Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Gdzie dziś umierają za Chrystusa

Treść

Zdjęcie: / Reuters

W homilii wygłoszonej 4 kwietnia w kaplicy Domu św. Marty Papież Franciszek stwierdził: „Ośmielę się powiedzieć, że być może dzisiaj jest tyle samo bądź nawet więcej męczenników niż w pierwszych wiekach, ponieważ temu światowemu społeczeństwu, temu spokojnemu społeczeństwu, które nie chce problemów, [chrześcijanie] mówią prawdę i głoszą Jezusa Chrystusa. Śmiercią albo więzieniem karze się ich za posiadanie w domu Ewangelii, za nauczanie katechizmu, i dzieje się to dzisiaj w niektórych częściach świata! Pewien katolik z jednej z nich mówił mi, że nie wolno im się razem modlić. To zabronione! Można się modlić tylko samemu i w ukryciu. Ale oni pragną celebrować Eucharystię, więc jak to robią? Organizują przyjęcie urodzinowe, udają, że obchodzą urodziny, i tam odprawiają Mszę św. przed przyjęciem. A kiedy widzą, że zbliżają się policjanci, natychmiast wszystko chowają i zaczynają się bawić. Po wyjściu policji wracają do Mszy Świętej. Muszą tak postępować, ponieważ wspólna modlitwa jest zakazana. I to dzisiaj”.

Papież Franciszek w ciągu niespełna 1,5 roku pontyfikatu wspominał ponad dwadzieścia razy chrześcijan prześladowanych na świecie. Nie wiedzieć czemu nie jest to ta część jego nauczania, którą uwypuklałyby media głównego nurtu, mimo że Franciszek starał się zwrócić uwagę na ten temat bardziej niż jego poprzednicy na Stolicy Piotrowej, a już na pewno bardziej niż jakikolwiek światowy przywódca polityczny.

Współcześni męczennicy

W nauczaniu Papieża Franciszka odnoszącym się do prześladowanych chrześcijan można wyróżnić cztery główne punkty. Przyjrzyjmy się im wspólnie, ponieważ wiele nam one mówią zarówno o chrześcijanach, którzy dziś w wielu częściach świata – nie tylko w przenośni – wracają na krzyż, jak i o przyczynach, dla których Zachód milczy.

Punkt pierwszy: „Chrześcijańskich męczenników jest dzisiaj więcej niż w pierwszych wiekach Kościoła”. Prawdziwą epoką męczenników jest właśnie nasza epoka. Było to istotną kwestią już w nauczaniu św. Jana Pawła II, który zachęcał, by nigdy nie zapomnieć o męczennikach XX wieku, począwszy od chrześcijan wymordowanych przez komunizm, który tak dobrze był mu znany.

To, że w naszych czasach jest więcej męczenników niż w okresie prześladowań rzymskich, jest faktem potwierdzonym przez statystyki. Największym światowym instytutem statystycznym zajmującym się religiami jest Center for Study of Global Christianity kierowany aż do 2011 r. przez Davida B. Barretta (1927-2011), a obecnie przez prof. Todda M. Johnsona, którego Papież przyjmował kilka miesięcy temu. W 2000 r. Instytut postanowił obliczyć liczbę chrześcijan zamordowanych za wiarę w Jezusa Chrystusa do końca XX wieku. W podsumowaniu Barrett podał, że w dwóch pierwszych tysiącleciach zabito blisko 70 milionów chrześcijan, z czego 45 milionów przypada na sam XX wiek. Tylko w XX w. wymordowano więcej chrześcijan aniżeli we wszystkich poprzednich wiekach razem wziętych.

Punkt drugi nauczania Papieża Franciszka: chrześcijanie pozostają obecnie najbardziej prześladowaną mniejszością na świecie. To również wynika ze statystyk. Barrett i Johnson stwierdzają, że również w XXI w. chrześcijanie reprezentują ponad 75 proc. prześladowanych ze względu na wyznawaną wiarę.

Jest rzeczą słuszną mówienie o innych mniejszościach prześladowanych zarówno dzisiaj, jak i w przeszłości (sam Papież Franciszek poprosił o wybaczenie za współudział katolików w prześladowaniu żydów i zielonoświątkowców), ale hipokryzją jest, jeśli zapomina się o mniejszości największej i najbardziej prześladowanej: o chrześcijanach, a wśród nich o katolikach.

Zabitych wciąż przybywa. Trwa walka medialna kontestująca podaną przez Johnsona liczbę 105 tys. chrześcijan mordowanych każdego roku, co oznacza, że co 5 minut ginie jeden wyznawca Chrystusa. Liczbę tę podważa szczególnie brytyjska telewizja BBC, a także poważni badacze, choć niespecjalizujący się w tych statystykach, jak np. wybitny socjolog Rodney Stark.

Dlaczego nas prześladują?

Punkt trzeci: Papież Franciszek naucza, że nie wystarczy podawać liczby zabitych, trzeba zawsze zadawać sobie pytanie, dlaczego nas prześladują. W innej homilii wygłoszonej 4 marca 2014 r. również w Domu św. Marty, używając właściwego dla siebie języka, Papież zdefiniował chrześcijańskie życie jako „sałatę skropioną oliwą prześladowania”. Prześladują nas, ponieważ mówimy prawdę, ponieważ głosimy Ewangelię, która z różnych przyczyn wadzi potęgom i agresorom tego świata, począwszy od islamskich fundamentalistów, po północnokoreański komunizm oraz królującą na Zachodzie dyktaturę relatywizmu. Solidarność z prześladowanymi braćmi jest punktem wyjścia, ale punktem docelowym jest krytyka ideologii, które prowadzą do ich śmierci. To dlatego, że nie ma woli, by do tej krytyki dojść, sfery polityczne i medialne Zachodu tak często ukrywają proporcje ludobójstwa chrześcijan.

Kto zabija chrześcijan? Skąd bierze się owa doroczna liczba 105 tys. zamordowanych? Możemy wyróżnić trzy duże ćwiartki. Pierwsza obejmuje islamski ultrafundamentalizm, który w krajach z większością muzułmańską dąży do „czystki religijnej” zbliżonej do haniebnych „czystek etnicznych”. Zmierza do zabicia wystarczającej liczby chrześcijan, by inni, sterroryzowani, uciekli i opuścili ziemie, na których żyją od wieków, a w niektórych przypadkach nawet od tysiącleci. Na tym polega strategia terrorystycznych oddziałów milicji ISIS (Islamskie Państwo Iraku i Lewantu) w Iraku i Syrii, Boko Haram w Nigerii, najbardziej skrajnej części Islamskich Sądów w Somalii, sił politycznych, które bronią haniebnego prawa o bluźnierstwie w Pakistanie.

Druga ćwiartka należy do wciąż istniejących reżimów komunistycznych. Korea Północna zajmuje niechlubne pierwsze miejsce wśród krajów świata, gdzie bycie chrześcijaninem jest najbardziej ryzykowne. Również w Chinach – mimo wzlotów i upadków, otwarcia dialogu także z Watykanem, po którym następowały nagłe i nieprzewidziane zamknięcia – nie brakuje kapłanów i biskupów wiernych Rzymowi oraz protestanckich pastorów, którzy przez swoją misyjną działalność stają się zbyt widoczni, wskutek czego „znikają” i już nigdy ich nikt nie odnajdzie. Niestety rozwój gospodarczy w Chinach nie idzie w parze z rozwojem wolności religijnej…

Trzecia ćwiartka dotyczy konfliktów etniczno-nacjonalistycznych i plemiennych, które mieszają religię i politykę. W indyjskim stanie Orissa kapłani i protestanccy misjonarze są żywcem paleni przez nacjonalistów, dla których porzucenie hinduizmu jest równoznaczne z porzuceniem narodowej tożsamości. W Republice Środkowej Afryki i w Kongo milicje plemienne mordują chrześcijan, którzy z przyczyn związanych z wyznawaną wiarą bądź moralnością nie godzą się na werbowanie ich przez grupy odpowiedzialne za okrucieństwa i rzezie. A wszystko to dzieje się za przyzwoleniem Zachodu, który zbyt często odwraca się w drugą stronę.

Dyktatura „słusznego myślenia”

I tu dochodzimy do punktu czwartego. Sam Papież Franciszek zawsze pamięta o tym, by przypominać, że Zachód ma trudności w ujawnianiu prześladowań w Afryce i Azji, ponieważ także na Zachodzie chrześcijanie są często prześladowani przez dyktaturę „jedynie słusznego myślenia”, które dyskryminuje, a także zabija tych, którzy się nie podporządkują.

W 2013 r. Papież poświęcił mały cykl homilii w Domu św. Marty tematowi nowego totalitaryzmu, „myślenia bez kręgosłupa”, które staje się jedynie słusznym i zamyka chrześcijanom usta. Franciszek czerpał przy tym inspirację z powieści „Pan świata” autorstwa Roberta Hugh Bensona (1871-1914), anglikańskiego pastora, syna arcybiskupa Canterbury, który nawrócił się na katolicyzm i w Kościele katolickim przyjął święcenia kapłańskie. 18 listopada 2013 r. Papież porównał scenariusz opisany przez Bensona odnoszący się do naszych czasów z biblijnym wątkiem z Księgi Machabejskiej, kiedy to „król nakazał w całym swoim królestwie, ażeby wszyscy utworzyli jeden lud i aby każdy porzucił swoje obyczaje.

Nie chodzi tu o piękną globalizację jedności wszystkich narodów, w której każdy naród zachowuje własne obyczaje, ale o globalizację hegemonistycznego uniformizmu, o jeden sposób myślenia”. To właśnie – wyjaśnił Papież – dzisiaj nazywa się nowym porządkiem świata, który jednak Biblia nazywa już „ohydą spustoszenia” i czczeniem bożków narzuconych przez silniejszych.

„Czy to odbywa się również dzisiaj?” – zapytał Ojciec Święty. I odpowiedział: „Tak”. We fragmencie 1 Księgi Machabejskiej czytamy, że „wyrok królewski pozbawiał życia tego, u kogo gdziekolwiek znalazła się Księga Przymierza albo jeżeli ktoś postępował zgodnie z nakazami Prawa”. Król zaprzedał się bowiem wrogom Boga. „O tym właśnie – zauważył Papież – czytaliśmy w gazetach w ostatnich miesiącach”.

Również dzisiaj chrześcijanie narażają się na więzienie albo coś gorszego, jeśli nie godzą się na handlowanie swoją tożsamością. Papież przywołał wówczas powieść „Pan świata”. Książka ta, powiedział Franciszek, słusznie odsłania „ducha światowości, który prowadzi nas do apostazji”, ducha, który również obecnie zagraża Kościołowi. W rzeczywistości w Kościele jest wielu, którzy sądzą, że „powinniśmy być jak wszyscy, powinniśmy być normalniejsi, postępować jak wszyscy, kierując się ową młodzieńczą postępowością”. Niestety później są tego konsekwencje: Biblia ukazuje – tym, którzy pozostają wierni – „wyroki śmierci, ofiary z ludzi”. Myli się ten, kto myśli, że są to kwestie z zamierzchłej przeszłości. „Ale czy wy – zapytał Papież – myślicie, że dzisiaj nie czyni się ofiar z ludzi? Jest ich tak wiele! I są prawa, które te działania chronią”.

Nie można dzisiaj lekceważyć żadnej wzmianki o aborcji czy eutanazji. Ale prześladowanie chrześcijan jest powszechniejsze. Również w Domu św. Marty 29 listopada Papież Franciszek powiedział, że „myślenie bez kręgosłupa”, tj. filozoficzne ujęcie relatywizmu, zmierza do tego, by stać się „jedynie słusznym myśleniem”. Sformułowanie: „Myślę, co mi się podoba”, przedstawiane jest jako element wolności, ale w rzeczywistości jest jej zaprzeczeniem: jest wyrazem „ducha tego świata, który nie potrzebuje ludu, lecz tłumu – bezmyślnego, zniewolonego”.

28 listopada – znowu w Domu św. Marty – Papież ukazał, jakie przerażające są konsekwencje relatywizmu, który staje się „jedynie słusznym myśleniem”. Powiązał je z działaniem demona w czasach ostatecznych i ponownie przywołał powieść „Pan świata”, gdzie widzimy działanie potężnych mocy sterowanych przez Antychrysta w ostatnich dniach. Uwaga, powiedział Papież: to nie dotyczy jedynie tych, którzy żyją w państwach totalitarnych, ale dotyczy to nas wszystkich. „Chrześcijanie, którzy cierpią prześladowania, którym zakazuje się oddawania czci Bogu, są proroctwem tego, co przydarzy się nam wszystkim”.

Massimo Introvigne, tłum. Anna Bałaban
Nasz Dziennik, 16 sierpnia 2014

Autor: mj