Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Gubernator Moskwy na salonach

Treść

Przed wizytą prezydenta Rosji w Polsce Bronisław Komorowski naradzał się z byłymi premierami i prezydentami. Wśród "ekspertów" do spraw stosunków polsko-rosyjskich znalazł się Wojciech Jaruzelski. Twórca stanu wojennego, który prosił sowieckie władze o pomoc w zbrojnej pacyfikacji "Solidarności", radził prezydentowi niepodległej Polski, jak rozmawiać z rosyjskimi władzami. - Jaruzelski to ekspert od pilnowania interesów rosyjskich w Polsce - mówi opozycja.
O tym, że były I sekretarz PZPR, twórca stanu wojennego i podsądny w dwóch procesach: o sprawstwo kierownicze pacyfikacji robotników Wybrzeża w grudniu 1970 roku oraz wprowadzenie stanu wojennego, weźmie udział w naradzie byłych premierów i prezydentów podczas środowej Rady Bezpieczeństwa Narodowego, poinformowano we wtorek po południu. Zaproszenie wywołało konsternację. Ale trudno je uznać za przypadkowe. Już z okazji Święta Wojska Polskiego Bronisław Komorowski chciał odsłaniać pomnik na zbiorowej mogile bolszewickich żołnierzy pod Ossowem, a 9 maja wziął udział w rosyjskich obchodach 65. rocznicy zakończenia II wojny światowej, czemu w Polsce patronowała akcja palenia zniczy na grobach czerwonoarmistów. Wszystko to po katastrofie smoleńskiej i oddaniu przez rząd Donalda Tuska śledztwa w tej sprawie w ręce Rosjan. Sam Jaruzelski poparł Komorowskiego w wyborach prezydenckich i był obecny podczas uroczystości jego zaprzysiężenia.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński, który jako jedyny z liderów partii parlamentarnych nie jest już członkiem Rady i nie przybył na wczorajsze spotkanie, nie ma wątpliwości, jak należy oceniać pomysł udziału Wojciecha Jaruzelskiego w jej posiedzeniu. Jego zdaniem, zaproszenie to jest "konkretną demonstracją polityczną", która - podobnie jak niedawne decyzje o odznaczeniu m.in. Adama Michnika Orderem Orła Białego czy dobór prezydenckich doradców spośród byłych działaczy Unii Demokratycznej - jest powrotem do czasów Okrągłego Stołu.
- To niekoniecznie jest żart, że za chwilę w sprawach bezpieczeństwa wewnętrznego zostanie zaproszony generał Kiszczak, a w sprawach wolności prasy Jerzy Urban - ironizował lider PiS. Jak dodał, to też pokazuje, jaka jest dziś różnica między nim a obecnym prezydentem. - Jest ona tak wielka, że naprawdę możliwość jakiejkolwiek współpracy nie istnieje - podkreślił Jarosław Kaczyński.
Innego zdania był oczywiście Donald Tusk, który nie skrytykował Komorowskiego za zaproszenie Jaruzelskiego na posiedzenie RBN, tłumacząc, że nie chce recenzować listy gości prezydenckiego Pałacu. - Jako premierowi, który uczestniczy w pracach RBN, wypada tylko być i rzetelnie przedstawić to, co ma do zrobienia. Nawet jeśli towarzystwo nie zawsze odpowiada - oświadczył premier.
Bronisław Komorowski próbował wybrnąć z zaproszenia Jaruzelskiego na posiedzenie RBN za pomocą argumentu, że 20 lat temu pełnił on funkcję prezydenta. - Mnie towarzystwo Jarosława Kaczyńskiego też by nie odpowiadało, ale myślimy o polskiej racji stanu, dlatego spotkaliśmy się w takim gronie - przekonywał, porównując szefa największej partii opozycyjnej z komunistycznym dyktatorem czasów PRL.
Tymczasem Sławomir Nowak, minister w Kancelarii Prezydenta, broniąc decyzji głowy państwa w sprawie zaproszenia Jaruzelskiego na posiedzenie RBN, dwoił się i troił, by jakoś uzasadnić kolejny skandaliczny pomysł swojego szefa. Argumentował, że twórca stanu wojennego jako były prezydent nie mógł nie zostać zaproszony na to posiedzenie. Co więcej, zachwalał jego zalety. - Mało kto pamięta, że ma wiedzę na temat Rosji, spraw wewnętrznych Rosji. Jest dosyć poważnym ekspertem. Nie można nikogo deprecjonować - mówił wczoraj rano w rozmowie z Radiem Zet.
Jarosław Sellin, poseł PiS, podkreśla, że jeśli już Jaruzelski jest "ekspertem", to raczej od tego, w jaki sposób pilnować interesów rosyjskich na terenie Polski. - Czasy się zmieniły, Polska się zmienia, jest państwem niepodległym, dlatego gest prezydenta Komorowskiego należy raczej odbierać jako policzek dla tych wszystkich, którzy brali udział w opozycji w czasach PRL i walczyli o wolność Polski - mówi zdumiony były działacz Ruchu Młodej Polski.
Rada zajęła się wczoraj sprawą relacji polsko-rosyjskich w związku z planowaną na 6 grudnia wizytą w Warszawie prezydenta Dmitrija Miedwiediewa. Oficjalnie miała też zostać opracowana strategia stosunków Polski z Rosją.
Komorowski oświadczył, że nie liczy na wielki przełom w relacjach z Rosją. - Rozpoczynamy marsz w dobrą stronę - stwierdził.
- Na czym polega istota tego ocieplenia stosunków polsko-rosyjskich, skoro przed wizytą prezydenta Rosji w Polsce zwoływana jest Rada Bezpieczeństwa Narodowego? Czy w związku z tą wizytą prezydent Komorowski czuje się niebezpiecznie? - pyta Jarosław Sellin.
W relacjach między oboma krajami na czoło wybija się przebieg prowadzonego przez Rosjan śledztwa w sprawie katastrofy rządowego samolotu pod Smoleńskiem. - Nie wszystkie problemy zostaną rozwiązane w sposób cudowny - studził oczekiwania prezydent, odpowiadając na pytanie, czy podczas rozmów zostanie postawiona ta kwestia. - To problem prokuratur polskiej i rosyjskiej, a my możemy tylko tworzyć odpowiedni klimat, by oczekiwania obu stron były zbieżne - uciął Bronisław Komorowski. Co więc podczas zbliżającej się wizyty powie Miedwiediewowi w tej sprawie? Nie wiadomo.
Rada Bezpieczeństwa Narodowego to z mocy Konstytucji organ doradczy prezydenta w zakresie bezpieczeństwa państwa. W jej skład wchodzą obecnie: marszałkowie Sejmu i Senatu, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, ministrowie: obrony narodowej, spraw wewnętrznych, oraz szefowie partii parlamentarnych: Donald Tusk, z PSL Waldemar Pawlak i przewodniczący SLD Grzegorz Napieralski. Na początku listopada z udziału w jej posiedzeniach oraz z członkostwa w Radzie zrezygnował prezes PiS Jarosław Kaczyński. Jak uzasadniał, wpłynął na to sposób, w jaki rząd Donalda Tuska negocjował umowę gazową z Rosją oraz brak reakcji ze strony rządu i prezydenta na zgłaszane przez kanclerz Niemiec Angelę Merkel zmiany w traktacie lizbońskim.
Co ciekawe, prezesa PiS w obronę wziął m.in. Ludwik Dorn. Na swoim blogu przyznał, że choć wcześniej krytykował Jarosława Kaczyńskiego za odmowę uczestnictwa w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego, to "dzień dzisiejszy tę krytykę unieważnił". Według niego, prezydent Rzeczypospolitej, "zapraszając na posiedzenie RBN generała Wojciecha Jaruzelskiego, sponiewierał i splugawił" majestat Rzeczypospolitej. "Tu przekroczono nie cienką czerwoną linię, ale grubą czerwoną krechę" - napisał rozgoryczony Dorn.
Maciej Walaszczyk
Nasz Dziennik 2010-11-25

Autor: jc