Kasprowy bez kolejki
Treść
Pracownicy pojadą na szkolenia do Szwajcarii. W tym czasie meteorolodzy do kąpieli używać będą.
- Spora grupa pracowników będzie się szkolić w Szwajcarii, część poszła na urlopy, a resztę przenieśliśmy na inne stanowiska - tłumaczy Paweł Murzyn, dyrektor do spraw technicznych Polskich Kolei Linowych. W niedzielę kolej wyruszyła w ostatni kurs na Kasprowy Wierch. Modernizacja potrwa siedem miesięcy.
Przez ten czas życie na Kasprowym Wierchu będzie biegło zupełnie innym rytmem niż dotychczas. Znikną tłumy turystów, pojawią się robotnicy i ciężki sprzęt.
Zmieni się przede wszystkim codzienność pracowników PKL, którzy obsługiwali kolejkę - konduktorów, mechaników, pracowników maszynowni na Myślenickich Turniach oraz stacji w Kuźnicach i na szczycie Kasprowego Wierchu.
- Pracownicy, którzy wyjadą do Szwajcarii, będą się szkolić w siedzibie firmy Garaventa, wchodzącej w skład austriackiego koncernu Doppelmeyr, generalnego wykonawcy modernizacji - tłumaczy Paweł Murzyn, dyrektor do spraw technicznych PKL. - Ustaliliśmy, że nasi pracownicy zostaną zatrudnieni przez firmę na czas robót. W ten sposób poznają nowe urządzenia i technologie. Pierwsza grupa wyjeżdża do Szwajcarii 21 maja.
Na czas robót budynek górnej stacji kolejki na Kasprowym Wierchu zostanie zamknięty. Turyści, którzy dotrą szlakiem na szczyt, nie będą więc mogli posilić się w restauracji.
Przez siedem miesięcy od świata odcięci będą pracownicy wysokogórskiego obserwatorium meteorologicznego na Kasprowym Wierchu; najwyżej położonego budynku w Polsce (1987 m n.p.m.).
- Zaopatrzyliśmy się na ten czas w wodę do picia. PKL udostępniał nam popołudniami kolejkę, dzięki czemu mogliśmy wywieźć na górę 200 pięciolitrowych butelek i 150 zgrzewek z butelkami po 1,5 litra - mówi Jan Trzebunia, kierownik obserwatorium. - Do celów sanitarnych, a więc do mycia czy spłukiwania używać będziemy deszczówki. Do połowy czerwca z wodą nie powinno być jeszcze tak źle, bo kursować będzie górny odcinek kolejki, a później trzeba się będzie przyzwyczaić i przeczekać. Zapasy niepsującej się żywności, a więc mąki, kaszy, ryżu czy cukru każdy z pracowników wywiózł sobie we własnym zakresie. W obserwatorium pracuje pięć osób. Na czas modernizacji zaplanowaliśmy dwuosobowe, tygodniowe dyżury, żeby raz po raz nie biegać na Kasprowy.
(KOV) , "Dziennik Polski" 2007-05-08
Autor: ea