Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kaczyński rzuca wyzwanie

Treść

Prawo i Sprawiedliwość nie będzie podczas rozpoczynającego się 8 czerwca Euro 2012 organizować żadnych przedsięwzięć "o charakterze publicznym" i nie będzie zakłócać imprezy.

Już podczas niedzielnej wizyty w Szczecinie Jarosław Kaczyński zapowiedział "koncyliacyjną wypowiedź w sprawie wystąpień w czasie Euro 2012" i wczoraj ją ogłosił. PiS w czasie rozpoczynających się za niespełna dwa tygodnie mistrzostw Europy w piłce nożnej nie będzie organizować żadnych demonstracji i protestów. - Chcemy, żeby to był czas spokojny i Prawo i Sprawiedliwość - podkreślam, bez żadnych warunków - będzie tej reguły przestrzegało. Oczekujemy, że nasi partnerzy też będą tej reguły przestrzegali, ale nasza postawa ma charakter bezwarunkowy - ogłosił wczoraj Jarosław Kaczyński. Prezes PiS przypomniał jednak, iż podczas imprezy przypada kolejna miesięcznica katastrofy smoleńskiej. - Dziesiątego czerwca będą jak zwykle uroczystości miesięcznicy, będzie marsz procesyjny z katedry pod Pałac. To nie ma charakteru wydarzenia politycznego i mam nadzieję, że wszyscy to zrozumieją. Natomiast nie mamy zamiaru w tym okresie organizować żadnych przedsięwzięć o charakterze publicznym czy - można to tak określić - ulicznym. Nie mamy zamiaru tego czasu zakłócać - dodał Kaczyński.
Podkreślił, że PiS "ma pewną zdolność organizowania protestów". - Pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie zgromadzić - wiem, że media podają, że to jest kilka tysięcy, ale doskonale wiemy, mamy sposoby liczenia, że to jest dużo więcej - manifestantów choćby na ulicach Warszawy. Nie będziemy tego robić w trakcie Euro. (...) Nasza decyzja jest jednostronna. Nikomu nie udzielamy rad, nie ma zawieszenia praw obywatelskich na okres euro. To jest decyzja naszej partii - dodał prezes PiS.

Uderz w stół
Jak stwierdził, to dzięki staraniom jego formacji mamy w Polsce Euro 2012. Jednocześnie podtrzymał stanowisko o politycznym bojkocie mistrzostw na Ukrainie. O serdeczność i spokój w trakcie Euro apelował w ubiegłym tygodniu premier Donald Tusk. - Nawet jeżeli ktoś ma do mnie pretensje - czy to jest pan Jarosław Kaczyński, czy inni oponenci - to ja mam tylko jedną prośbę: aby tej czasami złej miny i tego nieszczęścia w oczach nie prezentować naszym gościom, którzy do nas przyjadą. Pokażmy, że my potrafimy cieszyć się, że to wielkie piłkarskie święto będzie w Polsce - mówił premier. Na wieść o deklaracji prezesa PiS przewodniczący SLD Leszek Miller ironizował, że już dla samego rozejmu ogłoszonego przez Jarosława Kaczyńskiego warto organizować Euro w Polsce. Oświadczenie Jarosława Kaczyńskiego wyśmiał wiceprezes Solidarnej Polski Jacek Kurski. - PiS nie deklarowało protestów w czasie Euro, w związku z czym nie ma się dzisiaj za bardzo z czego wycofywać. Bardziej miarodajne byłyby w tym względzie oświadczenia "Solidarności" czy celników, czy może taksówkarzy albo podwykonawców, których rząd zostawił na skraju bankructwa, które rzeczywiście deklarowały możliwość przeprowadzenia protestów. (...) Nikt w Polsce na poważnie nie planował zajść czy demonstracji w trakcie Euro. Wszyscy w Polsce chcemy sukcesu Euro - mówił Kurski. Zaznaczył jednak, iż Solidarna Polska "z satysfakcją odnotowuje wycofanie się PiS z retoryki konfrontacyjnej na czas Euro". Kurski wezwał prezesa PiS do odwołania deklaracji o politycznym bojkocie ukraińskiej części mistrzostw, zaznaczając, iż w Parlamencie Europejskim jedynie frakcja, do której należy Prawo i Sprawiedliwość, opowiedziała się za takim bojkotem.

Kiedy ruszą prowokatorzy
Deklarując ze strony swojej partii bezwarunkowe odstąpienie od ewentualnego organizowania protestów, manifestacji i "niezakłócanie" czasu Euro, Kaczyński rzucił konkurencji politycznej wyzwanie. I to wcale nie polegające na dostosowaniu się poziomem zachowania do deklaracji PiS. Wręcz przeciwnie. Skuteczne sprowokowanie Jarosława Kaczyńskiego podczas Euro 2012 stanie się nie lada gratką zwłaszcza dla dwóch ugrupowań kierowanych dziś przez polityków, którzy niedawno byli jeszcze w jednej partii, a zdających się traktować scenę polityczną bardziej jak scenę kabaretową i - jak pokazała historia - wręcz niepotrafiących funkcjonować w życiu politycznym bez pielęgnowania konfliktu z Prawem i Sprawiedliwością. W przypadku każdego - mniej lub bardziej ostrego w tonie - odniesienia się prezesa PiS do zaczepek politycznej konkurencji bądź do poczynań rządzących Jarosław Kaczyński na własne życzenie - w konsekwencji swojej deklaracji - postawi się na z góry przegranej, propagandowo, pozycji. Niezależnie bowiem od tego, czy miałby rację, i niezależnie od tego, jaka jest prawda, poczynający sobie coraz śmielej zwolennicy linii rządzącej w największych stacjach telewizyjnych już by wytłumaczyli swoim widzom, że całą winę za kolejną awanturę ponosi i słowa nie dotrzymało Prawo i Sprawiedliwość. A premier Donald Tusk z satysfakcją mógłby przed telewizyjnymi kamerami zacierać ręce, ogłaszając: "Wiedziałem, że nie wytrzyma".

Artur Kowalski

Nasz Dziennik Środa, 23 maja 2012, Nr 119 (4354)

Autor: au