Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jak odwrócić uwagę

Treść

W najbliższy poniedziałek Donald Tusk będzie się starał przekonać do swoich emerytalnych pomysłów rządowego koalicjanta. Na zaproszenie Prawa i Sprawiedliwości szef rządu spotkał się wczoraj z politykami tej partii zajmującymi się polityką społeczną i gospodarczą.

Platforma Obywatelska solidnie przygotowuje się do przeforsowania podwyższenia wieku emerytalnego do 67 lat. Klaruje się już koncepcja, w jaki sposób można będzie odwrócić uwagę opinii publicznej od forsowanej reformy emerytalnej albo przynajmniej ją podzielić. Wraz z ustawą dotyczącą reformy emerytalnej, w przypadku której trwają jeszcze konsultacje społeczne i międzyresortowe, w marcu trafić mają do Sejmu inne projekty ustaw dotyczące sfer światopoglądowych: w sprawie in vitro oraz związków partnerskich. Te bezsprzecznie zajmą uwagę głównych mediów, oddalając nurt debaty od tematu naszych emerytur.

Dla przegłosowania koncepcji zmuszenia Polaków do pracy aż do 67. roku życia premier Donald Tusk znalazł już sobie koalicjanta w postaci Ruchu Palikota. Szef rządu chce jednak nadal przekonać do swojego pomysłu koalicyjne Polskie Stronnictwo Ludowe. - W poniedziałek będziemy rozmawiali w takim szerszym kręgu liderów PSL i Platformy i szukali możliwie wspólnego stanowiska - zapowiedział Tusk.
Wczoraj szef rządu w sprawie zapowiadanej reformy emerytalnej spotkał się - na zaproszenie Prawa i Sprawiedliwości - z politykami tej partii zajmującymi się problematyką społeczną. Na tzw. konsultacje Tusk przybył jednak nie po to, by coś uzgadniać, lecz raczej aby poinformować, iż pozostaje przy swoim stanowisku. - To nie jest tak, że premier przedstawił jakąś gamę rozwiązań. Premier przyszedł i powiedział: "Trzeba podwyższyć wiek emerytalny". My z takim postawieniem sprawy się nie zgadzamy. Uważamy, że nie ma powodu, dla którego należałoby podwyższać wiek emerytalny. Nie ma powodu, dla którego należałoby wprowadzać przymus pracy do 67. roku życia. Zamiast tego zaproponowaliśmy całą gamę rozwiązań - mówił przewodniczący klubu PiS Mariusz Błaszczak. Ocenił, że obecnie Polacy nie dożywają 67 lat w dobrym zdrowiu, więc trudno będzie do tego wieku pracować, a intencją rządu wprowadzenia tej ustawy jest skrócenie czasu otrzymywania przez obywateli emerytury. Błaszczak potwierdził, że Prawo i Sprawiedliwość podtrzymuje swoje poparcie dla przeprowadzenia referendum w sprawie podniesienia wieku emerytalnego. - To zbyt poważna sprawa, aby mogła być przegłosowywana tak bezrefleksyjnie przez tę maszynkę do głosowania, w jaką został przekształcony Sejm pod rządami koalicji PO - PSL. Złożymy także wniosek o wysłuchanie publiczne. W tej sprawie powinna się odbyć rzetelna debata - powiedział Błaszczak.
Premier Tusk ocenił, że spotkanie z posłami PiS było merytoryczne. - Nie powiem, żeby moja argumentacja była przyjęta tam z entuzjazmem, ale wymieniliśmy poglądy, intencje. Tłumaczyłem, na czym polega potrzeba społeczna i państwowa, jeśli chodzi o podniesienie wieku emerytalnego. I w kilku sprawach dotyczących przyszłości - płacenia składki przez cały rok przez zamożnych - umówiliśmy się, że na poziomie parlamentu będziemy mogli współpracować nad różnymi projektami - stwierdził premier. Tusk powiedział, że dla polityków opozycji, "którzy znają się na polityce społecznej", niezręczne jest przyznać się do tego, iż "wiedzą, że podniesienie wieku emerytalnego jest koniecznością". - Tak jak obserwuję te spotkania ze wszystkimi dotychczas klubami, z jakimi rozmawiałem - że wszyscy wiedzą o co chodzi, tylko każdy jest przywiązany do swojej roli i dlatego opozycja inaczej będzie mówiła w zamkniętym gronie, a inaczej będzie to przedstawiała publicznie - dodał Tusk.
Posłowie PiS zaproponowali premierowi podjęcie pewnych działań zamiast podnoszenia wieku emerytalnego. Zamiast przymusu pracy do 67. roku życia m.in. pozostawienie możliwości pracy do późnego wieku osobom, którym zdrowie dopisuje i chcą pracować, a także pozostawienie przyszłym emerytom wyboru, czy chcą uczestniczyć w OFE, czy też jedynie kierować płacone składki do FUS. PiS zaproponowało zniesienie limitu dochodów, po przekroczeniu którego osoby lepiej zarabiające nie muszą już płacić składek na ubezpieczenie społeczne oraz - dla promocji zatrudnienia - obniżenie składek dla nowo zatrudnionych. - Chodzi o to, aby w przypadku nowo zatrudnionych osób pracodawcy mieli możliwość zwolnienia z odprowadzenia połowy składki do ZUS-u, podobnie jak to dzieje się w przypadku osób, które rozpoczynają działalność gospodarczą - wyjaśniała wiceprezes PiS Beata Szydło. Taka ulga w opłacaniu składek miałaby obowiązywać - według propozycji PiS - przez dwa lata.

Artur Kowalski

Nasz Dziennik Środa, 22 lutego 2012, Nr 44 (4279)

Autor: au