Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Gdy prowadzimy negocjacje, nie straszymy strajkiem

Treść

Ze Stefanem Kubowiczem, przewodniczącym Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność", rozmawia Magdalena M. Stawarska Z danych MEN zebranych w kuratoriach oświaty wynika, że we wczorajszym ostrzegawczym strajku nauczycieli wzięło udział prawie trzykrotnie mniej placówek, niż podają Związek Nauczycielstwa Polskiego i niektóre media. - Oczekujemy jeszcze na dane z sekcji regionalnych. Trzeba rozróżnić dwie formy poparcia dla strajku: bierną i czynną. Jeżeli chodzi o bierny udział - można sobie przypiąć wstążeczkę i mówić, że popieram strajk - wtedy będzie on miał prawie 100-procentowe poparcie. Najprawdopodobniej nie da się zweryfikować liczby czynnie protestujących, ale to nie ma większego znaczenia. Dlaczego zatem lansowane są takie statystyki? - Widać wyraźnie, że część mediów bardzo chciałaby, żeby ZNP zastrajkował. Bardzo chciałyby pokazać, że w ogóle jest strajk. Nie możemy zapominać o tym, że oświatowa "Solidarność" ma podobne postulaty protestacyjne, które najprawdopodobniej zostały nam skradzione, a nie są własnością ZNP - ale to już zostawmy. Wiadomo, że płace są za niskie, problem stanowią emerytury i niskie nakłady na edukację. SLD i ZNP przez cztery lata, gdy były przy władzy, nie zrobiły nic w związku z tymi problemami. Wiadomo, że te sprawy narastają i powodują ekscytację, niezadowolenie i rosnące napięcie. My też zdajemy sobie sprawę, że jeżeli rozmowy w ciągu tych dni i następnych przyniosłyby fiasko, to niewykluczone, że i "Solidarność" będzie chciała i musiała zastrajkować. To oznacza, że włączycie się Państwo do ostrzejszego strajku, gdyby ZNP taki zorganizował? - Mam prośbę, żeby nie mówić "włączycie się", bo do tej pory od kilkunastu lat tylko "Solidarność" była w stanie przeprowadzić normalny strajk, natomiast ZNP robi dwugodzinny strajk ostrzegawczy przed albo po lekcjach. Na razie na nic więcej ich nie stać. Czyli własnymi siłami zorganizujecie protest? - W tej chwili uważamy, że potrzebne są pilne negocjacje i my te negocjacje chcemy prowadzić, a gdy prowadzimy negocjacje, nie straszymy strajkiem. Wiemy, że część naszych nauczycieli, i nie tylko naszych, jest gotowa przystąpić do ostrej akcji protestacyjnej. Zatem nie przesądzamy, że coś takiego nie może się zdarzyć. Natomiast w dzisiejszym [wtorkowym] proteście mówiliśmy, że nie przeszkadzamy swoim członkom, ale nie widzimy też powodu popierania tego strajku, dlatego że jesteśmy w innej fazie negocjacji. Także wicepremier Roman Giertych ostatecznie skrytykował wczorajszy strajk ZNP, choć jednocześnie zaznaczył, że popiera postulaty strajkujących nauczycieli. Jak przekonywał, trwają negocjacje i takie działania w tym momencie nie służą dobru sprawy... - Nasza decyzja o tym, że nie włączyliśmy się do protestu, choć nie wykluczamy możliwości podjęcia takiego działania, jest odpowiedzią wobec tej sytuacji, która w tym miejscu jest zbliżona do wypowiedzi wicepremiera. Wiedząc o problemie nauczycieli i będąc w fazie negocjacji, nie można zaczynać od tyłu. ZNP miał prawdopodobnie inne powody do protestu. Być może uważa, że odsunięto od negocjacji, co zresztą nie jest całkiem prawdziwą informacją, gdyż nie mieliśmy takiego powodu. My negocjujemy i przedstawiamy jasno swoje plany. Premier Jarosław Kaczyński w radiowych "Sygnałach dnia" mówił wczoraj o podwyżce dla najsłabiej zarabiających nauczycieli stażystów od przyszłego roku. Jak odnosicie się do tych postulatów? - ZNP stawia postulat znacznego podniesienia płac w przyszłym roku. Podczas naszego spotkania z panem premierem, które odbyliśmy już 22 lutego, czyli znacznie wcześniej niż "obudził się" ZNP, premier mówił to samo. Podkreślał, że aby pensja nauczyciela była godziwa, powinna być o około 30 proc. wyższa niż obecnie. Ale jednorazowy skok płac jest nie do wytrzymania dla budżetu. Chcemy się dowiedzieć w trakcie negocjacji, czy jest możliwa znaczna jednorazowa podwyżka, czy też nie. Na pewno będziemy stawiali postulat, żeby w ciągu jakiegoś uzgodnionego czasu doszło do realnie dużej podwyżki. Uczestniczył Pan wczoraj w spotkaniu z wicepremierem Przemysławem Gosiewskim. Czego domagacie się od rządu? - Jednym z najważniejszych problemów jest postulat, który również nagle przypomniał sobie ZNP, że w szkole są przecież także młodzi nauczyciele, którzy też muszą wiedzieć, czy w przyszłości będą podlegać uprawnieniom do wcześniejszej emerytury. Zdaniem "Solidarności", ten zawód wymagałby, żeby istniało prawo do wcześniejszej emerytury. Na pewno będzie nas różnić to, że rząd powie, iż nie ma na to środków finansowych. My natomiast mamy pewną propozycję, której raczej nie zaakceptuje ZNP. Wiadomo, że dziś są bardzo wysokie emerytury esbecko-pezetpeerowskie z poprzednich lat i wskazujemy to jako źródło finansowania w przyszłości wcześniejszych emerytur dla nauczycieli. Potrzebne jest przyspieszenie działań, żeby odebrać zdecydowanie za wysokie i nienależne emerytury byłym funkcjonariuszom aparatu komunistycznego. Dziękuję za rozmowę, "Nasz Dziennik" 2007-05-30

Autor: ea