Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Granice języka, granice poznania

Treść

"Gazeta Wyborcza" oburza się na poznański billboard informujący o nazistowskiej genezie aborcji w okupowanej Polsce. Użyte przez dziennikarzy sformułowanie "usunięte płody" w odniesieniu do zdjęć zamordowanych dzieci są wyjątkowo szokujące. Zwłaszcza że w innym artykule o tematyce przyrodniczej ta sama gazeta pisze o "małej foce w łonie matki".
"Dzięki sprzętowi USG zakupionemu w ramach projektu WWF Polska możemy zobaczyć, jak wygląda mała foka w łonie matki. Widoczna na filmie foka przyjdzie na świat w marcu. Jej matką jest Unda Marina, jedna z samic, które na stałe mieszkają w fokarium Stacji Morskiej Uniwersytetu Gdańskiego w Helu" - czytamy na portalu internetowym "GW". O ile w stosunku do zwierząt pismo nie ma wątpliwości, że z małej foczki będzie foka (po etapie życia w "łonie matki"), to w przypadku człowieka takiej pewności już nie ma. Opisując antyaborcyjny plakat Fundacji Pro, nie wspomina o małym człowieku czy dziecku, ale o "usuniętym płodzie". Hannie Wujkowskiej, lekarzowi i bioetykowi, sposób potraktowania życia ludzkiego przez "GW" kojarzy się z epoką totalitarną. - Jest to przesiąknięte ideologiami i fałszywymi nurtami naukowymi. Niektóre środowiska propagują taki punkt widzenia, deprecjonując status osoby ludzkiej - uważa Wujkowska. Jej zdaniem, przyczyną tej sytuacji jest ignorancja oraz lęk przed uznaniem prawdy naukowej, że życie ludzkie rozpoczyna się w momencie poczęcia.
"GW" jest szeroko znana ze swoich proaborcyjnych publikacji. W 2008 r. pismo z zapałem godnym lepszej sprawy lobbowało za aborcją na dziecku czternastoletniej uczennicy z Lublina.
Paweł Wosicki, prezes Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia, zwraca uwagę na wyrachowanie "GW" w stosowaniu odpowiedniego słownictwa w artykule krytykującym billboard z Hitlerem. - Wszyscy czujemy, że inaczej emocjonalnie nastawiamy się w tym przypadku do tej małej foczki w łonie jej mamy, a zupełnie odmiennie do jakiegoś anonimowego płodu, i to kobiety, która go nie chce - zauważa Wosicki. Według niego, używany język ma kapitalne znaczenie, zarówno w odniesieniu do seksualności, jak i ochrony życia ludzkiego. Podaje przykład sporządzania sondaży na temat poparcia lub braku akceptacji społecznej dla aborcji. - Możemy zadać to samo pytanie na dwa sposoby. Jeśli spytamy, czy dopuszczasz aborcję, kiedy kobieta jest w trudnej sytuacji? Wtedy pierwsze, co się nasunie odbiorcy, to odpowiedź, że tak, bo będzie się on sugerował trudną sytuacją kobiety. Natomiast jeśli zapytamy, czy dopuszczasz do zabójstwa dziecka kobiety w trudnej sytuacji? To oczywiste, że rozmówca się sprzeciwi, bo dlaczego ma zgadzać się na zabójstwo? Widać zatem, jak stawianie pytania i użycie innych słów wpływa na opis tej samej sytuacji - podkreśla prezes. Jego zdaniem, jeśli ktoś chce osiągnąć efekt i zniechęcić czytelnika do jakiejś kampanii, "w tym wypadku billboardowej Fundacji Pro, która chce pokazać okrucieństwo zabijania dzieci w łonach matek, wtedy będzie operować właśnie takim fizjologiczno-technicznym językiem, jak: 'martwe płody', co nie wzbudzi sympatii czy współczucia u odbiorcy".
Jacek Dytkowski
Nasz Dziennik 2010-03-05

Autor: jc