Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kary nie wystarczą

Treść

O konieczności zmiany Ustawy o zamówieniach publicznych mówi KRYSTYNA ŁYCZAKOWSKA, prezes Stowarzyszenia Architektów Polskich w Krakowie

- Po tragedii w Katowicach głośno mówi się tylko o zmianie Prawa budowlanego. Czy takie zmiany wystarczą, by zapobiec podobnym wypadkom?

- Propozycja zaostrzenia kar za niewłaściwe utrzymanie obiektów to słuszne rozwiązanie i nie można go kwestionować. Nikt jednak głośno nie mówi o konieczności zmiany Ustawy o zamówieniach publicznych, której zapisy skutkują wyborem najtańszych, a tym samym - mniej bezpiecznych rozwiązań. W przetargach jedynym kryterium jest cena, czasem termin wykonania projektu czy budowli. Rozpiętość proponowanych cen jest ogromna - np. przy przetargu na wykonanie projektu może to być 5 lub 100 tys. zł. Cena nie powinna być jedynym kryterium, a jeśli już ma być brana pod uwagę - to w niewielkim stopniu.

- Może to jednak rodzić podejrzenia, że komisja wybrała niekoniecznie najlepszą ofertę.

- Jest coś takiego jak najkorzystniejsza oferta. Tyle tylko, że dziś interpretowane jest to jako oferta najtańsza. Efekt jest taki, że oszczędności są pozorne, bo potem trzeba poprawiać projekty, przebudowywać wykonane obiekty, nie mówiąc już o sytuacji, gdy coś taniego się zawala. W nowej ustawie powinno się znaleźć jednoznaczne określenie, co to jest najkorzystniejsza oferta, by komisja nie bała się dokonania wyboru. Rzeczywiście, nie ma mechanizmu pozwalającego stwierdzić, czy zaproponowana cena jest realna. Gdy ktoś chce wyprodukować guziki lub papier toaletowy za pół ceny, to rodzi to podejrzenia. Rynek usług budowlanych jest bardziej skomplikowany, dlatego od dłuższego czasu postulujemy, by Izba Architektów mogła określać, co jest ceną dumpingową. Takie same uprawnienia powinny otrzymać inne samorządy budowlane, ale Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów twierdzi, że wtedy nie będzie wolnego rynku.

- W sytuacji, gdy władze państwowe zapowiedziały walkę z korupcją, postulaty wprowadzania cen minimalnych czy odstąpienia od zasady wyboru najtańszych ofert będą trudne do zrealizowania.

- Rzeczywiście. Dowodem na to jest sprawa notariuszy i innych zawodów prawniczych. I co ważniejsze - tendencje, by korporacje nie ustanawiały dla siebie obowiązujących cenników zaczynają pojawiać się także na zachodzie Europy. Tyle tylko, że tam różnice w ofertach są marginalne, a rynek jest ustabilizowany. Od lat zwracamy jednak uwagą na problem obniżania jakości usług budowlanych w Polsce, co jest skutkiem działania Ustawy o zamówieniach publicznych. Nawet jeśli w sytuacji powszechnych podejrzeń o korupcję nie ma przychylnej atmosfery dla proponowanych przez nas rozwiązań, to nie możemy milczeć, zwłaszcza po takiej tragedii. Powinna ona zmusić do przemyśleń i zmian, które mogłyby zapobiec podobnym zdarzeniom.

Rozmawiał: GRZEGORZ SKOWRON

CENA JEDYNYM KRYTERIUM?

Jeszcze w połowie lat 90. cena nie była jedynym kryterium przy rozstrzyganiu przetargów, a komisje mogły dość subiektywnie oceniać wiarygodność oferenta. Wtedy jednak decyzje komisji przetargowych budziły kontrowersje, zwłaszcza gdy wygrywały firmy, które złożyły droższe oferty od przegranych.

Gdy najbardziej bulwersujące przypadki zostały ujawnione przez dziennikarzy, zmieniono Ustawę o zamówieniach publicznych, wprowadzając jawność rozstrzygnięć i kładąc ogromny nacisk na to, by w przetargach wybierano najtańsze oferty.

Przez kilka lat, gdy panował zastój w gospodarce, firmy budowlane zaciekle walczyły o zlecenia administracji publicznej. Ceny oferowane na przetargach były nawet wielokrotnie niższe niż przewidywały to kosztorysy, ale komisja nie miała żadnych podstaw do odrzucenia takich ofert. To powodowało, że duże zlecenia otrzymywały firmy, które nie miały doświadczenia przy dużych inwestycjach, a jeśli przetarg wygrywała nawet poważna firma, to musiała ciąć koszty (np. zużywając mniej materiałów i używając materiałów niższej jakości lub nie płacąc podwykonawcom), by zmieścić się w zaproponowanej cenie.

Tak jest nadal, ale coraz częściej duże firmy zawierają nieformalne porozumienia i tak "ustawiają" przetarg, by podzielić się zyskiem. Zdarza się też, że ze zwycięzcą przetargu rozmawia firma, która miała drugą co do ceny ofertę i proponuje odstępne za wycofanie się z tego przetargu. (GEG)

Autor: ab