Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jak spisały się sztaby

Treść

Kampania wyborcza już na finiszu. Dziś jest ostatnia szansa dla sztabów i kandydatów na posłów i senatorów, aby powalczyć o głosy. Najnowsze sondaże mogą zmobilizować jeszcze niezdecydowanych i przechylić szalę na drugą stronę. Według większości komentatorów sceny politycznej, szanse między PiS i PO są wyrównane.

Trudno jednak nie dostrzec, że pozycje, z których startowały dwie główne partie (bo wokół nich cały czas toczy się spór polityczny w Polsce), nie były równe. Donald Tusk łączący kampanię z rządzeniem cały czas ma największy dostęp do mediów, środki na szeroko zakrojoną kampanię i prezydencję. A jednak według ekspertów w zakresie wizerunku politycznego kampania Platformy była mierna. Brakowało jej pomysłu, pomimo determinacji jeżdżących po Polsce ministrów. Ostatnim spotem nawiązującym do katastrofy smoleńskiej PO udowodniła, że desperacko "odgrzewa" stare manipulacje. I choć liczne media stawały na głowie, żeby partia Tuska była wszędzie i o każdej porze pokazywana z lepszej strony, trudno już dziś nie zauważyć, że Platforma nie zaoferowała nic nowego i że odpowiedzi na pytanie: "Jak żyć, panie premierze?", pan premier nie ma. Nawet gospodarskie wizyty, podróże "tuskobusem" i fotografowanie się z dębem Bartkiem nie zdołały w sondażach dać Platformie trwałej przewagi nad konkurentami. Przekaz PO miał oscylować wokół modernizacji, obietnicy kontynuacji i zapewnienia, że to nowoczesna partia blisko ludzi. Tymczasem sztab nie zrezygnował ze straszenia PiS-em, w czym regularnie pomagali mu zaprzyjaźnieni dziennikarze.

Hity i niewypały
Prawo i Sprawiedliwość postawiło natomiast na młodych i nowych działaczy. Kampania była prowadzona prężnie, zarówno jeśli chodzi o spoty internetowe, jak i spotkania lokalne. Książka Jarosława Kaczyńskiego "Polska naszych marzeń" okazuje się hitem wydawniczym, a jego poniedziałkowa rozmowa z Tomaszem Lisem (którą obejrzało bez mała 3 mln widzów) i wywiad dla jednego z tygodników niekryjących swoich prorządowych sympatii udowadniają, że Kaczyński nie unika konfrontacji. Według Jakuba Zielińskiego, doktoranta z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, kampania PiS była udana, pozbawiona większych wpadek. - Ostatni szum wokół fragmentu książki Jarosława Kaczyńskiego dotyczącego Angeli Merkel jest bardziej rozpaczliwą próbą znalezienia czegokolwiek, do czego można się przyczepić i wokół czego można sformułować jakiś zarzut. Tak naprawdę trudno w całej kampanii PiS znaleźć jakieś słabe elementy. Była ona dość zwarta, konsekwentna i spokojna - uważa Jakub Zieliński. - Natomiast jeśli chodzi o Platformę, tym razem nie udało się jej stworzyć przekazu spójnego i wyrazistego. Wiele z założeń, które pierwotnie miały być podstawami programowymi Platformy, w tej kampanii zawiodło - dodaje.
W ostatnich dniach sztab partii rządzącej odsłonił kolejną twarz - w bardzo negatywnym świetle przedstawił elektorat Prawa i Sprawiedliwości. - Stało się to w dodatku na końcówce kampanii. Żadna partia nie zdecydowała się na tak agresywny spot. To świadczy o kompletnym braku pomysłów - komentuje Jakub Zieliński. Nie doczekaliśmy się debaty przedwyborczej Donalda Tuska z Jarosławem Kaczyńskim. Co ciekawe, z lidera opozycji próbowano zrobić obrażonego polityka. Według Jakuba Zielińskiego, de facto skorzystał na tym Jarosław Kaczyński. - To Donald Tusk unikał rozmów konfrontacyjnych. Nie poszedł na wywiad do niezależnej prasy. Natomiast Jarosław Kaczyński zgodził się na "pojedynek", na debatę z dziennikarzem bardzo mu nieprzychylnym, czyli z Tomaszem Lisem. Efekt może być taki, że przekaz Prawa i Sprawiedliwości okaże się skuteczniejszy. Zresztą już to widać, chociażby w badaniach przeprowadzanych wśród ludzi młodych, których większa część staje po stronie PiS - podsumowuje socjolog.

Kto lepiej zna Polaków
Z kolei Jan Filip Staniłko, ekspert ds. ekonomii politycznej w Instytucie Sobieskiego, zauważa, że ostatnia kampania wyborcza była spokojna głównie dzięki temu, że PiS nie dało się wciągnąć w typ narracji preferowany przez PO, który jest destrukcyjny dla treści polityki. Jak podkreśla nasz rozmówca, politycy PiS przyjmowali zaproszenia mainstreamowych mediów, ale jednocześnie wypowiadali się w sposób stonowany, a co najważniejsze, byli w tym konsekwentni. - PiS postanowiło komunikować się ze społeczeństwem na płaszczyźnie prywatnej, czyli poruszać problemy, którymi Polacy na co dzień żyją, a więc ograniczeniem szans awansu, pracą, dostępnością różnych usług publicznych, cenami benzyny, cenami żywności. PiS również spokojnie i trafnie nazywa problemy trapiące Polaków - mówi.
- Nie mam zaufania do powagi polityków PO. Uważam, że w ich przypadku mamy do czynienia z 80 proc. cynizmu i 20 proc. troski o ważne sprawy - uważa Jan Filip Staniłko. I w kampanii było to widać. - Z Platformą jest pewna zagadka. Wiadomo, że mieli dużo pieniędzy na kampanię i dużo sztabów wyborczych. Czasami zastanawiam się, czy PO chce wygrać te wybory. Można bowiem odnieść wrażenie, jakby nie chciała rządzić kolejne cztery lata, co mogłoby wynikać z jej wiedzy na temat możliwości budżetu państwa - zastanawia się ekspert.
Jeśli jednak założymy, że partie chcą wygrywać wybory, to zastanawiający jest brak zdecydowanego lejtmotywu w tej kampanii. - Wygląda to tak, jakby nie było myśli przewodniej i jakby nie można było rozstrzygnąć między strategiami proponowanymi przez różne sztaby. W tym kontekście uderza zmiana hasła w trakcie kampanii, i to moim zdaniem na gorsze. Z drugiej strony PO zmobilizowała wszystkie swoje zasoby wizerunkowe, łącznie z komisarzem Lewandowskim, który bezkarnie złamał unijne reguły apolityczności. Przekaz PO razi sztucznością, przerysowaniem, które być może jest objawem zawstydzenia tym, że coś udało im się zacząć, ale prawie nic skończyć - konkluduje nasz rozmówca.
Pozostałe partie, jak zauważają komentatorzy, nie bardzo potrafiły przebić się ponad główną oś sporu, a ona (pomimo że w Polsce nie ma systemu dwupartyjnego) cały czas skupia się wokół dwóch partii. - Jeśli chodzi o kampanię PJN, to właściwie jej nie widziałem, poza kilkoma spotami w internecie. W przypadku SLD mamy do czynienia ze "zjazdem" po równi pochyłej. Szukając jakiegokolwiek punktu zaczepienia, partia ta przebiła się do opinii publicznej tylko poprzez dość ekstrawaganckie elementy kampanii, jak striptiz jednej z kandydatek. Może jeszcze niezbyt udana debata Grzegorza Napieralskiego z ministrem Rostowskim - komentuje Staniłko.
Czy cała kampania była ciekawsza i bardziej merytoryczna niż poprzednie? Pełna ocena będzie możliwa po wyborach. - Jeśli wygra PiS, to okaże się bardzo ciekawą kampanią, która mówi nam coś nowego o Polakach - prognozuje Jan Filip Staniłko.
Paulina Gajkowska

Nasz Dziennik Piątek, 7 października 2011, Nr 234 (4165)

Autor: au