Kamil Kosowski o kontrakcie z Wisłą i reprezentacji
Treść
Najwierniejszym kibicem Kamila Kosowskiego jest jego starszy syn Aleksander. Często ogląda treningi, regularnie bywa na meczach Wisły jak choćby w ostatnią sobotę, gdy krakowianie pokonali Groclin Dyskobolię 3-0,. Mimo ojcowskich obowiązków, skrzydłowy "Białej Gwiazdy", bogatszy o doświadczenia z klubów w Niemczech, Anglii i we Włoszech, dba o poprawne kontakty z dziennikarzami, chętnie odpowiada na pytania. - Cleber podpisał już nowy kontrakt z Wisły - do czerwca 2010 roku, teraz chyba kolej na Pana. - Nie słyszałem o kontrakcie Clebera - przekomarzał się Kosowski. - W takim razie, gratuluję mu. Mam nadzieję, że i ja podpiszę - jak najszybciej. - Podobno mocno odczuł Pan trudy spotkania z Groclinem? - Raczej delikatnie - w pachwinach. Łapały mnie lekkie skurcze. Chyba każdy na coś narzekał, ale cieszy mnie to, że nasz zespół i tak lepiej wypadł w naprawdę trudnych warunkach do gry. Gdy strzeliliśmy gola, rywale praktycznie stanęli. I to my więcej biegaliśmy. Może nie był to piękny mecz, za to znów wykazaliśmy się skutecznością, a szczególnie dotyczy to Marka Zieńczuka. Przyznać muszę, że w pierwszej połowie Groclin był nawet drużyną lepszą, ale po przerwie Wisła po raz kolejny udowodniła, że nieprzypadkowo prowadzi w tabeli, dominuje w polskiej lidze. - Leo Beenhakker znów powołał Pan do reprezentacji, jakie w związku z tym ma Pan oczekiwania? - Przede wszystkim jest spora presja. Pierwsze zgrupowanie przepracowałem bardzo ciężko i cieszę się, że przyniosło to efekt. Teraz, po meczu z Groclinem muszę szybko odpocząć, bo na treningach w reprezentacji trzeba dawać z siebie wszystko. Martwię się, bo zaczynam odczuwać zmęczenie. - Na wyrozumiałość trenera Beenhakkera nie może Pan liczyć? - To moje drugie zgrupowanie za jego kadencji i nie mogę sobie pozwolić na to, aby powiedzieć trenerowi, że jestem zmęczony albo obijać się na treningach. - Jak jest przyjmowany Pan przez kolegów z kadry? - Tak jakbyśmy się rozstali tydzień temu, wszystkich bardzo dobrze znam, są moimi bardzo dobrymi kumplami. Nie miałem absolutnie żadnych problemów z aklimatyzacją. Zmieniły się natomiast treningi - cały czas musimy być maksymalnie skoncentrowani i mocno zaangażowani w to, co robimy. - Nie możecie zawieść w spotkaniu z Belgią, wszyscy w Polsce pragną Waszego historycznego awansu do finałów mistrzostw Europy. - Na takie mecze czeka człowiek całe życie. Trener na pewno ma już w głowie skład, ale każdy z nas musi wierzyć, że się w nim znajdzie i solidnie trenować. Rozmawiał: Jerzy Sasorski "Dziennik Polski" 2007-11-13
Autor: wa