Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jaki ma być model studiów?

Treść

Kto będzie decydował o kierunkach kształcenia na uczelniach? Sądząc po pomysłach forsowanych przez Barbarę Kudrycką, minister nauki i szkolnictwa wyższego, będą to przedsiębiorcy. Tak przynajmniej wynika z analizy jednego z konkursów pt. "Przybliżenie uczelni do potrzeb gospodarki i rynku pracy" ogłoszonego wczoraj przez resort nauki. Zdaniem specjalistów, może to prowadzić do obniżenia poziomu kształcenia, które zostanie ograniczone do potrzeb danej firmy czy branży.

Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego ogłosiło 3 konkursy dla uczelni dotyczące finansowania kierunków strategicznych dla rozwoju Polski, podnoszenia jakości studiów i współpracy z sektorem gospodarczym. Pierwszy z nich ma za zadanie zwiększenie liczby absolwentów kierunków o kluczowym znaczeniu dla gospodarki, tj.: technicznych, matematycznych, przyrodniczych. Następny, służący poprawie jakości kształcenia na poziomie wyższym, będzie promował m.in. projekty realizacji studiów w języku angielskim. Trzeci konkurs ma na celu przybliżenie uczelni do potrzeb gospodarki i rynku pracy, wspiera nawiązanie przez szkoły wyższe współpracy z pracodawcami przy definiowaniu zakresu tematycznego kierunku studiów. Ministerstwo obiecuje na ich sfinansowanie 900 mln złotych.
Jak poinformowała Kudrycka na wczorajszej konferencji prasowej, specjalnie punktowane w obu ostatnich konkursach będą wnioski składane przez uczelnie, gdzie przewidziane jest zatrudnienie na czas i w związku z realizacją projektu wybitnego naukowca z zagranicy.
Wątpliwości wśród specjalistów od szkolnictwa budzi zapowiadane przez minister wsparcie tych projektów, zgodnie z którymi "uczelnie podjęłyby współpracę z przedsiębiorcami przy definiowaniu zakresu tematycznego kierunku studiów", w tym także inicjowaniu nowych. - Ich celem jest większa elastyczność w podejściu uczelni do takich programów studiów, które będą odpowiadały przedsiębiorcom - zaznaczyła Kudrycka na spotkaniu.
Dariusz Zalewski, pedagog, podkreśla, że dotychczas kształcenie na studiach wyższych było tak konstruowane, iż akcentowano element kształcenia ogólnego. - Teraz, gdy czyta się na przykład różne wytyczne płynące z Unii Europejskiej, dokumenty podpisywane, uchwalane przez Parlament Europejski czy Komisję Europejską, to wszystko niestety idzie w innym kierunku. Człowiek jest traktowany jak "kapitał" przeznaczony do pracy dla wyspecjalizowanych firm - zaznacza Zalewski. Jego zdaniem, nauczanie i wychowanie płynie od pewnych autorytetów, naukowców, którzy poznają jakąś prawdę doświadczalnie czy teoretycznie. - A tutaj ten element jak gdyby zostaje zatracony i chodzi tylko o wykwalifikowanego pracownika. Jeżeli tak będą kształcone osoby, niewiele będą rozumiały z tego, co się dzieje jakby "z boku", w polityce, nie będą wiedziały o pewnych społecznych uwarunkowaniach, będą łatwo poddawały się presji reklam i łatwo będzie nimi manipulować - zauważa pedagog.
Jacek Dytkowski
"Nasz Dziennik" 2009-02-18

Autor: wa