Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Gilbert Keith Chesterton: Kara śmierci

Treść

W dzisiejszym świecie natrafiamy na wiele trudnych pytań. Skoro tak, przydałoby się, żeby ludzie przestali w końcu zadawać łatwe pytania - czy raczej, bezsensowne pytania, na które nie warto nawet odpowiadać.

Dziś rano przeczytałem dwa artykuły w dwóch doskonałych i nobliwych gazetach. Oba, tak się składa, roztrząsały ten sam problem. Jakie to dziwne - zdumiewali się ich autorzy - że patrzymy ze zgrozą na kata, ale żadnej zgrozy nie budzi w nas żołnierz, który zabijał wrogów w bitwie, albo sędzia, który wydał wyrok śmierci. Otóż, na takie pytanie potrafiłoby odpowiedzieć każde normalne dziecko. Dwunastoletni chłopiec wyjaśniłby bez wahania, że kat jest gorszy niż żołnierz, bo nie jest taki odważny. Jedyne, co robi kat, to niszczy życie. (...) Gdyby kat musiał stoczyć na szafocie walkę ze skazańcem, a od wyniku walki zależałoby, który z nich zostanie ścięty, wówczas ludzie podziwialiby kata tak samo jak żołnierza. (...) Ludzka dusza zawsze uznawała w śmierci trzy stopnie moralnej wartości. Najwyżej stoi męczennik, który ginie, ale nie zabija. Niżej znajduje się żołnierz, który ginie i zabija. Najniżej stoi kat, który zabija, choć nie grozi mu, że sam zginie. Nikt go nie lubi. Może to i niesprawiedliwe, ale nie rozumiem, jak ktoś może uważać to za dziwne. Równie infantylne i oczywiste jest pytanie dotyczące sędziego. (...) Do obowiązków kata nie należy bowiem pilnowanie, aby ktoś nie został niesprawiedliwie powieszony. A to właśnie należy do obowiązków sędziego. Sędzia nie tylko wydaje wyroki śmierci - czasami również śmierci zapobiega. (...)
Kara śmierci to problem trudny i złożony. Naprawdę nie musimy go dodatkowo komplikować, stawiając pytania, na które sami moglibyśmy odpowiedzieć, gdybyśmy zadali sobie trud i przez trzy minuty pomyśleli. Stojąc przed bolesnym i poważnym zagadnieniem, nie powinniśmy go zamazywać, roztrząsając, czemu ten, kto walczy z bronią w ręku, jest bardziej fascynujący, niż ten, który zabija związanego człowieka. (...) Darujmy sobie zbędne pytania, a wtedy będziemy mogli zająć się pytaniem nieuniknionym. (...) Nie wiem, które stronnictwo wydaje mi się bardziej drętwe i nieludzkie: czy humanitaryści, zabraniający wszelkiego wykonywania kary śmierci, czy ich przeciwnicy, którzy (z tego, co widzę) robią wrażenie, jakby egzekucje sprawiały im przyjemność. (...) W Anglii w ogóle nie rozumiemy tego problemu; uważamy na przykład, że łagodniejsze traktowanie zabójstwa w afekcie, zwłaszcza w relacjach damsko-męskich - co praktykuje się we Francji - stanowi czysty sentymentalizm. A przecież to wcale nie sentymentalizm, lecz po prostu zdrowy rozsądek. Wierny kochanek, który w ataku wściekłości za mocno uderzył kochankę, czy wierny mąż, który pomścił rozbicie swej rodziny, powinien być inaczej traktowany niż zawodowy truciciel albo wynajęty morderca. (...) Jest wysoce prawdopodobne, że ktoś, kto otruł trzy osoby dla pieniędzy, otruje kolejne trzy osoby dla kolejnych pieniędzy. Jego metody i cele są ściśle naukowe, a będąc naukowe, są również (co z upodobaniem podkreślają uczeni) z natury swej postępowe. Zawsze znajdzie się więcej trucizny, więcej ludzi i więcej pieniędzy. (...) Zbrodnia w afekcie nie przechodzi człowiekowi w nawyk - jest zbrodnią jednej kryzysowej chwili. (...) Tymczasem truciciel czy zawodowy zabójca to kreatura, przy której żadne życie nie jest bezpieczne. (...)
Jeśli o mnie chodzi, uważam, że kara śmierci powinna istnieć, ale w charakterze absolutnego wyjątku. Gdyby to ode mnie zależało, łączyłbym ją zawsze z pozbawieniem praw obywatelskich. W ten sposób byłby chociaż cień szansy, że kilku naszych rzeczywistych tyranów trafiłoby kiedyś na szubienicę.
Tłumaczenie Jaga Rydzewska
Gilbert Keith Chesterton - fragment eseju, który ukazał się w "The Illustrated London News" 6.02.1909 r. (data wydania w USA).
"Nasz Dziennik" 2009-10-02

Autor: wa