Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Fatalna akcja policji

Treść

Anna Ambroziak


Jak zauważyła prokurator Marta Zawada-Dybek, rzecznik prasowy katowickiej prokuratury, śledztwo wszczęto "z uwagi na wagę sprawy". - Wyjaśniamy, czy w związku z tym zdarzeniem doszło do przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy policji. Prokuratorzy podejmują intensywne działania zmierzające do wyjaśnienia tego zdarzenia - mówiła prokurator na wczorajszej konferencji prasowej. Zawada-Dybek dodała, że policjanci użyli siły fizycznej wobec obu przebywających w mieszkaniu osób. Doszło też do zniszczenia mienia wartości 15 tys. złotych. Pokrzywdzeni: kobieta i mężczyzna, mieli zostać przesłuchani wczoraj ale - jak zaznacza rzecznik katowickiej prokuratury - z uwagi na doznane przez nich obrażenia i ich stan emocjonalny nie było to możliwe. Przesłuchanie zostało przesunięte na "najbliższy możliwy czas". Do fatalnej pomyłki policji doszło w miniony wtorek. Antyterroryści weszli do jednego z mieszkań na katowickim osiedlu, gdzie brutalnie pobili dwie osoby: kobietę i mężczyznę. Według relacji policji funkcjonariusze dostali we wtorek informację, że w mieszkaniu przy ul. Orkana w Katowicach przebywa poszukiwany uzbrojony przestępca, związany z przestępczością samochodową. Wysłani tam antyterroryści wtargnęli wieczorem do jednego z mieszkań. W środku nie było jednak przestępcy, tylko dwoje mieszkających tam ludzi - kobieta i mężczyzna. Poszukiwany mężczyzna został później zatrzymany w innym mieszkaniu w tym samym budynku. Funkcjonariusze brutalnie pobili lokatorów, kopali ich po twarzy, nogach, ciągnęli za włosy po podłodze. Okazało się, że policja pomyliła piętra, w dodatku dwukrotnie - na kolejnym piętrze antyterroryści również omyłkowo weszli do mieszkania i obezwładnili innego mężczyznę. Groźny przestępca został złapany dopiero za trzecim podejściem.

Policja przeprasza
- Chciałbym wyrazić swoje najszczersze ubolewanie, że doszło do tej fatalnej w skutkach pomyłki - mówił wczoraj Andrzej Gąska, rzecznik śląskiej policji. Zastrzegł jednak, że nie doszłoby do użycia siły, gdyby para "nie stawiała oporu". Zwrócił też uwagę, że procedury w takich przypadkach zależą od tego, w jaki sposób zachowują się dane osoby. - Jeżeli mamy do czynienia z czynnym oporem, to wtedy te działania są bardziej eskalacyjne. Tu było coś w rodzaju oporu państwa, którzy byli w tym mieszkaniu. Nie było woli współpracy, nie było momentu wpuszczenia, otwarcia drzwi, by policjanci mogli wejść i sprawdzić dokładnie, czy nie przebywa tam ten niebezpieczny poszukiwany przestępca - zaznaczył rzecznik śląskiej policji. Jak tłumaczył, "jeśli taka sytuacja przebiega pokojowo, to wtedy i działania policjantów nie zawierają elementów użycia siły". Pobita para tłumaczy jednak, że przytrzymywała drzwi, nie chcąc wpuścić funkcjonariuszy, gdyż myślała, że to bandyci podający się za policjantów. - Usłyszałem: "Otwierać!". Nawet nie wiedziałem, że to policja. To padło, jak już leżałem i blokowałem drzwi. Ale wtedy to każdy bandzior krzyczy, że policja, żeby otworzyć, bo to przecież łatwiejsze - relacjonował w mediach napadnięty mężczyzna. Z kolei kobieta opowiadała, że razem z mężczyzną próbowała przytrzymać drzwi, bo człowiek w kominiarce nie pokazał żadnej legitymacji. Z poszkodowanymi zamierza spotkać się nadinsp. Dariusz Działo, komendant wojewódzki policji w Katowicach. - Aby zapewnić o tym, że mogą liczyć na naszą pomoc - przekonuje Gąska. - Wszelkie straty zostaną jak najszybciej uregulowane. Tutaj z naszej strony musi być zadośćuczynienie i nie chcemy absolutnie uchylać się od odpowiedzialności - podkreśla.

Sprawa Magdy
Prokuratura Okręgowa w Katowicach poinformowała też wczoraj, że umorzyła wątek porwania półrocznej Magdy z Sosnowca. Jak wyjaśniła prokurator Marta Zawada-Dybek, powodem umorzenia był fakt, że do przestępstwa nie doszło. - Po uzyskaniu zgody części świadków zostały przeprowadzone przez biegłych badania na wariografie, pozwoliło to na ograniczenie kręgu osób podejrzanych i ustalenie wartości dowodowej śladów ujawnionych w toku postępowania - powiedziała Zawada-Dybek. Dodała, że badań na wariografie odmówiła jedna osoba - prokuratura nie ujawnia jednak jej tożsamości. Prokuratura podała też do wiadomości, że żaden ze świadków - osób bliskich podejrzanej - nie skorzystał z prawa do odmowy złożenia zeznań. W śledztwie dotyczącym śmierci dziecka zlecono m.in. opinie toksykologiczne, histopatologiczne, genetyczne, badanie mikrośladów. Zabezpieczono też liczne dokumenty, dowody rzeczowe i analizy zapisu kilkunastu kamer oraz przeanalizowano połączenia telefoniczne. Prokuratura nie wyklucza jednak celowego pozbawienia życia dziewczynki przez osoby trzecie. - Na obecnym etapie śledztwa badane są różne wersje, w tym ta, że została ona pozbawiona życia w wyniku celowego i zaplanowanego działania osób trzecich. Istnieje prawdopodobieństwo udziału osób trzecich co najmniej w ukryciu zwłok dziecka oraz w dalszych działaniach zmierzających do uniknięcia odpowiedzialności karnej przez sprawców lub sprawcę - deklaruje prokuratura.

Nasz Dziennik Czwartek, 22 marca 2012, Nr 69 (4304)

Autor: au