Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jak komisja, to w przyszłym roku

Treść

Ze Stanisławem Żelichowskim, przewodniczącym Klubu Poselskiego PSL, rozmawia Jacek Dytkowski
Afera hazardowa to była pułapka na premiera Donalda Tuska przygotowana przez Mariusza Kamińskiego, szefa CBA, jak twierdzi Roman Giertych?
- Patrzę na całą tę sprawę z lekką rezerwą, ponieważ dużo jest w niej amatorszczyzny. Nie wiem, w którym momencie kończy się dobra wola i pozostaje "dziecinada". Pomijam już sytuację ministra Drzewieckiego, który opowiadał o obiegu dokumentów w resorcie. Zrezygnował ze swojej funkcji - niech tak będzie. Natomiast pan Kamiński zgłosił się do premiera, mówiąc, żeby zabezpieczył proces legislacyjny, chociaż takiego zagrożenia w ogóle nie było. Gdybym ja był szefem służb specjalnych, to mając na uwadze, że nikt tego zapisu w ustawie nie skreślił, poczekałbym, aż ktoś to uczyni na komitecie Rady Ministrów albo na posiedzeniu Rady Ministrów. Przecież do podjęcia decyzji jest bardzo długa droga. Projektu nie było jeszcze nawet w porządku obrad rządu. Był to wstępny etap prac nad projektem. Jeżeli zgłasza się do premiera i prosi, żeby zabezpieczyć proces legislacyjny, w sytuacji kiedy nie ma żadnego zagrożenia, to albo jest to zabawa młodych ludzi w "policjantów i złodziei", albo celowe działanie. Raczej przyjmowałbym, że ignorancja w tej kwestii nie może być taka duża. Zatem było to trochę takie celowe działanie.
Czy Andrzej Czuma, minister sprawiedliwości, powinien podać się do dymisji w związku z kategorycznymi wypowiedziami, że Zbigniew Chlebowski i Mirosław Drzewiecki są niewinni?
- To wybór pana premiera. Udzieliliśmy mu takich uprawnień, że nawet naszych ministrów może dowolnie odwoływać. Takie są zresztą możliwości wynikające z Konstytucji, więc nie chciałbym wyręczać szefa rządu. W moim przekonaniu, poprzednia dymisja ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego była zbyt pochopna. Zapadła pod wpływem opinii publicznej. Dziś są tego pewne konsekwencje. Wykonując takie, a nie inne ruchy, pan premier musiał je przewidzieć - bo polityk płaci za zdolność przewidywania. Pamiętam, że kiedy była próba "łapanki" na ministra sprawiedliwości, żaden z dobrych prawników nie chciał się narazić na ewentualne późniejsze odwołanie pod osądem opinii publicznej. Przyjęto wobec tego na ministra Andrzeja Czumę. Odwołać go teraz i co dalej? Przecież on został na to stanowisko powołany, bo nikt inny nie chciał tego przyjąć.
Jednak minister Czuma swoimi wypowiedziami mógł wywrzeć wpływ na postępowanie prokuratorów w sprawie afery hazardowej?
- Jeśli literalnie się w to wczytać, to trochę miał racji. Dopóki bowiem nie przedstawi się dowodów, człowiek jest niewinny. Tak mówi prawo rzymskie - nie jest to wymysł ministra Czumy. Jednak faktem jest, że dla mniej zorientowanych może być to pewien problem. Z kolei świadczy to też o tym, że PiS pomyliło się, stojąc na stanowisku nierozdzielania funkcji prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości. Ten rozdział jest niezbędny, gdyż powoduje, że w sytuacji, kiedy minister sprawiedliwości wypowiada swoje sądy na temat danej sprawy, wcale nie "wiązałoby" to prokuratora generalnego.
Niejasne są relacje wicepremiera Grzegorza Schetyny z biznesmenem Ryszardem Sobiesiakiem. Czy komisja śledcza, której powołania żąda opozycja, pomogłaby wyjaśnić wszystkie wątki afery?
- Polskie państwo mimo wszystko, a może wskutek beztroski czy braku fachowości szefa służb CBA, który złożył doniesienie do premiera o zagrożeniu, którego nie było, okazało się mocne. Nikt nie wykreślił tego zapisu w ustawie o grach i zakładach wzajemnych mimo nacisku znanych i znaczących osób w Platformie Obywatelskiej. Więc teraz trzeba dać temu państwu jeszcze jedną szansę. Jeżeli organa ścigania do końca roku wszystko wyjaśnią, co powinny - a dylematów jest parę - to nie ma co powoływać komisji śledczej. Jak zwykle niczego ona nie wyjaśni, poza "biciem piany". Tym bardziej że z końcem roku kończy sprawę komisja do spraw Blidy. Więc wtedy można by powołać kolejny taki organ, jeśli państwo polskie sobie z obecnym problemem nie poradzi. Na razie wierzę, że nie będzie tutaj żadnego "hamowania" i wszystkie niuanse zostaną wyjaśnione, łącznie z ewentualnym aspektem sprawy pana wicepremiera Schetyny.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-10-07

Autor: wa