Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Graś dozoruje willę niemieckiego biznesmena

Treść

Platforma Obywatelska i premier Donald Tusk niejednokrotnie podkreślali dbałość o przejrzystość działalności polityków. Czy szef rządu zareaguje teraz, gdy podejrzenia dotyczą jednego z jego najbliższych współpracowników w rządzie? O wyjaśnienie sprawy rzecznika rządu Pawła Grasia zwraca się patrząca na ręce rządzących opozycja. Graś pomieszkuje w zabytkowej willi w Zabierzowie, należącej do niemieckiego biznesmena, jedynie "za opiekę nad nieruchomością". Oszczędności posła na czynszu mogą wynosić nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych rocznie. Polityk Platformy deklaruje, że nie ma nic do ukrycia.

Willa, w której od kilkunastu lat mieszka z rodziną Graś, należy do niemieckiego biznesmena Paula Petera Roglera. Jest on właścicielem spółki Agemark sp. z o.o., której siedziba została zarejestrowana pod adresem willi. Według Krajowego Rejestru Sądowego, w zarządzie Agemark znajdują się dwie osoby: Paweł Graś i jego żona Dagmara Graś. W oświadczeniu majątkowym z 24 kwietnia tego roku poseł Platformy poinformował, że zrezygnował z działalności w tej spółce 22 lutego bieżącego roku. Z jego oświadczeń majątkowych wynika, że z zasiadania w zarządzie Agemark nie uzyskiwał dochodów.
Graś tłumaczył, że nic nie ma do ukrycia. "Super Expressowi", który jako pierwszy opisał sprawę, odpowiedział, że w willi mieszka "na podstawie umowy o świadczeniu wzajemnym". Nie płaci czynszu, lecz opiekuje się nieruchomością.
Zdaniem polityków opozycji, sprawa nie powinna rozejść się po kościach. Według byłego marszałka Sejmu Ludwika Dorna, wniosek w tej kwestii na pewno powinien trafić do sejmowej komisji etyki. "Pana premiera poprosiłem o określenie, jakie konsekwencje służbowe spotkają z jego strony ministra Grasia. Do marszałka Komorowskiego zaapelowałem o skierowanie sprawy do Komisji Etyki Poselskiej. O konsekwencje służbowe pytałem, gdyż nakaz wpisywania korzyści do rejestru nie jest opatrzony sankcją karną. Sam nie skierowałem wniosku do Komisji Etyki, gdyż jako poseł opozycji mogę być podejrzewany o czepialstwo" - napisał Dorn na swoim blogu.
Były marszałek Sejmu tłumaczy też, dlaczego, jego zdaniem, sprawa musi budzić wątpliwości. "Doniesienia prasowe wskazują, że pan Graś zawarł z panem Roglerem umowę o świadczeniu wzajemnym, na mocy której opiekuje się domem w zamian za możliwość nieodpłatnego jego zamieszkiwania. W ten sposób oszczędza w skali roku kilkadziesiąt tysięcy złotych, co czyni go beneficjentem tej nieekwiwalentnej umowy. Ustawy: o wykonywaniu mandatu posła i senatora oraz o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne, zobowiązują posła i sekretarza stanu Pawła Grasia do wpisania takiej korzyści do rejestru korzyści majątkowych prowadzonego przez marszałka Sejmu, dla posłów i Państwową Komisję Wyborczą, m.in. dla sekretarzy stanu. Te rejestry są jawne. Sprawdziłem: pan Graś nie dopełnił obowiązku umieszczenia w nich informacji o wspomnianej korzyści" - pisze Dorn.
Szef klubu Prawa i Sprawiedliwości Przemysław Gosiewski poinformował natomiast, że w czwartek zwrócił się o zbadanie kontaktów rzecznika rządu ze spółką Agemark do Centralnego Biura Antykorupcyjnego. - Zaprezentowane okoliczności wskazują na możliwość złamania przepisów ustawy z 21 sierpnia 1997 r. o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne przez pana ministra Pawła Grasia - argumentuje Gosiewski. Szef klubu PiS podkreślał, że co najmniej dziwnie wygląda to, że minister polskiego rządu mieszka za darmo w willi niemieckiego biznesmena. Tym bardziej że pod adresem, gdzie znajduje się willa, zarejestrowana jest również spółka tego biznesmena Agemark - w której zarządzie zasiadał Graś.
Artur Kowalski
"Nasz Dziennik" 2009-07-04

Autor: wa