Gaz miał wybuchnąć o godzinie 7.15 rano
Treść
Mieszkańcy bloku przy ul. Kolberga 2 na spokojnym olkuskim osiedlu Słowiki przeżyli wczoraj chwile grozy. 54-letni Mirosław S., ich sąsiad z pierwszego piętra, chciał wysadzić w powietrze cały budynek.
Mirosław S. o godz. 6.13 zgłosił policji w Radomiu, że uruchomił urządzenie, które spowoduje eksplozję gazu w olkuskim bloku. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. Z budynku ewakuowano 150 osób. Pozostali mieszkańcy przebywali w pracy. Ci, którzy usłyszeli wyjące syreny i do drzwi których zapukali pracownicy pogotowia gazowego, wybiegli na zewnątrz w tym, co mieli akurat na sobie.
- W uszczelnionym mieszkaniu mężczyzny na pierwszym piętrze były odkręcone wszystkie kurki od gazu. Znaleziono także włączoną grzałkę i wyłącznik czasowy z porozrzucanymi zapałkami, co miało spowodować wybuch o godzinie 7.15. W piwnicy bloku odnaleziono podłączone do prądu żelazko, wyłącznik czasowy i papiery, które z kolei miały doprowadzić do pożaru - wyjaśnia st. post. Łukasz Czyż, rzecznik prasowy KPP Olkusz.
Zagrożenie było duże. Gdyby doszło do wybuchu, cała konstrukcja bloku runęłaby.
- Kazano nam opuścić mieszkania. Ja akurat dziś nie szłam do szkoły, ale widziałam, jak znajomi gimnazjaliści, którzy piszą dziś egzaminy, zamiast w odświętnych strojach, wybiegali w domowych ubraniach - mówiła reporterce "Dziennika Polskiego" trzynastoletnia Marta Kot z bloku przy ul. Kolberga.
Marta poszła do mieszkania koleżanki. Pozostali ewakuowani mieszkańcy obserwowali całą akcję z okien sąsiadów, u których się schronili, albo czekali w samochodach.
- To jest jak film. Trudno uwierzyć, że tylu osobom mogło stać się coś złego - mówiła Aneta Rząd.
Mieszkańcy mówią, że Mirosław S. był konfliktowy, wszystko mu przeszkadzało, często wzywał Straż Miejską lub alarmował zarząd spółdzielni.
- Znam tego pana bardzo dobrze, zawsze były z nim problemy. Mieszkańcy sygnalizowali o uciążliwym sąsiedzie - komentuje Anna Rusek, administratorka osiedla.
Chwile grozy przeżywali nie tylko mieszkańcy zagrożonego wybuchem bloku, ale i ci z okolicznych budynków. Kazimiera Kaca, której balkon wychodzi na okno Mirosława S., kręciła z niedowierzaniem głową. - Dopiero co wstałam, wyszłam na balkon, patrzę, a tu pełno policji. Nigdy nie wiadomo, kim tak naprawdę jest sąsiad, który nam się kłania co rano... Nikomu nie można ufać... - narzekała.
Około godziny 10 mieszkańcy powrócili do swoich mieszkań z zaleceniem niewłączania przez kilka godzin gazu i prądu.
Mirosław S. został zatrzymany. Prawdopodobnie zostanie mu postawiony zarzut o sprowadzenie niebezpieczeństwa życia lub zdrowia wielu osób albo dla mienia w wielkich rozmiarach. Grozi za to do ośmiu lat więzienia.
KATARZYNA GÓRSKA , "Dziennik Polski" 2007-04-25
Autor: ea