Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Gazowy pat

Treść

Nie ma obaw co do dalszych dostaw gazu z Rosji - przekonują przedstawiciele rządu. Powołują się przy tym na deklaracje Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa, które nie wykluczają zawarcia dodatkowego kontraktu. Opozycja obawia się jednak, że prolongowanie umów grozi nam zakręceniem kurka w razie jakiegokolwiek konfliktu z Rosją, zwłaszcza że dostawy rosyjskiego gazu stanowią aż 90 proc. naszego importu. Umowa zawarta z RosUkrEnergy wygasa z końcem 2009 roku. Głównym importerem gazu na polski rynek pozostaje Gazprom - 67 proc. dostaw, z którym z kolei umowa kończy się już z ostatnim dniem grudnia. - Mówienie o zachowaniu niezależności w branży gazowej jest o tyle bezpodstawne, że polski rynek gazowy jest zdominowany przez dostawy z Rosji, z której pochodzi aż 90 proc. ogółu importu tego surowca - mówił Marek Matuszewski. - Czy przeciętny Polak nie musi wobec tego obawiać się gwałtownego wzrostu cen gazu? - pytał Matuszewski. Według Ministerstwa Gospodarki, jednym ze sposobów zabezpieczenia źródeł dostaw tego surowca na rynek krajowy jest dywersyfikacja dostaw tak, aby uniezależnić się od gazu importowanego z jednego kraju i od jednego dostawcy. Wiceminister gospodarki Joanna Strzelec-Łobodzińska deklaruje, że do dywersyfikacji wystarczą zwiększenie krajowego wydobycia tego surowca oraz budowa terminalu gazu skroplonego w Świnoujściu. Alternatywą dla ewentualnych dostaw z Rosji miałoby być także uruchomienie gazociągu norweskiego - wspólnego przedsięwzięcia PGNiG z norweskim Gassco i duńskim Energinetem. Gazociąg ten ma biec z Morza Północnego do polskiego wybrzeża Bałtyku. Za jego pośrednictwem gaz ma trafiać również do południowej Norwegii i Szwecji. Polska odbierałaby tą drogą 3 mld m sześc. gazu rocznie. Jednak jak przyznała Łobodzińska, obie inwestycje są długoterminowe i kosztowne. Takie stanowisko krytycznie ocenili posłowie PiS. Ich zdaniem, Polska musi się liczyć z dostawcami ze wschodu, gdyż krajowe zasoby gazu to tylko 30 proc. ogółu zużycia. W przypadku nagłego braku dostaw, zapasów gazu ziemnego wystarczyłoby go tylko na kilka dni. Posłowie sceptycznie ocenili też budowę gazportu w Świnoujściu, który powstanie dopiero za kilka lat. - To inwestycja droga i długotrwała. Nie można więc mówić teraz o jakimkolwiek źródle dywersyfikacji gazu. Ponadto cena surowca podwyższana będzie wówczas przez koszty transportu, tym bardziej, że Polska nie dysponuje flotą metanowców. A poza tym ceny gazu skroplonego są wyższe od cen gazu ziemnego - zauważyli posłowie. Anna Ambroziak "Nasz Dziennik" 2008-12-19

Autor: wa