Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kaczyński kontra Kwaśniewski

Treść

Prawo i Sprawiedliwość oraz Lewica i Demokraci okopali się na swoich stanowiskach. Jarosław Kaczyński i Aleksander Kwaśniewski zapewne nawet nie myśleli o tym, aby podczas wczorajszej debaty przekonać do siebie wyborców konkurenta. Ostrych spięć słownych nie brakowało, ale obaj konkurenci starali się dokonywać rzeczowej wymiany zdań, twardo obstając przy swoim. Ich celem był raczej rozbiór elektoratu zgłaszającego chęć poparcia partii Donalda Tuska i w konsekwencji zagospodarowanie konserwatywnych oraz ciążących na lewo wyborców Platformy Obywatelskiej. Aleksander Kwaśniewski ceni Jarosława Kaczyńskiego "za inteligencję i że dysponuje programem, z którym się całkowicie nie zgadza, ale go ma", premier byłego prezydenta - "za to, co zrobił na Ukrainie" - chodziło o polskie poparcie dla "pomarańczowej rewolucji". Wczorajsze "starcie gigantów" otworzył prezes TVP Andrzej Urbański. Ani przed, ani podczas debaty nie było żadnego "niepodawania ręki" czy "podawania nogi". Na około 8 minut przed transmisją obaj konkurenci zjawili się na chwilę w studiu, uśmiechnięci, podali sobie ręce. Nie było też widać wrogości jednego wobec drugiego. Zarówno dla Jarosława Kaczyńskiego, jak i Aleksandra Kwaśniewskiego na pewno bardzo wygodne stało się zmarginalizowanie Donalda Tuska. Nie będzie niczym dziwnym, jeśli żaden z nich nie będzie chciał stanąć do pojedynku oko w oko z liderem Platformy, a tym samym pozwolić, aby Donald Tusk wrócił do gry. Chociaż LiD może pokusić się o zorganizowanie pojedynku z szefem PO, czyniąc tym razem wielkiego nieobecnego z Jarosława Kaczyńskiego... Biorąc pod uwagę, że premier oraz były prezydent nie walczą o ten sam elektorat, trudno powiedzieć, by na wczorajszej debacie mógł któryś z nich stracić. Sam premier Kaczyński, wygłaszając słowo na podsumowanie debaty, stwierdził, że "ukazała ona niezmienność pewnych postaw". Starcie III i IV RP Dla Jarosława Kaczyńskiego III RP to była Polska dla elit, które chciały tłumaczyć Narodowi, co jest w jego interesie, nawet jeśli to w sposób oczywisty w interesie Narodu nie było. - To był system, w którym pleniła się korupcja, to był system korporacji coraz bardziej się zamykających - mówił premier. A teraz, gdy zachodzą zmiany, te elity "są wściekłe, szaleją i obrażają"; IV RP natomiast - to Polska "dla zwykłych ludzi", normalna, europejska demokracja. Według Aleksandra Kwaśniewskiego z kolei, III RP - wolna i suwerenna - była "cudownym wydarzeniem w historii Polski", a IV RP - to "próba skłócenia społeczeństwa" i "budowania kraju dla grupy ludzi". Dla byłego prezydenta najbliższe wybory to okazja do tego, by dokonać zmiany w polityce po to, aby odsunąć od władzy PiS, który "oszukuje nas od dwóch lat". Premier Jarosław Kaczyński stwierdził z kolei, że wybory są po to, by zapoczątkowane "w bardzo trudnej koalicji" zmiany kontynuować. - Radykalnie ograniczymy drobną przestępczość, która ludziom na co dzień tak najbardziej przeszkadza, rozwalimy przestępczość zorganizowaną i dotrzemy do układu - obiecywał Kaczyński. - To jest ta właśnie obsesja. Dwa lata szukacie układu, molestujecie różnych ludzi i nie ma żadnego układu - ripostował Kwaśniewski. Według premiera, dowodem na istnienie "układu" jest np. "sprawa Kaczmarka". - Jeśli pan mówi o Kaczmarku, to powiem, że bardziej zdemoralizowanej ekipy rządowej jeszcze nie widziałem - grzmiał Kwaśniewski, wymieniając zamieszanych w sprawę oprócz ministra Kaczmarka szefów: policji, CBŚ i PZU. - To najlepszy dowód, że jesteśmy pierwszym uczciwym rządem - zakończył wymianę zdań Kaczyński. Koalicja niezbędna Jarosław Kaczyński zapowiedział, iż po wyborach Prawo i Sprawiedliwość, mimo że "ma szansę zdobycia 50 proc. głosów plus jeden", będzie potrzebowało koalicji, by mieć odpowiednią liczbę głosów do przeprowadzenia "daleko idących zmian", do których potrzebne są zmiany w Konstytucji. Tym naturalnym koalicjantem dla PiS jest, zdaniem premiera, "konserwatywna część Platformy Obywatelskiej". Czy bez Donalda Tuska? - Nie mówię bez kogo, bo każdy może zmienić poglądy. Donald Tusk już nieraz je zmieniał - odpowiedział premier. O koalicji nie chciał natomiast mówić Aleksander Kwaśniewski, który zapowiedział, że o powyborczych sojuszach będą rozmowy po wyborach. Kaczyński zarzucił natomiast LiD tajne porozumienie koalicyjne z PO, do którego oba ugrupowania nie chcą się teraz przyznać. - Ta koalicja będzie dla Polski straszliwym nieszczęściem - stwierdził premier. Kwaśniewski zapewniał, że nie ma żadnego tajnego porozumienia LiD z PO. Zdaniem Kwaśniewskiego, kwestia koalicji z Platformą nie może być rozważana, gdyż "są wybory i każdy walczy o swoje głosy", a "wyborcy zadecydują, jakie będą możliwości później". - Pan premier Jarosław Kaczyński jest mistrzem dwóch rzeczy. On formułuje tezę, w którą wierzy, a potem ją udowadnia - powiedział były prezydent. Gdy z lekka zirytowany Aleksander Kwaśniewski wypowiadał te słowa, zarzucając Kaczyńskiemu, że jest on w swoim mniemaniu nieomylny, premier spokojnie popijał wodę. Kwaśniewski żałuje "gaf" Największy spór między politycznymi konkurentami dotyczył jednak chyba polskiej polityki zagranicznej. - Była rzeczywiście polityka wielkiego kompleksu niższości - mówił premier Kaczyński. - To jest największa katastrofa dyplomatyczna, jaką można sobie wyobrazić - oceniał z kolei były prezydent obecną politykę międzynarodową naszego kraju. Jarosław Kaczyński pytał: "Pan jeździł i miał świetną prasę - i co pan załatwił?" - Wszystko - odparował Kwaśniewski. - Jesteśmy w NATO, Unii, jesteśmy w sojuszu strategicznym ze Stanami Zjednoczonymi - wyliczał. - Pan załatwił to, co każdy by załatwił, a jak było coś trudnego, to pan nie załatwił, za wyjątkiem Ukrainy - mówił premier Kaczyński. - A pan zepsuje wszystko, co pan potrafi zepsuć na tym świecie - ripostował były prezydent. Premier Kaczyński argumentował, że przez ostatnie dwa lata udało się Polsce zdobyć szacunek i pozycję kraju, z którym inne państwa się liczą. - Ale pan tego nie potrafił. Pan jest z takiej szkoły - kiedyś Moskwa, teraz Bruksela - mówił szef rządu. Premier skrytykował byłego prezydenta, że ten kilkakrotnie jeździł do Moskwy, podczas gdy prezydent Rosji był w Polsce raz. - Takie relacje są dla nas nieinteresujące, bo obniżają rangę Polski - mówił. Kwaśniewski zaś, poprawiając premiera, że prezydent Rosji był w Polsce dwa razy, przekonywał: - Moja polityka oparta jest na dialogu, pana na milczeniu. Aleksander Kwaśniewski jednocześnie wyrażał żal za - jak to określił - swoje "gafy", które popełnił, reprezentując nas za granicą. Premier zdążył się pochwalić, że za czasów rządów PiS mamy "najlepszą koniunkturę gospodarczą" w kraju od bardzo wielu lat. - Różni ludzie mówili, że będzie ruina, katastrofa i dolar po 10 zł, a benzyna nie wiadomo po ile - przypominał straszenie rządami PiS. A były prezydent pospieszył z opinią, że ta koniunktura to efekt dobrych decyzji rządu SLD. Zarzucił też swojemu przeciwnikowi, że nie zwiększył finansowania służby zdrowia, podczas gdy obniżona została składka rentowa, co kosztowało prawie 20 mld złotych. Premier wyjaśniał, że pieniądze te trafiły prosto do kieszeni ludzi. Artur Kowalski "Nasz Dziennik" 2007-10-02

Autor: wa