Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Inflacja pod kontrolą. Dług i złoty już nie

Treść

Przed końcem roku nie będzie podwyżki stóp procentowych, ponieważ inflacja utrzyma się w granicach celu Narodowego Banku Polskiego. Tym, co niepokoi Radę Polityki Pieniężnej, która dziś zbiera się po raz pierwszy pod kierownictwem Marka Belki, jest dramatyczna sytuacja budżetowa i to, że rynki zaczynają nerwowo reagować na brak propozycji reform ze strony rządu PO - PSL.
Na dwudniowym posiedzeniu zbiera się dzisiaj Rada Polityki Pieniężnej, po raz pierwszy pod kierunkiem nowego prezesa NBP Marka Belki. Ekonomiści nie spodziewają się żadnych niespodzianek. Panuje zgodna opinia, że stopy procentowe zostaną utrzymane na dotychczasowym poziomie. Główna stopa NBP wynosi 3,50 procent.
- Nie ma istotnych powodów do podejmowania ruchów na stopach procentowych - uspokajał w połowie miesiąca prezes Belka. Jego zdaniem, polityka pieniężna prowadzona dotychczas przez NBP była właściwa i w związku z tym żadnych "rewolucji" nie będzie. Dane o inflacji bazowej opublikowane przez NBP wskazują na jej dalszy spadek. Wskaźnik inflacji w maju wyniósł 2,2 proc., tj. znajdował się w dolnym paśmie celu inflacyjnego NBP, który wynosi 2,5 proc., z możliwością odchylenia o 1 punkt procentowy w górę lub w dół.
Według członka RPP prof. Adama Glapińskiego, stopniowego wzrostu cen można się spodziewać od września, ale nadal inflacja będzie utrzymywała się w granicach celu. Rada zmuszona będzie zareagować podniesieniem stóp dopiero pod koniec roku lub na początku roku 2011. Zdaniem Glapińskiego, potrzebny będzie jednorazowy ruch w górę o 50 punktów bazowych, po czym powinna nastąpić stabilizacja.
Rynki reagują
Tym, co naprawdę niepokoi członków RPP, jest nie zagrożenie inflacją, lecz zła sytuacja budżetu i związane z tym wahania kursu walutowego. Złoty, który od roku pozostawał w trendzie aprecjacji (umocnienia), ostatnio podlega coraz silniejszym dziennym wahaniom. Wczoraj znów się osłabił. Według kursu NBP za jedno euro trzeba było zapłacić 4,11 zł, a za dolara - 3,32 złotego.
- Złoty się osłabia, bo sytuacja budżetowa jest krucha - uważa prof. Andrzej Kaźmierczak z RPP. Rząd niewiele robi w kwestii konsolidacji budżetu, opóźnia zmniejszenie deficytu budżetowego, czym wywołuje niepokój agencji ratingowych. Agencja Fitach zagroziła, że jeśli nadal Polska będzie zwlekała z koniecznym zmniejszeniem deficytu, skłonna jest obniżyć rating naszych obligacji skarbowych. To zaś wiązałoby się ze wzrostem rentowności obligacji i wzrostem kosztów rolowania długu publicznego, który sięga 700 mld zł, a do końca roku może przekroczyć 800 miliardów. Rynki szybko reagują na te dane. - Rośnie oprocentowanie polskich obligacji 10-letnich. Ich rentowność jest już o 3 punkty procentowe wyższa niż obligacji niemieckich, podczas gdy przed rokiem różnica wynosiła 2 punkty procentowe - zwraca uwagę prof. Kaźmierczak. - Jednocześnie gwałtownie spada popyt na nasze obligacje. Obecnie osiągnął poziom równowagi, podczas gdy wcześniej popyt wielokrotnie przekraczał podaż - dodaje.
Pod twardą ręką MFW
Rynki czekają, co zrobi minister finansów. Ale są wybory i rząd milczy. Premier Donald Tusk skorzystał natomiast z pomocy nowego szefa NBP, który udzielił ministrowi finansów Jackowi Rostowskiemu zgody na ustanowienie elastycznej linii kredytowej w Międzynarodowym Funduszu Walutowym. Tym razem nie będzie to, jak w ubiegłym roku, linia na ewentualne zasilenie rezerw walutowych NBP, lecz środki walutowe, które rząd może wykorzystać na potrzeby budżetu. Ewentualne skorzystanie z tej linii kredytowej przez rząd zwiększy zadłużenie publiczne, a jednocześnie ściągnie na Polskę twardą rękę MFW, który uzależnia kolejne transze kredytu od wdrożenia ostrego reżimu oszczędnościowego. MFW znany jest na świecie z tego, że zmusza swoich podopiecznych do naprawdę bolesnych pociągnięć. - Kredyt z MFW ma przywrócić zaufanie rynków do Polski. Rząd będzie musiał przedstawić konkretne propozycje radykalnego zmniejszenia deficytu budżetowego - tłumaczy prof. Kaźmierczak.
Jeśli rząd nie zejdzie z deficytem poniżej obecnych ponad 7 proc., to - zdaniem innego członka RPP Jerzego Hausera - Rada powinna pomyśleć o podniesieniu stóp procentowych. - Polityka pieniężna musi być dostosowana do fiskalnej - podkreślił Hauser.
Za mocny frank
Ostatnie znaczne wahania kursu złotego są pochodną nie tylko naszej sytuacji wewnętrznej, ale i sytuacji w Europie oraz relacji na globalnych rynkach walutowych. Walutą, której perspektywy wydają się obecnie najbardziej stabilne, jest frank szwajcarski. - Frank szwajcarski jest ostoją wartości - umacnia się i do euro, i do dolara, i niestety umacnia się także do złotego. Przekroczył granicę 3 zł, powyżej której kredytobiorcy spłacający kredyty hipoteczne we frankach szwajcarskich będą mieli poważne trudności ze spłatą - ocenia Jerzy Bielewicz, szef Stowarzyszenia "Przejrzysty Rynek". Dalsze osłabienie złotego niesie, jego zdaniem, ryzyko dla sektora bankowego. Banki mogą mieć kłopoty, gdy wzrośnie pula złych kredytów. Pojawiły się ostatnio głosy, że NBP mógłby silniej oddziaływać na kurs walutowy, np. mógłby utrzymywać go w określonych widełkach. - To by oznaczało, że odchodzimy od strategii celu inflacyjnego na rzecz strategii kursu walutowego, a te dwie strategie mogą być ze sobą sprzeczne - uważa prof. Marek Belka, prezes NBP.
Małgorzata Goss
Nasz Dziennik 2010-06-29

Autor: jc