnika to nie symbole trzech Powstań Śląskich, ale symbole ofiar "wojny domowej" - Polaków, Niemców i "narodowości śląskiej". Platforma Obywatelska, idąc od paru miesięcy na Śląsku ścieżką politycznej korupcji z RAŚ, nie dostrzegła nawet, że zasadę politycznego kompromisu zamieniła - kosztem polskiej racji stanu - na polityczną kompromitację. Niestety, w tej ostatniej kwestii komentarza głowy państwa nie usłyszeliśmy - podkreśla poseł.
W czasie wizyty prezydenta Komorowskiego na Opolszczyźnie doszło również do innego skandalicznego incydentu. Dwóch mieszkańców Opola, którzy przyjechali w to miejsce zaprotestować przeciw najściu ABW na mieszkanie autora strony internetowej AntyKomor.pl Roberta Frycza, zostało w sobotę zatrzymanych przez funkcjonariuszy BOR. Młodzi ludzie przynieśli ze sobą transparent z napisem: "Przyszła pora na AntyKomora. Wolność słowa jest niezdrowa". - Staliśmy z boku z transparentem i chcieliśmy zamanifestować swój sprzeciw wobec cenzury - relacjonuje Bartosz Michalczyk, jeden z zatrzymanych.
Jak się okazało, zostali błyskawicznie namierzeni przez funkcjonariuszy w cywilu i wylegitymowani. - Nie pozwolono nam udać się na miejsce uroczystości z udziałem prezydenta, ale przewieziono na posterunek policji w Leśnicy. Na komendzie pytano nas o transparent. Jeden z policjantów dzwonił do prokuratora z pytaniem, czy treść nie obraża w jakiś sposób głowy państwa. Dostali odpowiedź, że treść transparentu nikogo nie obraża. Trzymano nas do momentu, aż prezydent nie wyjechał z miejsca uroczystości - relacjonuje Michalczyk. Jak podkreśla, dano im jednak do zrozumienia, że ponowne rozwinięcie transparentu może grozić poważniejszymi konsekwencjami. - Właściwie nie tłumaczono nam, dlaczego nie mogliśmy wrócić. Nie sporządzono żadnego protokołu, nie podpisywaliśmy żadnych dokumentów - tłumaczą zatrzymani mężczyźni.
Maciej Walaszczyk
Nasz Dziennik 2011-05-23

Autor: jc