Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Grupa D

Treść

Po to są gwiazdy, indywidualności, piłkarze nietuzinkowi w składzie, by w najważniejszym momencie wziąć na siebie ciężar gry i samemu rozstrzygnąć o losach meczu. Hiszpan David Villa zdobył trzy bramki w pojedynku z Rosją (4:1), Szwed Zlatan Ibrahimovic w niesamowitych okolicznościach dał swej drużynie prowadzenie w starciu z Grecją (2:0). - Villa to prawdziwy brylant, ale chyba to samo mogę powiedzieć o swoim drugim napastniku, Fernando Torresie - stwierdził prowadzący Hiszpanów Luis Aragones. Miał rację, obaj zawodnicy potwierdzili swe niesamowite umiejętności, rozbijali rosyjską defensywę - aż do skutku. Bardziej spektakularnie wypadł oczywiście występ Villi, który ustrzelił hat-tricka. - To wielka sprawa, ale musimy pamiętać, że to dopiero początek turnieju - przyznał później. Napastnik Valencii przeszedł dzięki temu do historii, stając się ósmym zawodnikiem w dziejach mistrzostw Europy, który w jednym meczu zdobył trzy bramki. Przed ośmiu laty (na ME w Portugalii nikt nie trafił trzykrotnie) takim wyczynem popisali się Holender Patrick Kluivert i Portugalczyk Sergio Conceicao, wszystkich jednak bije były as reprezentacji Francji, dziś prezydent UEFA Michel Platini - w 1984 roku zaliczył bowiem dwa hat-tricki, w meczach przeciw Belgii i Jugosławii. Rosja? Atakowała, starała się, walczyła, chwilami była nawet co najmniej równorzędnym rywalem, ale nie ustrzegła się prostych błędów. One przesądziły sprawę. Jeśli ich nie wyeliminuje, pierwszy raz drużyna prowadzona przez Guusa Hiddinka zakończy udział w wielkiej imprezie na pierwszej rundzie. Dotychczas Holender zawsze miał szczęśliwą rękę. Ibrahimovic trzech goli nie strzelił, ale za to jego trafienie "otworzyło" wynik potyczki z Grecją i było ciosem rozstrzygającym. A do tego jakże pięknym! Napastnik Interu Mediolan przymierzył z ponad 20 m, z bardzo ostrego kąta, trafiając w górny róg. To była bramka-marzenie, potwierdzająca tylko niesamowite umiejętności techniczne napastnika Interu Mediolan. - Długo nie potrafiliśmy przełamać greckiej defensywy, spotkanie było bardzo trudne - powiedział potem bohater potyczki. Grecy? Cóż, delikatnie mówiąc, nie zachwycili. Ich długie, trwające po kilkadziesiąt sekund wymiany piłki w obronie wywoływały niezadowolenie kibiców, zaprezentowali piłkę opartą na żelaznej dyscyplinie, acz nieco archaiczną. Coś, co przyniosło sukces przed czterema laty, dziś już nie ma szans na powodzenie. Wszystko wskazuje na to, że obrońcy tytułu z turniejem pożegnają się szybko. - W kluczowych momentach zabrakło nam ducha walki - dodał trener Otto Rehhagel. Pisk "Nasz Dziennik" 2008-06-12

Autor: wa