Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Iluzja budżetowa rządu Tuska

Treść

Po ośmiu miesiącach 2008 roku deficyt w budżecie państwa wynosi - zdaniem resortu finansów - 700-750 milionów złotych. Jednak według założeń budżetowych powinniśmy już do tego czasu osiągnąć deficyt budżetowy na poziomie 15,5 miliarda złotych. Na cały rok zaplanowano około 24 miliardów złotych deficytu. Niewykluczone jest, że opracowując budżet na 2008 r., rząd Donalda Tuska ukrył pewne przychody, być może w celu uniknięcia obiecywanych podwyżek dla pracowników sfery budżetowej. Okazało się, że inflacja w Polsce jest wyższa, niż zakładano, a więc ceny są wyższe i co za tym idzie - wyższe są wpływy z podatku VAT. Prawdopodobnie wzrost gospodarczy jest wyższy, niż zaplanowano. - Celowo planuje się wzrost na niższym poziomie, niż można osiągnąć, żeby pokazać, że dochody są wyższe, niż planowano. Tworzy się sukces w postaci mniejszego deficytu. To jest iluzja budżetowa - ocenia prof. Jerzy Żyżyński, ekonomista z Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego. Z powodu znacznie wyższego poziomu inflacji siła nabywcza płac spada, w związku z czym pracownicy żądają rekompensat za spadek realnej płacy. Profesor Andrzej Kaźmierczak, ekonomista z UW, jest zdania, że żądania płacowe pracowników są uzasadnione. - Płace w gospodarce w ujęciu procentowym powinny wzrastać w tym samym tempie co zyski przedsiębiorstw. Tymczasem w bieżącym roku tempo wzrostu zysków wynosi 26 proc., a płac zaledwie 12 proc., w sferze budżetowej nawet 5 proc. - podkreśla. Tłumaczenia wielu ekonomistów, że wzrost płac może spowodować dalszy wzrost inflacji, okazują się zupełnie nieuzasadnione. - Trzeba podkreślić, że wzrost płac nie jest żadną przyczyną wzrostu inflacji, tylko jej skutkiem - zauważa prof. Kaźmierczak. Trzymają zaskórniaki? Możliwości ukrycia przychodów nie wyklucza prof. Żyżyński, który jest zdania, że opracowując roczne zestawienia przychodów i wydatków państwa, ministrowie stosują niewłaściwe metody. - Ukrycie przychodów może mieć miejsce, ale moim zdaniem po prostu źle zaplanowano przychody budżetowe - uważa prof. Żyżyński. - Jeśli chcemy mieć sprawną służbę zdrowia, to musimy ją odpowiednio dofinansować. Podobnie w nauce i innych dziedzinach - dodaje. Jerzy Żyżyński zwraca uwagę, że zaniża się dochody, by później wykazać, iż zmniejszyło się znacznie zaplanowany deficyt. Według niego, uzdrawianie finansów publicznych nie może polegać na tym, że wykazuje się niższy deficyt, zmniejszając wydatki publiczne, tylko na tym, iż na właściwym poziomie finansuje się obszary, za które państwo odpowiada. Oficjalne dane o szacunkowym wykonaniu budżetu państwa do końca lipca podane przez Ministerstwo Finansów wskazują, że w budżecie państwa mamy deficyt 2,67 miliardów złotych. Po sierpniu deficyt miałby jednak spaść, jak poinformowała Polską Agencje Prasową wiceminister finansów Elżbieta Suchocka-Roguska, do około 700-750 milionów. Mimo relatywnie niskiego deficytu po 8 miesiącach Suchocka-Roguska podtrzymała prognozę, że w całym roku deficyt wyniesie około 24 miliardów złotych. Według najnowszych szacunkowych danych po lipcu br. deficyt budżetowy wyniósł 9,9 proc. rocznego planu. Przez 7 miesięcy budżet wydał natomiast 153 mld 622,5 mln złotych, czyli 49,7 proc. planu wydatków na cały rok, a pozyskał 150 mld 943 mln zł dochodów - co stanowi 53,5 proc. planu rocznego. Artur Kowalski Paweł Tunia "Nasz Dziennik" 2008-08-30

Autor: wa