Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jestem dumna, że promuję polską kulturę

Treść

Z bułgarską pianistką Valentiną Seferinovą rozmawia ks. Arkadiusz Jędrasik
Jest Pani znakomitą pianistką, mającą na swoim koncie wiele sukcesów artystycznych, w tym nagrania muzyki szwajcarskiego kompozytora Joachima Raffa. Teraz pojawiła się Pani polska płyta z muzyką Noskowskiego. Jak doszło do jej powstania?
- To był zbieg okoliczności. Jak ksiądz wie, moją pasją jest szukanie muzyki, która jeszcze nigdy nie była nagrywana czy też grana. Czuję, że ożywianie i granie muzyki zapomnianych kompozytorów XIX wieku, którzy byli bardzo znani w swojej epoce, pomoże zapełnić lukę w naszej dzisiejszej wiedzy o ich dokonaniach i muzyce. Słuchanie ich muzyki przywraca kompozytorów do życia. Chwilę po nagraniu sonat Raffa dostałam e-maila od Jana A. Jarnickiego, który szukał artysty do nagrania muzyki fortepianowej Noskowskiego. Wybrał naprawdę doskonały moment - to była akurat pora na rozpoczęcie nowego projektu! Powiedziałam zatem, że to szczęśliwy zbieg okoliczności - wydaje mi się, iż tak właśnie miało być!
Co takiego tkwi w muzyce fortepianowej Zygmunta Noskowskiego, co czyni go kompozytorem godnym odkrycia i nagrywania?
- Ciekawe pytanie. Muszę przyznać, że przed rokiem 2004 niewiele mówiło mi nazwisko Noskowski - było bardzo powiązane z faktem, iż był nauczycielem Szymanowskiego. Słyszałam jego poematy symfoniczne "Step" i "Morskie Oko". Przez długi czas nie potrafiłam odpowiedzieć sobie na pytanie, co się stało w polskiej muzyce drugiej połowy XIX wieku. Wiemy wszystko o Chopinie, a potem nie wiadomo zbyt wiele o polskiej scenie muzycznej. Nagle pojawiają się nazwiska: Szymanowski, Lutosławski, Penderecki... Na pewno musieli być kompozytorzy, którzy podtrzymywali tradycję! Po znalezieniu kilku informacji o Noskowskim odkryłam całe pokolenie polskich kompozytorów, którzy nie tylko podtrzymywali tradycję muzyczną, ale także przenosili ją z pokolenia na pokolenie! No i oczywiście Noskowski odegrał w tym dużą rolę. Jestem naprawdę zaszczycona, że mogłam ożywić jego muzykę po prawie wieku.
W Warszawskim Towarzystwie Muzycznym, którego szefem był kiedyś Zygmunt Noskowski, odbył się Pani koncert z jego muzyką. Jak Pani go wspomina?
- To było ekscytujące przeżycie - zagrać muzykę Noskowskiego w miejscu, gdzie on sam kiedyś grał i był dyrektorem! Najważniejsza była pozytywna reakcja publiczności. Jestem jej za to bardzo wdzięczna! Przypomina mi to o innym niezapomnianym przeżyciu. Około 10 lat temu Towarzystwo Claude'a Debussy'ego zaprosiło mnie, bym zagrała w muzeum i jednocześnie domu rodzinnym Debussy'ego w St. Germain-en-Laye pod Paryżem.
Jak wspomina Pani pobyt w Warszawie. Czy to był pierwszy kontakt z Polską?
- Tak, to była moja pierwsza podróż do Polski. Wzruszyło mnie ciepłe przyjęcie w Warszawie. Historia Warszawy i jej współczesny wygląd, możliwość nagrywania i grania koncertów - piękne fortepiany, piękne sale koncertowe, profesjonalizm w każdym momencie nagrywania - to było naprawdę niesamowite przeżycie, które miło zapisało się w mojej pamięci.
Jakie wyzwania stawia przed pianistą muzyka fortepianowa Zygmunta Noskowskiego?
- Są, oczywiście, okazjonalne, techniczne wyzwania dla pianisty, ale głównym wyzwaniem dla mnie, gdy uczyłam się tych utworów, było przekazanie znaczenia każdej części oraz, w tym samym czasie, znalezienie podobieństw i różnic tych "powiązanych" części cyklu - to było najtrudniejsze! Nagroda, którą otrzymujesz, gdy odkryjesz ten sekret, jest naprawdę wielka!
Woli Pani pracę w studiu nagraniowym czy lepszy jest kontakt z publicznością na koncertach?
- Są to dwie różne czynności! Którą preferuję, trudno odpowiedzieć - obie posiadają swój własny urok! Mogę mówić godzinami o pozytywnych stronach każdej z nich, ale chciałabym wspomnieć o paru negatywnych stronach: często przy wykonywaniu całego utworu w studiu nagraniowym i kiedy kończę grać (w trakcie zapominam, że jestem w studiu) czekam na reakcję publiczności i zniechęcające jest słyszeć tylko "To było dobre - idźmy dalej!". Z drugiej strony czasami na koncercie idę za kulisy podczas przerwy i myślę: "Chciałabym powtórzyć ten szczególny pasaż raz jeszcze - wiem, że mogę zrobić to lepiej!". No cóż, my, ludzie, nigdy nie będziemy perfekcyjni.
Dziś mieszka i żyje Pani w Wielkiej Brytanii. Jak wspomina Pani Bułgarię - swój rodzinny kraj, studia, początki kariery?
- Spróbuję odpowiedzieć na to pytanie najkrócej, jak potrafię. Urodzenie się i dorastanie w reżimie komunistycznym miało wiele złych stron (np. powiedziano mi, że zostanę wyrzucona z akademii za niechodzenie na zajęcia z historii Bułgarskiej Partii Komunistycznej tylko dlatego, że w tym czasie uczęszczałam na dodatkowe lekcje fortepianu!). Były też i pozytywne strony - miałam najlepszą edukację za darmo. Czasem gdy widzę, jak utalentowani młodzi ludzie, pochodzący z biednych rodzin, muszą płacić za edukację, to moje serce krwawi!
Już od wczesnych lat była Pani dzieckiem wybitnie uzdolnionym. Czy muzyka była zawsze obecna w Pani domu?
- Pochodzę z rodziny bez muzycznych korzeni - żadne z moich rodziców nie gra na jakimkolwiek instrumencie, ale oboje są bardzo muzykalni i kochają muzykę. W bardzo młodym wieku ja i siostra interesowałyśmy się innymi gatunkami muzyki - od folkloru do muzyki poważnej. Śpiew też należał do zainteresowań naszej rodziny - prawie każdy w taki lub inny sposób został wciągnięty w chór albo w grupowe śpiewanie. Kiedy mój talent został odkryty, dostałam wsparcie, którego potrzebowałam, by spełnić swe marzenia zostania muzykiem.
Którzy bułgarscy kompozytorzy warci są szczególnego zainteresowania? Jaka jest muzyka bułgarska?
- Trudne pytanie. Według mnie, nie ma kompozytorów, o których nie warto wspominać. Mój profesor mówił: "Nie ma złych albo dobrych kompozytorów - jest dobrze albo źle zagrana muzyka!". I zgadzam się z nim. Niefortunne jest to, że polscy kompozytorzy, tak jak i bułgarscy, są mało znani. Myślę, iż moją rolą tu, w Wielkiej Brytanii, jest przedstawienie publiczności mniej znanej muzyki (nie tylko bułgarskiej i polskiej), ale nie mniej ważnej i pięknej. To duże i trudne zadanie, ale jest mi bardzo miło, gdy ludzie przychodzą do mnie i mówią: "Dlaczego nigdy wcześniej nie słyszeliśmy o tym kompozytorze? Gdzie możemy się więcej dowiedzieć, znaleźć nagrania itp.?". To wynagradza wszystkie wysiłki! Ale oczywiście jest jeden kompozytor, którego utwory włączam do programu każdego koncertu. Jest to mój ulubiony bułgarski kompozytor Panczo Władigerow.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-07-31

Autor: wa