Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kampania czy niekampania

Treść

Na jutro szef klubu Platformy Obywatelskiej Grzegorz Schetyna zaproponował debatę polityków PO Bronisława Komorowskiego i Radosława Sikorskiego walczących o to, aby zostać jedynym kandydatem Platformy w wyborach prezydenckich. Miejscem spotkania polityków, na których głosować mogą tylko uprawnieni członkowie Platformy, ma być nie siedziba partii czy inna wynajęta w tym celu sala, lecz Sejm RP.
Ogłaszając organizację partyjnych prawyborów, premier Donald Tusk dużo wcześniej niż inne ugrupowania rozpoczął kampanię prezydencką w swojej partii. Premier mógł się zainspirować ostatnią batalią prezydencką w Stanach Zjednoczonych. Zainteresowanych polityką Amerykanów do tego stopnia pochłaniały prawybory u Demokratów i pytanie: "Barack Obama czy Hillary Clinton?" - że zanim doszło do ostatecznej rozgrywki między kandydatem Demokratów (Obamą) a Republikanów (Johnem McCainem), wszyscy zdążyli już usłyszeć i zaakceptować, że wygrał - choć wtedy jeszcze tylko w partyjnych prawyborach - Obama.
Być może Donald Tusk wymyślił sobie, że w Polsce partyjne prawybory mają wręcz zastąpić tę "właściwą" kampanię między kandydatami namaszczonymi przez największe ugrupowania, a Polaków przyzwyczaić, że zwyciężył je już ten kandydat, który od paru tygodni rywalizuje z partyjnym kolegą. Nic więc dziwnego, że opozycji nie podobają się zafundowane Polakom przez Donalda Tuska prawyborcze igrzyska, które mają przekonać, że jedyny właściwy wybór - choć dokonywany nawet nie przez wszystkich wyborców, lecz tylko działaczy PO - sprowadza się do możliwości Sikorski albo Komorowski. Zwłaszcza jeśli uczestnikom tych igrzysk bardzo trudno jest pogodzić prowadzenie kampanii z wykonywaniem obowiązków wynikających z zajmowania wysokich funkcji w państwie. W rezultacie stajemy się świadkami żenujących drwin ministra spraw zagranicznych z obecnego prezydenta RP, z którym zgodnie z Konstytucją ma współdziałać w zakresie polityki zagranicznej naszego kraju. Jesteśmy również świadkami wzmożonej aktywności marszałka Sejmu składającego wizyty w różnych częściach Polski, i nie wiadomo, czy bardziej jest on marszałkiem Sejmu, czy "kandydatem na kandydata" Platformy Obywatelskiej.
Kolejną odsłonę prawyborczej kampanii Platformy możemy mieć już jutro w Sejmie. Szef klubu PO Grzegorz Schetyna zaproponował, aby Sikorski z Komorowskim spotkali się w debacie, która miałaby się odbyć w budynku Sejmu. Plany Platformy krytykuje opozycja. - Parlament jest od tego, aby wykonywać prace, które parlamentowi są przypisane. Możemy organizować konferencje merytoryczne, które mogą odbywać się pod patronatem partii politycznych, jeśli np. lobbujemy za jakąś ustawą czy uchwałą. Natomiast jeżeli jakaś partia chce swoje prywatne sprawy rozwiązywać w budynku parlamentu, to taka sytuacja nie przystoi. Platforma w wewnętrznej walce lekko się zapędziła - oceniał szef SLD Grzegorz Napieralski. Zaznaczył, że gdy o swoim starcie w wyborach prezydenckich mówił kandydat Lewicy Jerzy Szmajdziński, to czynił to poza gmachem parlamentu, w wynajętej sali.
Zdaniem przewodniczącej klubu Prawa i Sprawiedliwości Grażyny Gęsickiej, wykorzystywanie sejmowych sal do prowadzenia agitacji wyborczej jest niestosowne. - Takie debaty powinny mieć charakter wewnątrzpartyjnych imprez i odbywać się w pomieszczeniach Platformy Obywatelskiej. Nie należy wiązać ich z Sejmem czy Senatem, czy innymi instytucjami państwowymi - powiedziała Gęsicka. Zaznaczyła, że w sejmowych salach kluby spotykają się, by prowadzić prace parlamentarne, np. nad ustawami. - Tymczasem dwaj panowie mają dyskutować o wyborach i przedstawiać siebie jako najlepszych kandydatów - dodała szefowa klubu PiS.
Gęsicka skierowała do Państwowej Komisji Wyborczej pismo o wyjaśnienie, czy obaj politycy nie łamią prawa i czy koszty ich prowadzonej obecnie kampanii nie powinny być wliczone do sumptu prezydenckiej kampanii wyborczej. Zwróciła m.in. uwagę, że prezydencka kampania wyborcza rozpoczyna się z dniem podania do wiadomości postanowienia marszałka Sejmu o wyborach - a to jeszcze nie nastąpiło. Dodała, że finansowanie kampanii prezydenckiej jest jawne. Zarówno Sikorski, jak i Komorowski występują natomiast jako oficjalni kandydaci w wyborach prezydenckich, a ton, w jakim prezentują swoje poglądy, pozwala sądzić, że wystąpienia obu polityków PO mają charakter wyborczy.
Komorowski przystał wczoraj na propozycję debaty w Sejmie. Inne stanowisko zaprezentował Sikorski. - Uważam, że powinniśmy chronić autorytet naszego marszałka Sejmu przed oskarżeniami o nadużywanie władzy nad gmachem Sejmu w związku z debatą, która ma mieć charakter jednak partyjny - stwierdził Sikorski. Szef MSZ ponowił natomiast propozycję, aby z Komorowskim odbyli debatę w studiu telewizyjnym. Zastanawiające jednak, czy działaczom Platformy rzeczywiście do podjęcia decyzji, czy wybiorą sobie Komorowskiego albo też Sikorskiego, potrzebny jest specjalny występ obu kandydatów w ogólnodostępnej telewizji. Chyba że chodzi o debatę w jakiejś partyjnej stacji telewizyjnej.
Artur Kowalski
Nasz Dziennik 2010-03-16

Autor: jc