FINLANDIA-POLSKA 0-0 (0-0)
Treść
Polacy zdobyli punkt w Helsinkach. Po bezbramkowym remisie z Finlandią w eliminacjach do ME karty nadal rozdają więc biało-czerwoni i wydaje się, że mecze z Kazachstanem i Belgią u siebie oraz z Serbią na wyjeździe nie pozbawią ich tego przywileju. Duża do wczoraj szansa na upragniony awans do finałów ME jest teraz olbrzymia.
W pierwszej połowie oba zespoły zagrały wedle dewizy: po pierwsze, nie stracić gola. Zdominowała ich postawę, dlatego emocjonujących spięć w pobliżu celu było tyle, co kot napłakał. Początkowy kwadrans piłkarze w ogóle poświęcili na "wejście w mecz", zwłaszcza że śliska murawa na Stadionie Olimpijskim utrudniała bieganie i przyjmowanie piłki zagranej po ziemi.
Najwięcej pojedynków toczyli Sjolund z Golańskim. Zastępca Wasilewskiego początkowo padał po starciach z Finem, potem to się wyrównało. Punkt zapalny na naszej prawej flance nieco zelżał, ale w 32 min Sjolund, po wymianie piłki z A. Eremenką, pomknął lewym skrzydłem. Fin wbiegł w pole karne, zakręcił spóźnionym Golańskim i gdy składał się do strzału, piłkę nogami wygarnął mu Boruc.
Była to najlepsza akcja gospodarzy przez 45 minut. Potwierdziła się opinia o drużynie Roya Hodgsona i nim samym: to urodzeni defensorzy, znakomici taktycy, których cechuje siła i spokój, ale nie finezja i brawura. Wyłamujący się z tego schematu żywiołowy A. Eremenko dużo biegał, gestykulował, ale nabawił się jedynie kilku spalonych i żółtej kartki. W 29 min napastnik Suomi podążył za piłką podaną przez Hyypię i byłby wykorzystał kiks Boruca, lecz naszego bramkarza ubezpieczał Żewłakow. Jeszcze tuż przed przerwą Kolkka jednym zwodem "założył" Dudkę i Krzynówka, by uderzyć za bramkę.
Polacy też wielkimi wyczynami nie mogli się pochwalić. Wariant z wysokim Rasiakiem, pieczołowicie krytym przez Tihinena, nie sprawdził się. Jedyny nasz napastnik rozmijał się z piłką, podawaną mu przeważnie źle. Tylko w 15 min, gdy najlepszy wśród biało-czerwonych Błaszczykowski zagrał jak należy, Rasiak mógł się wykazać, lecz popełnił błąd w przyjęciu i szansa poszła do lamusa.
Marne były aktywa drugiego z naszych skrzydłowych, Smolarka, środek pomocy koncentrował się na destrukcji, zaś lider Krzynówek miał wiele wigoru, lecz skuteczność niską. Wykonywane przez niego rzuty rożne nie znajdowały pożądanych adresatów, a strzały były blokowane. Finowie gorąco poparli Hyypię, gdy w starciu barkiem w bark sprowadził naszego asa do parteru.
Beenhakker to człowiek czynu. Widział, że ofensywa kuleje, dlatego w przerwie zarządził korektę. Smolarek poszedł do ataku na pomoc Rasiakowi, Krzynówek przeszedł na lewe skrzydło. Z 4-5-1 zrobiło się 4-4-2.
Hodgson niczego nie zmienił, ale roszada Holendra "otworzyła" mecz. Kilka znakomitych minut miał Błaszczykowski. Po jego rajdzie, na który Kuivasto nie potrafił znaleźć recepty, w 49 min piłkę 12 m przed bramką dostał Smolarek. "Ebi" miał znakomitą pozycję, lecz uderzył lekko i w środek bramki, dlatego Jaaskelainen odetchnął. To powinno się inaczej skończyć.
Pomysł Beenhakkera mógł zaprocentować nieco później. Rasiak, jak w Chorzowie, zagrał głową do Smolarka, ten już urwał się rywalom, jednak nie zdążył trącić piłki nad czujnym Jaaskelainenem.
I od tej chwili biało-czerwoni ostygli. Finowie dostrzegli zaś luki w polskiej obronie - głównie między Golańskim a Jopem. Od 60 min przewaga Suomi zaczęła narastać. Johansson dwa razy wyskoczył wyżej od Golańskiego, ale jego główki były chybione.
To jednak nie on stanowił najpoważniejszy problem. Dobrze operujący piłką, szybcy i zwrotni A. Eremenko (wyraźnie rozkręcił się po przerwie) i Forssell mogli zniweczyć cały nasz trud. W 68 min A. Eremenko uprzedził Jopa, kopnął z 10 m w Boruca, który popełnił błąd, wypuszczając piłkę. Jop niezbyt zdecydowanie zastawiał Fina, więc ten dobił. Futbolówka przeszła Borucowi między nogami, odbiła się od bliższego słupka i wyszła na róg, defilując niemal wzdłuż linii bramkowej.
Fani gospodarzy westchnęli z zawodem. Gol był naprawdę blisko, ale to samo rzec można o trzech innych atakach Finów. W 77 min rozpędzony Forssell skutecznie manewrował przed Golańskim i zaskakująco kopnął w kierunku dalszego słupka. Przed utratą bramki uratował nas Boruc, który interweniował potem nadzwyczajnie przy główce Tihinena. Nie zatrzymali Fina Jop i Golański, za to nasz golkiper wykazał się świetnym refleksem. Po meczu nie chciał opisywać swych zagrań, więc wytypuję za Boruca: obrona strzału Tihinena to jego wczorajszy największy wyczyn.
Miałem już Dortmund, mecz Niemcy - Polska na MŚ, przed oczami. Tam też Boruc był zaporą aż do końcowych sekund, gdy padł pod gradem strzałów. Ile bym dał, żeby się to nie powtórzyło! W 87 min nawet Boruc już nic by nie poradził, bo Sjolund minął go mocnym uderzeniem. A jednak w ramach szczęśliwego wieczoru bramkarza ubezpieczał Błaszczykowski, który przyjął strzał na twarz. Soczewka boju w Helsinkach: Boruc i Błaszczykowski, najlepsi w naszym zespole, nie pozwolili Finlandii wygrać.
Mieliśmy piłkę meczową. Saganowski, wyraźnie lepszy od Rasiaka, z 18 m (85 min) przymierzył w słupek, a dobitkę Błaszczykowskiego ofiarnie zniósł któryś Fin.
Nie ma nad czym lamentować, bo zwycięstwo w Helsinkach byłoby już fanaberią. Nie zasłużyliśmy na nie, ale cel podstawowy osiągnęliśmy. Jest nim zawarcie rozejmu z wojowniczymi Finami. Pozostały nam 3 mecze w eliminacjach do ME, których szczęśliwy epilog jest już naprawdę bliski.
MAREK GILARSKI, Helsinki
"Dziennik Polski" 2007-09-13
Autor: wa