Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Fikcyjny eksport paliw

Około 2,5 mln zł stracił Skarb Państwa na fikcyjnym eksporcie

Treść

Około 2,5 mln zł stracił Skarb Państwa na fikcyjnym eksporcie do Czech biopaliw i ciężkiego oleju opałowego z Rafinerii Trzebinia. Zarobił na tym natomiast pośrednik, 47-letni krakowianin.

W grudniu 2004 r. doszło do zawarcia umowy na dostawy paliwa między dwoma spółkami z oo. - gdańską i czeską. Właścicielem obydwu spółek był 47-letni Janusz J. z Krakowa, który faktycznie podpisał umowę sam z sobą, zobowiązując się dostarczać do Czech olej opałowy ciężki oraz biopaliwa. Pierwsze zamówienia na ten towar zaczął składać w trzebińskiej rafinerii na początku ub. roku. Na początku zamówienia były niewielkie - w ciągu trzech miesięcy kupił zaledwie kilka cystern oleju opałowego (każda po 30 tys. litrów). Od czerwca zaczął już handlować pełną parą i w ciągu trzech kolejnych miesięcy zakupił w rafinerii 119 cystern - z olejem opałowym ciężkim i biopaliwami.

- Kupująca ten towar czeska spółka Janusza J. jeszcze tego samego dnia odsprzedawała go innej spółce w Gdańsku, której właścicielem był obywatel Wietnamu. A ta wskazywała bezpośrednie miejsce dostarczenia paliw na teren południowej i zachodniej Polski. Tylko dwie pierwsze cysterny faktycznie trafiły do Czech, tuż za polską granicę. Tam zostały niezwłocznie przetankowane i ponownie powędrowały do polskich odbiorców - głównie stacji paliw i baz transportowych. Pozostałe transporty jeździły prosto z rafinerii z Trzebini do polskich odbiorców, wskazanych przez gdańską spółkę - mówi Marek Kuchta, naczelnik Wydziału ds. Przestępczości Gospodarczej z Komendy Powiatowej w Chrzanowie.

Międzynarodowe dokumenty dotyczące m.in. przewozu materiałów niebezpiecznych - na których zaznaczano, że towar odebrano na obszarze wewnątrzunijnym - były już wypisywane na terenie Polski. W oparciu o nie trzebińska rafineria wystawiała fakturę VAT z zerową stawką opodatkowania, bo taka obowiązuje przy sprzedaży i eksporcie towaru na rynek państw Unii Europejskiej. Tymczasem towar faktycznie sprzedawany był w kraju. Czy rafineria o tym nie wiedziała? Można mieć poważne wątpliwości, gdyż na fakturach wystawianych w Trzebini znajdowały się adnotacje "zapłacono cały podatek akcyzowy". W przypadku eksportu kupujący wystąpiłby do rafinerii o jego zwrot. Tymczasem nie występował.

- Skoro naliczano akcyzę i nie zwracano tego podatku, to jest oczywiste, że rafineria wiedziała, że towar znajduje nabywców w kraju. Biopaliw z ok. 20 proc. domieszką komponentów, jakie produkuje się w Trzebini - zresztą sprzedawać w Polsce w tej chwili nie wolno. Więc eksport - także i ten fikcyjny - jest w tej chwili jedyną możliwością sprzedaży tego towaru - twierdzą wtajemniczeni.

Kwestii ewentualnego współudziału rafinerii w fikcyjnym eksporcie paliwa policja na razie jednak nie badała. - Czekamy na opinię organów skarbowych i wskazanie, który podmiot winien w takiej sytuacji odprowadzić należny podatek VAT - mówi Marek Kuchta.

Fikcyjny eksport paliw na razie zaowocował zarzutami poświadczenia nieprawdy w dokumentach. Przedstawiono je Januszowi J., jako właścicielowi czeskiej spółki, oraz 62-letniemu Zygmuntowi R. z Kętrzyna, który będąc właścicielem firmy spedycyjno-transportowej w Tychach, organizował transport paliw. Za to przestępstwo groziło im do 5 lat więzienia, ale dobrowolnie poddali się karze i skończyło się jedynie na grzywnie - w sumie obydwaj mają zapłacić 58 tys. zł.

Wietnamczyk, który odegrał pewną rolę w fikcyjnym eksporcie, na razie jest poza podejrzeniami. Tym bardziej, że we wrześniu ub. roku opuścił nasz kraj i zlikwidował w Gdańsku firmę. Właśnie z tego powodu - jak twierdzi Janusz J. - miał się zakończyć ten owocny dla nich interes. Według wstępnej oceny policji, jego czeska firma w ciągu 8 miesięcy ub. roku zakupiła w Trzebini paliwo o łącznej wartości 11 mln zł, a Skarb Państwa stracił na tym ok. 2,5 mln zł.

(EK)

"Dziennik Polski" 2006-07-26

Autor: ea