Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Gdyby pomoc przyszła wcześniej...

Treść

Lista osób "z bliskiego kontaktu" (dotykanie, używanie tych samych naczyń), jaką po śmierci DJ "Tediego" z dyskoteki "Dragon" w Czarnym Dunajcu zestawiała Powiatowa Stacja Sanepid w Nowym Targu, powiększyła się do 156 i nadal rośnie. Lepsza wiadomość jest taka, że w najbliższym środowisku 26-letniej ofiary sepsy nie odnotowano kolejnych zachorowań.



Pierwszy rzut badań materiałów pobranych od zmarłego nie potwierdził też, by przyczyną śmiertelnego zakażenia były meningokoki. Ale badania trwają i pierwszy wynik nie zmienia rozpoznania klinicznego.

Zgon młodego czarnodunajczanina nastąpił w niedzielę nad ranem, a w poniedziałek przez stację sanepidu przewinęło się ok. 350 osób. Po wywiadzie, ustaleniu okoliczności kontaktu z chorym i stopnia narażenia były one albo uspokajane i odsyłane do domu z ulotką informacyjną, albo kierowane do lekarza pierwszego kontaktu, który aplikował im antybiotyki.

*

Lekarzem, który w minioną sobotę, ok. godz. 18, przyjechał z zespołem pogotowia na wezwanie rodziny "Tediego" jest Radosław Sosnowski z Krakowa. Uzyskane przez niego informacje o okolicznościach i przebiegu tragicznie zakończonej choroby młodego człowieka rzucają trochę światła na ten przypadek sepsy, mogą też być asumptem do refleksji nad organizacją opieki zdrowotnej w dużym, bo liczącym, ok. 180 tysięcy mieszkańców powiecie.

- Kiedy przyjechaliśmy z pogotowiem w sobotę wieczór, chory był już w złym stanie, skarżył się na bóle lędźwi - mówi dr Sosnowski. - Ponieważ ostre objawy septyczne - jak dowiedziałem się od rodziny - wystąpiły już w nocy z piątku na sobotę, a w sobotę wieczór stwierdziłem już objawy wstrząsu septycznego - jego szanse na przeżycie były niewielkie. Natychmiast przewieźliśmy go do szpitala w Nowym Targu, gdzie dokonano wkłucia centralnego, gdyż spadało ciśnienie. W przypadkach wstrząsu septycznego śmiertelność sięga 90 procent. Oczywiście rokowania byłyby lepsze, gdyby chory wcześniej trafił na oddział intensywnej opieki. Podobno czuł się źle od kilku dni, zażywał pyralginę, paracetamol. Jak mówiła rodzina, próbował szukać pomocy w opiece całodobowej. Problem polega jednak na tym, że jedyny punkt opieki całodobowej dla powiatu działa w Nowym Targu. Zapewnienie opieki całodobowej to obowiązek POZ-ów, które w praktyce wolą to zlecać wyspecjalizowanej firmie. Jeśli od piątku wieczór do poniedziałku rano jeden lekarz jeździ po całym powiecie, to trudno mówić o dostępności takiej usługi. Gdyby pacjent w takim stanie jak czarnodunajczanin był już na oddziale intensywnej opieki, gdyby pomoc lekarską miał wcześniej, jego szanse na przeżycie byłyby oczywiście większe.

Non stop działa oczywiście oddział ratunkowy, lecz wielu będzie miało opory przed wzywaniem pogotowia do pacjenta z objawami grypopodobnymi. A groźna dla życia sepsa w początkowym stadium nie daje objawów specyficznych. Rodzice 3-letniej dziewczynki z Zakopanego, zmarłej z powodu choroby zakaźnej centralnego układu nerwowego, zwracali się do lekarza pierwszego kontaktu, a jednak objawy wczesnego stadium nie zostały rozpoznane - tak były podobne do infekcji grypopodobnej.

Lekarze i epidemiolodzy nie kryją, że specjalistyczne badanie pozwalające stwierdzić infekcję meningokokową na poziomie POZ-ów jest niedostępne. Pacjent z objawami grypopodobnymi raczej więc nie zostanie na nie skierowany.

Jakąś wskazówką, czy sytuacja już jest niepokojąca, pozostaje mierzenie temperatury. Jeśli szybko narasta i utrzymuje się, sięgając ok. 40 stopni - trzeba jak najszybciej ustalić jej przyczynę. Zawsze bowiem jest to zwiastun poważnego zagrożenia.

Zdarza się też, że lekceważymy infekcje, które w połączeniu z innymi czynnikami mogą sprowadzić niebezpieczeństwo dla życia. W przypadku młodego czarnodunajczanina rodzina wspominała o infekcji, która pojawiła się kilka tygodni wcześniej. Ale związek przyczynowo-skutkowy i inne czynniki, które przyczyniły się do tragedii, raczej trudno już ustalić.

ANNA SZOPIŃSKA, "Dziennik Polski" 2007-05-09

Autor: ea