Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Gaz staniał, ale zdrożał

Treść

Mimo szumnych zapowiedzi wicepremiera i ministra gospodarki Waldemara Pawlaka, że ceny gazu ziemnego spadły, to rachunki przeciętnych użytkowników tego paliwa niewiele się zmieniły. A osoby, które zużywają mało gazu, ze zdziwieniem odnotowały kilkuzłotową podwyżkę. Stało się tak, gdyż wraz z obniżeniem cen za błękitne paliwo w górę poszły opłaty stałe i sieciowe. Wyższe opłaty przesyłowe to efekt większego zapotrzebowania na inwestycje w infrastrukturę gazową. Nowa taryfa została tak zaprojektowana, że odbiorcy obniżkę cen odczują dopiero zimą, kiedy będą zużywać więcej gazu - przy 500 m sześc. gazu miesięcznie to ok. 20 zł oszczędności. Jednak przy rachunku rzędu 700 zł to niewiele.
Jeszcze w maju za metr sześcienny gazu płaciliśmy 1,0215 zł. Do rachunku doliczany był co miesiąc abonament w wysokości 7,1 zł oraz opłata stała 32,85 zł. Rachunek dodatkowo obciążany był tzw. opłatą sieciową zmienną w wysokości 0,3132 zł za metr sześcienny (wszystkie ceny netto). Od czerwca ceny uległy zmianie. Szumnie ogłoszona została obniżka cen gazu. To jednak tylko część prawdy, ponieważ za tą obniżką poszła podwyżka pozostałych opłat. Obecnie za metr sześcienny błękitnego paliwa płacimy faktycznie mniej, bo 0,9210 zł. Jednak abonament i opłata sieciowa zmienna są wyższe i odpowiednio wynoszą 8,2 zł i 40,2 zł. Do tego doliczyć trzeba opłatę sieciową uzależnioną od ilości przesłanego gazu w wysokości 0,3553 zł za m sześc. gazu (stawki netto według cennika Karpackiego Oddziału Obrotu Gazem PGNiG SA i mogą się nieco różnić w innych regionach).
Przy tej ilości składników opłaty przeciętny użytkownik, bez zagłębiania się w liczby, tak naprawdę nie ma jasnej wiedzy, ile faktycznie płaci za korzystanie z gazu. Policzyliśmy i okazało się, że dla domostw, które gaz wykorzystują do podgrzewania wody użytkowej i w kuchenkach gazowych, wprowadzona obniżka cen de facto oznacza podwyżkę. Rzeczywisty rachunek, który analizowaliśmy, wskazywał, że za okres dwóch wakacyjnych miesięcy zużycie gazu wyniosło ok. 80 m sześc. (średnio na miesiąc 40 m sześc.). Przy takim zużyciu odbiorca otrzyma rachunek wyższy o 6,11 zł netto. Poszliśmy dalej - zużycie gazu 100 m sześc. miesięcznie, faktura - ponownie wyższa, tym razem już tylko o 2,61 zł netto. Z naszych wyliczeń wynika, że dopiero zużycie gazu na poziomie 145 m sześc. miesięcznie daje oszczędności - rzędu 2 gr netto. Trzeba jednak pamiętać, że faktura opiewa tu już na kwotę ponad 233 zł netto.
Jak usłyszeliśmy w biurze prasowym PGNiG, kwestia oceny nowej taryfy z punktu widzenia odbiorców nie jest jednoznaczna, ponieważ o ile sam gaz potaniał, to faktycznie opłaty sieciowe wzrosły. Ta podwyżka była odpowiedzią na ostatni kryzys gazowy i potrzebę większych inwestycji. "Stawki opłat sieciowych obejmują m.in. koszty wynikające z tytułu zlecania przez PGNiG SA usług w zakresie przesyłania siecią przesyłową Operatora Systemu Przesyłowego OGP Gaz - System SA, dystrybucji sieciami dystrybucyjnymi odpowiednich Operatorów Systemu Dystrybucyjnego, magazynowania w instalacjach własnych PGNiG SA oraz koszty bilansowania systemu i zarządzania ograniczeniami systemowymi dla zapewnienia poboru gazu przez odbiorcę w ustalanym w umowie miejscu jego odbioru" - czytamy w komunikacie Joanny Zakrzewskiej, rzecznik PGNiG, przesłanym do redakcji "Naszego Dziennika".
Stawki opłat sieciowych na terenie kraju nieco się różnią i ustalone są dla miejsc odbioru gazu odpowiednio z sieci operatora systemu przesyłowego - OGP Gaz-System lub operatorów systemów dystrybucyjnych, tj. Dolnośląskiej, Górnośląskiej, Karpackiej, Mazowieckiej, Pomorskiej, Wielkopolskiej Spółki Gazownictwa sp. z o.o. Warto tu zaznaczyć, że nowa taryfa ma obowiązywać do 31 marca 2010 roku.
Tańszy gaz i wyższe rachunki nie świadczą o jakości paliwa?
Sprawą nowych taryf zainteresowała nas pani Grażyna Niedbalska, dla której nowa oferta oznacza podwyżkę rachunku. Nasza Czytelniczka próbowała interweniować w tej sprawie w Mazowieckim Oddziale Obrotu Gazem, jednak tu dowiedziała się, że jeśli nie akceptuje obecnych stawek, może zrezygnować z usług dostawcy. Problem w tym, że w skali kraju konkurencji właściwie nie ma. Jedynie lokalnie pojawiają się małe firmy próbujące swoich sił na rynku gazowym. Pani Grażyna zauważyła też, iż korzystając tylko z kuchenki gazowej, zużywa zbyt dużo gazu. Chciała sprawdzić, czy dostarczane paliwo jest odpowiedniej jakości, ale w biurze obsługi klienta wykluczono taką możliwość. Tymczasem ustaliliśmy, że nad jakością gazu czuwa centralne laboratorium i w myśl zapewnień pracowników PGNiG parametry gazu przewyższają te wymagane. Pracownik biura prasowego poinformował nas także, że w przypadku wątpliwości co do jakości dostarczanego paliwa istnieje możliwość weryfikacji jakości gazu u klienta. Parametrem charakterystycznym jest tutaj ciepło spalania. Pomiary wykonują laboratoria posiadające akredytację jednostki certyfikującej, np. Instytut Nafty i Gazu w Krakowie. Jeżeli badania wykażą, że dostarczany gaz ziemny nie spełnia odpowiednich wymagań jakościowych, klientowi przysługują określone taryfowo bonifikaty. Trzeba jednak pamiętać, że w przypadku zgodności parametrów gazu z deklarowanymi przez dostawcę kosztem wizyty ekspertów obciążany jest klient. Koszt badania gazu w INiG zaczyna się od 560 złotych. Ostateczna cena jest uzależniona od tego, jak daleko pracownik Instytutu musi dojechać po próbkę, i od czasu trwania tej usługi (koń cowa suma to średnio nawet ok. 1 tys. zł).
Jak dowiedzieliśmy się w Instytucie Nafty i Gazu, parametry gazu są przez dostawcę dotrzymywane, a rzekome dodawanie do gazu ziemnego innych substancji jest mało realne, bo nieopłacalne i technicznie kłopotliwe. Wprawdzie oceny odbiorców, że gaz w kuchence pali się czerwonym zamiast niebieskim płomieniem, są trafne, ale nie muszą świadczyć o zmianie parametrów tego paliwa. Czerwony płomień najczęściej ma związek z procesem nawaniania gazu (do naturalnie bezwonnego gazu dodawana jest substancja powodująca, że czujemy ulatniający się gaz). Jeśli na skutek niedopatrzeń dostawca "przesadzi" z ilością substancji nawaniającej, efektem jest właśnie zmiana koloru płomienia. Jak usłyszeliśmy w INiG, taki gaz nie traci nic ze swych wartości opałowych.
Marcin Austyn
"Nasz Dziennik" 2009-08-07

Autor: wa