Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Głodówka trwa

Treść

- Jesteśmy już bardzo zmęczeni. Nie jedliśmy nic od siedmiu dni. To dziwne, ale nie czujemy głodu. Paraliżuje nas strach, co będzie, jeżeli nasze postulaty nie zostaną spełnione - mówi Mariusz Gąsiorowski, jeden z uczestników głodówki w Rafinerii Trzebinia. Dziś mija tydzień, odkąd siedmiu pracowników spółki rozpoczęło akcję protestacyjną w obronie miejsc pracy.



Protestujący walczą przede wszystkim o to, by skład celny pozostał w Trzebini. Domagają się też, by prezes Urzędu Celnego w Krakowie wstrzymał się z żądaniem spłaty 120 mln zł zaległego podatku akcyzowego do momentu wydania przez sąd prawomocnego orzeczenia w tej sprawie. Deklarują, że jeżeli te dwa postulaty zostaną spełnione, akcja głodowa zostanie przerwana. Na razie nie ma jednak szans, by całkowicie ją zakończyć.

- Postulatów jest znacznie więcej, ale te dwie sprawy są dla nas priorytetowe. Mamy informacje, że lada dzień powinna zapaść decyzja w tej sprawie. Jesteśmy dobrej myśli. Wszystko wskazuje na to, że utrzymamy skład celny. Z wypowiedzi prezesa Izby Celnej w Krakowie wynika też, że do momentu wyroku sądu nie będziemy musieli płacić tych 120 mln zł - mówi Zbigniew Mentel, wiceprzewodniczący NSZZ "Solidarność" Komisji Międzyzakładowej w Rafinerii Trzebinia, który głoduje razem z kolegami od tygodnia.

Tydzień temu głodówkę rozpoczęło siedem osób. Dwie z nich musiały zrezygnować ze względu na zalecenia lekarza. W ich miejsce przyszli już jednak nowi pracownicy. Są młodsi i mniej zmęczeni, ale tak samo przerażeni jak reszta załogi. Boją się, co będzie z nimi i ich rodzinami, jeżeli sytuacja rafinerii się nie zmieni. - Najbardziej brakuje nam nie jedzenia, ale bliskich. Ciężko znieść taką rozłąkę - podkreślają głodujący.

Przekonują, że wciąż wierzą w sens tego, co robią, ale czasem dopada ich bezsilność. Zwłaszcza że spotkanie w Ministerstwie Finansów nie przyniosło oczekiwanych rezultatów.

- Potraktowano nas niepoważnie. Do Warszawy pojechało kilku protestujących, ale na spotkanie w ministerstwie wpuszczono tylko mnie. Najpierw usłyszałem, że trudna sytuacja rafinerii to efekt działającej tu mafii paliwowej. Potem oberwało mi się za to, że uruchamiając jako pierwsi w Polsce instalacje do produkcji biodiesla, wyszliśmy przed szereg. Żadne konkrety ani deklaracje wsparcia jednak nie padły - mówi z żalem Mentel.

Wczoraj protestujący spotkali się z przedstawicielami Federacji Związków Zawodowych płockiej Petrochemii, którzy przyjechali do Trzebini, by zagrzewać ich do dalszej walki. - Jesteśmy z wami, nie przestawajcie protestować - apelowali związkowcy z Płocka.

Niewykluczone, że dziś albo jutro zapadnie decyzja prezesa Urzędu Celnego w Krakowie dotycząca najistotniejszych dla rafinerii spraw. Z kolei jutro prezes zarządu spółki Grażyna Kuś ma spotkać się z premierem Jarosławem Kaczyńskim. (LIZ), "Dziennik Polski" 2007-04-26

Autor: ea