Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kapelan Rodzin Katyńskich

Treść

Halina Drachal z Warszawy, członek Zarządu Federacji Rodzin Katyńskich, rozmawiała z księdzem Zdzisławem Peszkowskim przez telefon jeszcze w niedzielę wieczorem. Był w dobrej formie, odprawił nawet w szpitalu mszę. Rano dowiedziała się, że człowiek symbol sprawy katyńskiej odszedł na zawsze. 89-letniego prałata, który - jak mówi pani Halina - nie tylko upominał się o prawdę o Katyniu, ale krzyczał mocnym, żołnierskim głosem, znała od lat. - Ostatni raz widziałam go we wrześniu, przy okazji jego urodzin, kiedy lekarz zgodził się na takie odwiedziny - wspomina. - Potem już kontaktowaliśmy się telefonicznie. Czekałam, że spotkamy się po jego wyjściu ze szpitala. Choć kapelana Rodzin Katyńskich tysiącom jej członkom będzie brakować, pani Halina wierzy, że zostanie z nimi w myślach, sercach, rozmowach i "będzie spoglądał z góry na przyjaciół, a także wspierał ich w potrzebie". Zasługi kapłana trudno przecenić. - Uczył nas, że nie można się opierać na kłamstwie czy niedomówieniach. Ale to nie znaczy, że głęboko w sercu nie należy przebaczać - podkreśla Halina Drachal. - Nawoływał do przebaczenia, które nie oznacza utraty pamięci. Zwłaszcza że ta straszna zbrodnia nie została dotychczas rozliczona. Chodzi przede wszystkim o przekazanie tej pamięci i prawdy kolejnym pokoleniom. Po to, by nic podobnego się więcej nie powtórzyło. Był orędownikiem całego ruchu - nie ma wątpliwości członkini władz federacji. - Orędownikiem tego, by z dołów śmierci nasi ojcowie wyszli - mówi. - Przede wszystkim wtedy, kiedy przez lata nie wolno nam było o tym mówić. Kapłan nie zdążył obejrzeć filmu Andrzeja Wajdy, ale doczekał otwarcia cmentarzy pomordowanych w Katyniu, do czego zresztą w dużej mierze się przyczynił. - Miał kontakty na Wschodzie i Zachodzie. Kuł żelazo, gdzie się dało - mówi pani Halina. Prałat doczekał też wszczęcia śledztwa katyńskiego przez IPN oraz decyzji o wniesieniu skargi przeciwko Rosji do Strasburga. Na pewno człowiek obdarzony taką charyzmą chciałby jeszcze czegoś dokonać. A jego pożegnanie też stanie się narodową uroczystością i okazją do pojednania czy demonstracji jedności środowiska, które czasem bywało skłócone - twierdzi Halina Drachal. Prezes Zarządu Federacji Rodzin Katyńskich Andrzej Skąpski z Krakowa też nie ma wątpliwości, że kapłan miał wyjątkową osobowość. - Był nieocenionym rzecznikiem sprawy katyńskiej, bo poświęcił jej właściwie całe życie. To strata wyjątkowego symbolu - mówi. Ale kapłan był nie tylko symbolem. Był jednym z nas, był z rodziny - powtarzają członkowie federacji. Zawsze można się było do niego zwrócić. - Poza tym to był dla nas łącznik pomiędzy naszymi ojcami a nami - mówi prezes Skąpski. - Uniknął śmierci, doznał łaski powołania - wylicza. - Autorytet kapłana na świecie był nie do przecenienia. Pełen energii, pokazał nam, jak i co mamy robić. (EŁ) "Dziennik Polski" 2007-10-09

Autor: wa