Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Generał sam zdejmie mundur

Treść

Generał Waldemar Skrzypczak przekroczył dopuszczalne granice, jednak z uwagi na okoliczności, w jakich to wykroczenie nastąpiło, nie zostanie odwołany z funkcji dowódcy Wojsk Lądowych. Wczoraj Lech Kaczyński i Bogdan Klich ustalili, że Skrzypczak pozostanie na swoim stanowisku. Jak zaznaczył prezydent, w przyszłości podobna krytyka płynąca z ust wysokich dowódców nie będzie tolerowana. To nie rozwiązało sprawy generała. Ten uznał, że minister obrony nieprecyzyjnie przekazał treść ich wcześniejszej rozmowy i zapowiedział odejście z armii. Sprawa ma jednak głębszy wymiar. Skrzypczak nie tylko nie mógł liczyć na kontynuację swej pracy w kolejnej kadencji, ale zauważał brak profesjonalnego podejścia resortu obrony do sprawy pilnych potrzeb polskiej armii.

- Pan minister Klich nie przyjechał do mnie ze spodziewanym wnioskiem o zmianę na stanowisku dowódcy wojsk lądowych. Ja się z tego bardzo cieszę, bo nie zamierzałem dokonywać tej zmiany - powiedział wczoraj w Sopocie Lech Kaczyński po spotkaniu z szefem MON. Prezydent mocno podkreślił, iż zasada cywilnej kontroli nad armią jest jedną z żelaznych zasad demokracji, a generał swoim postępowaniem ją przekroczył. - Pan gen. Skrzypczak, przy całym szacunku, przekroczył dopuszczalne granice i jeżeli zdecydowałem się na to, żeby nie odwoływać go ze stanowiska, i że z podobnym wnioskiem przyjechał pan minister, to tylko ze względu na szczególne okoliczności - mówił Lech Kaczyński. Owe okoliczności "łagodzące" to niedawna śmierć kpt. Daniela Ambrozińskiego, bolesne dla wojska zmiany w budżecie państwa, palący problem doposażenia armii w Afganistanie oraz dyskusja o długich procedurach zakupowych w armii.
Prezydent mocno podkreślił też, że w przyszłości nie będzie tolerował otwartej krytyki cywilnej kontroli nad armią przez dowódców wojskowych. - Przypadek gen. Skrzypczaka jest wyjątkowy i z góry chciałem powiedzieć, że jeżeli w innym przypadku zdarzy się, że dowódca wojskowy, który jest powoływany przez prezydenta RP, wykroczy poza granice dyscypliny wojskowej i wypowie się w sposób podobny, to będę dążył do jego odwołania - dodał. Kaczyński zauważył, że wkrótce kadencja gen. Skrzypczaka dobiega końca, a decyzja co do powołania go na kolejną kadencję jeszcze nie została podjęta.
Lech Kaczyński zaznaczył, że obecnie potrzebna jest rzeczowa dyskusja nad formą polskich sił zbrojnych i ich udziałem w różnego rodzaju misjach, a głos generała z pewnością wpłynął na jej przyspieszenie. Przyznał również, że wojskowe procedury kontrolne są potrzebne, ale "są sytuacje, w których procedury nie mogą wygrywać konfrontacji z życiem". Lech Kaczyński powiedział, że zaprosi gen. Skrzypczaka na "twardą rozmowę", bo jego wypowiedź była niedopuszczalna.
Stanowisko prezydenta podzielił Bogdan Klich. Minister obrony przyznał, że na decyzję o pozostawieniu generała na dotychczasowym stanowisku wpłynęła ich środowa rozmowa, podczas której - w ocenie ministra - generał uznał swój błąd i przyznał, że nie powinien w takich okolicznościach i w takiej formie wypowiadać słów krytyki. Generał miał się też zgodzić, że jako członek kolegium szefa sztabu jest współodpowiedzialny za decyzje dotyczące całości wojska, jak i udziału naszych sił w kontyngentach zagranicznych.
Wczoraj gen. Skrzypczak podkreślił, iż relacja Bogdana Klicha ze wspólnego spotkania nie była pełna, co uznał za uchybienie ze strony ministra i zaznaczył, że podjął decyzję co do zakończenia swojej kariery wojskowej, nie widząc dalszej możliwości współpracy z szefostwem resortu obrony.
- To, co zrobił gen. Skrzypczak, uczynił ze świadomością ryzyka zakończenia swojej kariery zawodowej. Jeżeli on sam chce się podać do dymisji, cóż, nie dziwię się takiej decyzji, szczególnie po wypowiedziach prezydenta i ministra obrony, z których można wywnioskować, że na drugą kadencję na stanowisku dowódcy WL gen. Skrzypczak liczyć nie może - zaznaczył Stanisław Koziej, generał brygady w stanie spoczynku, niezależny analityk w dziedzinie bezpieczeństwa i obronności.
Decyzja generała nie dziwi także dlatego, że przy całej dyskusji na temat wyposażenia polskiej armii brakuje głosów krytyki poczynań MON w tym zakresie. Zapotrzebowanie na sprzęt w Afganistanie gen. Skrzypczak zgłaszał do resortu jeszcze w 2007 roku. Dopiero w odpowiedzi na kolejną śmierć polskiego żołnierza ministerstwo przyspieszyło prace nad tzw. pakietem afgańskim. Decyzję gen. Skrzpczaka niejednoznacznie skomentował Aleksander Szczygło, szef BBN, który tylko lakonicznie powiedział, iż "wydaje się, że problemy w MON są większe, niż nam się wydaje".
Marcin Austyn
"Nasz Dziennik" 2009-08-21

Autor: wa