Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Hutnik Kraków - Sandecja 1-0

Treść

Bez punktów powrócili z Krakowa piłkarze Sandecji. Na inaugurację wiosennej rundy rozgrywek nie sprostali aspirującemu do drugiej ligi Hutnikowi, przegrywając z nim w minimalnych rozmiarach.



Sądeczanie wstydu jednak nie przynieśli. Przez pełne 90 minut walczyli z faworytami jak równy z równym, w pełni zasługując na remis. O niepowodzeniu zadecydował brak skuteczności, będący, nie od dzisiaj zresztą, ich podstawową bolączką.

Poddając ocenie występ biało czarnych na Suchych Stawach, należy koniecznie mieć na uwadze skład, w jakim przyszło im podjąć rywalizację z wymagającym rywalem. Trener Bogusław Szczecina nie mógł skorzystać z usług kilku zawodników, wybiegających na co dzień w podstawowym zestawieniu. Rozsypała się defensywa: z powodu kontuzji nie zagrała para stoperów Jarosław Kandyfer - Dawid Szufryn, a występ Tomasza Rusina do ostatniej chwili znajdował się pod dużym znakiem zapytania. Tymczasem akurat ta formacja stanęła na wysokości zadania, tylko raz, i to dzięki szczęśliwemu dla rywali zrządzeniu losu, dając się zaskoczyć. W ataku widoczny był natomiast widoczny brak Pawła Kozuba oraz imponującego bramkostrzelnością w sparingach Michała Gurby. Po kilku dokładnych zagraniach świetnie usposobionego w sobotę Dawida Floriana nie było po prostu komu nogi do piłki przyłożyć.

Szkoda oczywiście straconego przez Sandecję punktu. Krakowska przegrana jej sytuacji w tabeli nie poprawi. Paradoksalnie, okoliczności, w których nastąpiła, pozwalają jednak z większą dozą optymizmu spojrzeć w przyszłość. Drużyna udowodniła, że tworzy monolit, że drzemią w niej spore możliwości, że nawet kadrowo pokiereszowana zdolna jest do nawiązania walki z każdym trzecioligowym przeciwnikiem. I w takim przeświadczeniu pozostaje nam oczekiwać na pierwszy wiosenny występ MKS u przed własną publicznością.

DANIEL WEIMER

Punkt jak psu buda

WITOLD WĄSIK: - Szczerze mówiąc, biorąc pod uwagę skład, w jakim udawaliśmy się do Krakowa, obawiałem się, że będzie gorzej. Tymczasem przez pierwsze 20 minut to my dyktowaliśmy wydarzenia na boisku, wykonując kolejno sześć czy siedem rzutów rożnych. O wyniku przesądził strzał życia, jaki przytrafił się jednemu z krakowian. Niesiona przez wiatr piłka wylądowała w okienku bramki Staszka Bodzionego. Do końca zawodów próbowaliśmy odrobić stratę, byliśmy kilka razy blisko celu, zawiodła wszak skuteczność. Szkoda, punkt należał się nam bowiem jak psu buda. Przegrana nie zmienia wszak faktu, że jestem podbudowany postawą zespołu. Jeśli chłopaki z podobnym do zaprezentowanego w sobotę zaangażowaniem zagrają również w kolejnych meczach, nie powinno być źle.
WYSŁUCHAŁ: (DW), "Dziennik Polski" 2007-03-26

Bodziony 6, Damasiewicz 6, Świerad 5, Polański 5, Rusin 5 - Gryźlak 4, Ciastoń 4, Szczepański 4, Zawiślan 4 - Florian 7, Zachariasz 4.

Wystąpili również Nieć, Nowak i Zagórski, grali jednak zbyt krótko, by można ich było sklasyfikować.

Autor: ea