Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Gafa Kopacz

Treść

Marszałek Sejmu Ewa Kopacz "zapomniała", że delegacji na uroczystości katyńskie przewodził prezydent Lech Kaczyński.

Imię i nazwisko prezydenta Lecha Kaczyńskiego dla polityków Platformy Obywatelskiej to językowe tabu. Do incydentu doszło podczas wczorajszego posiedzenia niższej izby parlamentu, które rozpoczęło się minutą ciszy poświęconą ofiarom katastrofy pod Smoleńskiem. Zginęło w niej 96 osób, w tym para prezydencka Maria i Lech Kaczyńscy. O tym fakcie pani marszałek zdawała się jednak nie pamiętać. - Zginęło 96 osób, w tym nasze koleżanki i koledzy parlamentarzyści. Uczcijmy pamięć ofiar tej tragedii minutą ciszy - powiedziała Kopacz.
Na te słowa zareagował szef klubu PiS Mariusz Błaszczak. Parlamentarzysta uznał za niestosowne, iż Kopacz nie wspomniała, że na czele delegacji do Katynia w 2010 r. stał prezydent Lech Kaczyński. I zawnioskował o przerwę oraz zwołanie posiedzenia Konwentu Seniorów. Kopacz przychyliła się do wniosku. Po czym po posiedzeniu Konwentu sprostowała swoją wcześniejszą wypowiedź. - Przed chwilą oddaliśmy hołd wszystkim 96 ofiarom katastrofy smoleńskiej. Delegacji przewodniczył prezydent RP Lech Kaczyński, któremu towarzyszyła małżonka Maria Kaczyńska, a w jej składzie byli ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski oraz były marszałek Sejmu Maciej Płażyński. Cześć ich pamięci - powiedziała marszałek. Po tych słowach część posłów odmówiła krótką modlitwę.
- Na posiedzeniu Konwentu Seniorów zwróciłem się do pani marszałek, by naprawiła swój błąd. Mówiąc oględnie - jest czymś wysoce niestosownym, by nie wymienić prezydenta RP wśród ofiar katastrofy, który przecież przewodniczył tej delegacji. Nasz porządek konstytucyjny stanowi, że głową państwa jest prezydent. Niewymienienie pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego było czymś oburzającym - komentuje w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Błaszczak.
Kopacz nie była przekonana co do swego niestosownego zachowania, w czym wspierał ją jej partyjny kolega wicemarszałek Cezary Grabarczyk. - Pani marszałek twierdziła, że nic niestosownego się nie wydarzyło - dodaje Błaszczak. To smutne, że w sprawie katastrofy smoleńskiej nie można się było powstrzymać od takich małostkowych zachowań - kwituje Jan Dziedziczak (PiS).
Podczas briefingu prasowego w Sejmie Kopacz odniosła się do wtorkowych wystąpień prezesa PiS. Jarosław Kaczyński, który w związku z drugą rocznicą katastrofy smoleńskiej dwukrotnie przemawiał przed Pałacem Prezydenckim, mówił m.in., że ofiary katastrofy zostały zdradzone. - Musimy w jedności budować podstawy do zwycięstwa dla IV Rzeczypospolitej - wzywał Kaczyński, zaznaczając, że "nie udało się spotwarzyć tych, którzy zginęli, nie udało się skompromitować ich w oczach własnego Narodu". Odnosząc się do tych słów, Kopacz powiedziała, że "Polska pana Kaczyńskiego to jest Polska dla tych, którzy mają tylko identyczne zdanie jak on sam". - Każdy odpowiada za własne słowa, każdy też, tak jak on, żyje w kraju wolnym, gdzie może powiedzieć to, co myśli. W mojej Polsce jest miejsce zarówno dla pana Kaczyńskiego, pana Palikota, dla pana Millera, jak i dla pana prezydenta Komorowskiego - zaznaczyła. Pytana, czy może potwierdzić, że patomorfolodzy rosyjscy działali po katastrofie smoleńskiej profesjonalnie, marszałek odpowiedziała: - Uważam, że sytuacja, w której ginie 96 osób, jest sytuacją wyjątkową. Nikt nie napisał takiego scenariusza i nikt nie napisał roli, ale wiadomą rzeczą jest to, że jeśli tam są lekarze polscy i rosyjscy, każdy z nas wie, co należy do jego obowiązków.
- Pani Kopacz już raz próbowała nas przekonać, że polscy lekarze brali udział w sekcji zwłok, że miejsce katastrofy zostało zbadane na głębokość jednego metra. Okazało się to wszystko nieprawdą. Jeżeli pani Ewa Kopacz brnie dalej w to kłamstwo, to ja się dziwię takiemu zachowaniu. Jest tylko jedno wyjaśnienie - zachowała się wtedy nie tak jak powinna się była zachować polska minister i teraz stara się to ukryć - komentuje Błaszczak. - Opinia publiczna jednoznacznie negatywnie ocenia zachowanie przedstawicieli rządu Donalda Tuska po katastrofie. Dały temu wyraz tłumy zgromadzone na Krakowskim Przedmieściu w drugą rocznicę katastrofy - kwituje szef klubu PiS.

Anna Ambroziak

Nasz Dziennik Czwartek, 12 kwietnia 2012, Nr 86 (4321)

Autor: au