Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Joanny Rawik opowieść o Edith Piaf

Treść

Edith Piaf to najsilniejsza artystyczna fascynacja Joanny Rawik; jej piosenki wykonywała u zarania kariery, jej poświęciła dwie książki - w tym ostatnią "Edith Piaf, ptak smutnego stulecia", o niej napisała monodram. Nawet nie z myślą o sobie... Ostatecznie, tak się złożyło, wykonuje go sama. Tym samym zatacza pętlę w swej artystycznej biografii, w której wpisane jest kieleckie Studium Teatralne Byrskich, występy w teatrach Łodzi, Lublina. Dawne to dzieje, przesłonięte przez Rawik interpretatorkę piosenek: "Nie chodź tą ulicą", "Nie z każdej mąki będzie chleb", "Za mało mamy siebie dla siebie", "Romantyczność"... To właśnie tę piosenkę wykonała na bis, gdy w sobotni wieczór publiczność na stojąco podziękowała za wieczór z Piaf - z jej pełną zawirowań biografią, z jej piosenkami. Zbudowała swój monodram Rawik najprościej - w ciągu chronologicznie prowadzonych sekwencji przywołując los dziecka z paryskiej ulicy, które dzięki zjawiskowemu głosowi i talentowi stało się symbolem Francji. Z jednej strony sława, z drugiej - o czym dziś wiemy - dramaty. Od ciąży w wieku młodzieńczym i śmierci dwuletniej córki poczynając, poprzez zarzuty o współudział w śmierci jednego z dobrodziejów, poprzez kolejne romanse i śmierć ukochanego - boksera Marcela Cerdana... I małżeństwa, będące następstwem nieustannego pragnienia miłości. Takie życie musiała przerwać wczesna śmierć. "Nigdy nie chciałam długo żyć, ja nie wyobrażam sobie starości" - wyznała Piaf. Zniszczona, schorowana zmarła, mając 48 lat. "Ona gra tak, jak się umiera, być może nie wiedząc nawet, że robi to dobrze" - napisano o Piaf grającej w dwuosobowej sztuce Cocteau "Piękny i nieczuły". Wyłuskałem to zdanie z monodramu Rawik, bo można słowa te odnieść także do jej gry, czy może lepiej - scenicznego bycia. Acz w tym przypadku nieświadomość wykluczona. To raczej kwestia, odwołajmy się do powyższego tytułu, pięknej, zrodzonej z odwiecznej fascynacji, czułości... Artystka tak właśnie postanowiła - opisać los Piaf przy pomocy najprostszych środków, bez rekwizytów, nie licząc okularów, które pojawiają się na poły prywatnie. To wcielając się w nią, to wypowiadając kwestie jej życiowych partnerów, to będąc narratorem. W każdym z tych wcieleń jest Rawik stosownie powściągliwa. Słusznie uznała, że wobec takiego losu tragiczny ton byłby tautologią. Wręcz przeciwnie, nie boi się puentować wielu epizodów żartem. Pełnię ekspresji zachowuje dla śpiewu. Zresztą czyż można inaczej interpretować "Hymne a l'amour", "Mon Dieu" czy "Non, je ne regrette rien"? A śpiewa Rawik głosem niezmiennie mocnym, o pięknej barwie, którym przyciąga słuchacza od pierwszych fraz. WACŁAW KRUPIŃSKI "Dziennik Polski" 2007-07-16

Autor: wa