Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Juncker rośnie kosztem Tuska

Treść

Zdjęcie: Robert Sobkowicz/ Nasz Dziennik

Jean-Claude Juncker tak ułożył kompetencje swoich współpracowników, że zapewnił sobie ostatni głos we wszystkich ważniejszych sprawach.

Kształt Komisji Europejskiej zaproponowany przez Junckera to skomplikowana układanka uwzględniająca zarówno aspiracje i interesy państw członkowskich, jak i plany samego przewodniczącego. Kompetencje poszczególnych komisarzy są dość skomplikowane i krzyżują się. Ich zadania będą koordynować wiceprzewodniczący, których jest siedmioro. Dotąd zastępcy przewodniczącego mieli po prostu jeden z unijnych resortów, teraz mają nadzorować zwykłych komisarzy i sami prowadzić priorytetowe projekty Unii.

Problem w tym, że teki wiceprzewodniczących także nie są całkiem niezależne, więc ostatni głos będzie zawsze należał do przewodniczącego. Tym samym jego rola wzrośnie. Już teraz widać to w wystąpieniach kandydatów na komisarzy. Obserwujący od lat unijną politykę eksperci od razu zauważyli specyfikę wystąpień pretendentów do KE w tej kadencji. Wszyscy nagminnie powołują się na przewodniczącego Junckera. Zachwalają jego pomysły, cytują przemówienia i dokumenty z jakimś wyjątkowym respektem, żeby nie powiedzieć – uniżeniem.

Wielu komentatorów uważa, że ambitny polityk chce rzucić wyzwanie pozostałym głównym instytucjom unijnym i podnieść znaczenie Komisji Europejskiej. Nie może tego zrobić kosztem Parlamentu Europejskiego, bo ten ma ściśle określone w traktatach europejskich kompetencje i jest w stanie zaznaczyć swoją rolę. Juncker zresztą najwyraźniej już dawno „dogadał się” z głównymi frakcjami i przewodniczącym Martinem Schulzem z Niemiec, gdyż został zatwierdzony łatwo i szybko. Były premier Luksemburga chciałby raczej odebrać część władzy Radzie Europejskiej, to jest szefom państw lub rządów zbierającym się co kilka miesięcy i podejmującym najważniejsze decyzje w Unii. Poza ściśle określonymi kompetencjami traktatowymi Rada ma za zadanie dawanie wytycznych, określanie strategii itd. A realne środki działania, w tym ogromny aparat urzędniczy, ma jedynie Komisja. Juncker może więc powalczyć o wpływy z najważniejszymi politykami – nowicjusz Donald Tusk nie ma ani doświadczenia, ani wpływów, by się temu przeciwstawić.

„Nadkomisarze” bez Bieńkowskiej

Sprzyja temu skład nowej KE. Jest tam aż 5 byłych premierów, a poza tym 4 byłych wicepremierów (w tym Elżbieta Bieńkowska), 19 byłych ministrów. Siedmioro kandydatów na komisarzy było już w Komisji, ośmioro przechodzi z europarlamentu. Tak więc to mocny politycznie skład ludzi o sporych ambicjach.

Trzeba przyznać, że wśród „nadkomisarzy”, jak zaczęto mówić o zastępcach Junckera, jest wielu przedstawicieli naszego regionu. „Nową” Unię reprezentują wiceprzewodniczący z Estonii (rynek cyfrowy), Łotwy (euro i dialog społeczny), Bułgarii (budżet i zasoby ludzkie) i Słowenii (unia energetyczna). Ze „starej” jest tylko Włoszka Federica Mogherini (sprawy zagraniczne) i Holender Frans Timmermans, który będzie pierwszym zastępcą Junckera z bardzo ogólnym i szerokim portfolio (lepsza regulacja, relacje międzyinstytucjonalne, praworządność i prawa podstawowe). Fin Jyrki Katainen (praca, rozwój, inwestycje i konkurencyjność) należy do Unii „staro-nowej”, bo jego kraj wszedł do Wspólnoty dopiero w 1995 roku.

Okazuje się, że szansę na znalezienie się w tym gronie znacznie bardziej wpływowych członków Komisji miała także Bieńkowska. Według wstępnego projektu podziału stanowisk, który rozważany był w sierpniu, miała być wiceprzewodniczącą ds. budżetu i kontroli finansowej. Jednak ostatecznie tekę tę dostała Bułgarka Kristalina Georgiewa. Zapewne „awans” Tuska zdecydował, że Polska straciła tę pozycję. Polski komisarz zajmował się sprawami budżetu w obecnej kadencji, więc zgodnie ze zwyczajami powinniśmy teraz dostać inną działkę, mogło to być inne stanowisko wiceprzewodniczącego. Tymczasem Bieńkowską w ciągu tygodnia Juncker wyraźnie zdegradował.

Wstępny podział zakładał też, że brytyjski komisarz zajmie się klimatem i energią, Francuz – konkurencją, Niemiec – handlem, a łotewski wiceprzewodniczący Valdis Dombrovskis – unią energetyczną. Ostatecznie reprezentanci trzech najbardziej wpływowych państw Unii Europejskiej dostali znacznie lepsze teki. Współpracując z Junckerem, bardzo sobie pomogli Rumuni. Ponieważ przewodniczącemu brakowało w komisji kobiet (PE zażądał co najmniej dziewięciu), zgodzili się zamienić obecnego komisarza Daciana Ciolo

Autor: mj