Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Gruzini pukają do bram NATO

Treść

W budynku Sejmu została wczoraj otwarta wystawa przygotowana przez ambasadę Gruzji poświęcona obecności żołnierzy tego kraju w Afganistanie.

Gruzini posiadają drugi co do wielkości kontyngent spośród państw spoza NATO (po Australii). Są też na drugim miejscu pod względem liczby żołnierzy w stosunku do liczby mieszkańców (po USA). - Te zdjęcia odzwierciedlają życie i zajęcia gruzińskich żołnierzy w najgorętszej części świata. Razem z Polakami i innymi partnerami walczą o pokój i stabilizację w tym trudnym regionie - powiedział Bidzina Kipiani, pierwszy radca gruzińskiej ambasady.

Gruzini są w Afganistanie od 2004 roku. Początkowo było ich 50, służyli przy zabezpieczeniu wyborów prezydenckich. Obecnie jest ich 812. Najpierw w Kabulu służyło 173 żołnierzy pod dowództwem tureckim (wcześniej francuskim), obecnie w prowincji Hellmand 755-osobowy batalion piechoty prowadzi operacje pod dowództwem amerykańskim. Do tego dochodzi dwóch wyższych oficerów łącznikowych w kwaterze sił ISAF oraz lekarz chirurg. Poza tym przez rok 11 instruktorów artylerii prowadziło szkolenia dla armii afgańskiej. Ten program zakończył się w kwietniu.

Jeszcze w tym roku zostanie wysłany kolejny batalion. Liczba Gruzinów zaangażowanych w Azji Środkowej tym samym przekroczy 1500.

Aktywność wojsk gruzińskich w misjach NATO nie jest przypadkowa. Obecni byli m.in. w Kosowie i Iraku. Rekordowym zaangażowaniem w tego rodzaju akcjach Tbilisi chce przekonać partnerów do przyspieszenia programu akcesji Gruzji do Sojuszu. - Udowadniamy, że jesteśmy nie tylko odbiorcą, ale i wiarygodnym uczestnikiem działań zapewniających bezpieczeństwo - przekonuje Kipiani.

Podczas szczytu Paktu w Bukareszcie w kwietniu 2008 roku nie udało się włączyć Gruzji (i Ukrainy) do Planu Działań na rzecz Członkostwa (MAP), mimo poparcia USA i wielu innych państw, m.in. Polski. Sprzeciwiły się temu wówczas zdecydowanie Francja i Niemcy, które obawiały się problemów w relacjach z Rosją. Kilka miesięcy później wybuchła wojna rosyjsko-gruzińska, w wyniku której Abchazja i Osetia Południowa ogłosiły niepodległość i zostały zajęte przez wojska rosyjskie. Nieuregulowana sytuacja graniczna w połączeniu ze zmianą priorytetów polityki USA znacznie oddalają perspektywę członkostwa Gruzji w NATO.

Jednak takie fakty, jak znaczący wkład w misje zagraniczne, są w Brukseli i Waszyngtonie dostrzegane. Po wyjściu z Afganistanu Francji, wbrew ustaleniom ze szczytu NATO w Lizbonie w listopadzie 2010 roku, każdy żołnierz się liczy. Mówił o tym w szczególności sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen podczas majowego szczytu w Chicago. Uczestniczył osobiście w konferencji prasowej prezydenta Saakaszwilego i zapewnił, że "Gruzja na pewno kiedyś będzie w NATO". Ale oczekiwana data ciągle nie padła. Kampania wystaw na temat udziału wojsk gruzińskich w misji ISAF w krajach członkowskich Sojuszu ma za zadanie kształtować nastawienie ich polityków do tej kwestii.

Piotr Falkowski

Nasz Dziennik Piątek, 29 czerwca

Autor: au