Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Etos aktora

Treść

Zawód aktora schodzi dziś na psy, i to równocześnie w przynajmniej kilku porządkach. Aktorzy nie mają praktycznie szansy realizować się zawodowo, robić tego, co stanowi istotę ich profesji - grać, naprawdę grać.

Role, jakie dostają, to z reguły albo udawanie tzw. normalnych ludzi w ich najbardziej typowych sytuacjach (seriale i filmy fabularne), albo coś takiego, co można nazwać tylko "wygłupianiem się" czy może lepiej "błaznowaniem": żenujące i wulgarne, prymitywne rólki również w serialach, filmach fabularnych, tzw. przedstawieniach kabaretowych. A co z grą w teatrze? Brakuje tam klasyki, a nawet normalnego teatru. To, co jest, można z punktu widzenia gry aktorskiej nazwać najwyżej chałturą. Aktorzy z prawdziwego zdarzenia są zapewne wielce sfrustrowani i nieszczęśliwi. Są jednak i tacy, którzy sens i etos aktorstwa zagubili (albo nigdy go nie odnaleźli). Ci wprost marzą o rolach w tasiemcowych serialach i gdy je dostaną, są w siódmym niebie, nie bacząc na to, że już do końca życia będą kojarzeni z jakimś Kiepskim czy doktorem Basenem.
Znakiem czasu są też "wielkie" role w reklamach, które aktorzy coraz częściej przyjmują, nie bacząc na to, że jest to sprzeczne z etyką zawodu, poniżające i upokarzające, niszczące zawodowo. "A to ten z reklamy banku". "Znam ją. Reklamowała płyn do mycia naczyń". Aktor z prawdziwego zdarzenia schowałby się do mysiej nory po usłyszeniu takiego zdania. On by jej nie "zagrał", czekając cierpliwie na rolę w sztuce Szekspira, Moliera, Wyspiańskiego czy Fredry. Zabrałem się ostatnio do lektury wspomnień wielkiej polskiej aktorki komediowej Mieczysławy Ćwiklińskiej. Pochodziła ona z wielopokoleniowej, zasłużonej aktorskiej rodziny: Trapszo. Ci aktorzy wiedzieli, co znaczy być aktorem, poświęcali życie na realizację swojego wielkiego etosu, tworzyli szkoły i towarzystwa aktorskie, by zakładać teatry ludowe, by wystawiać klasykę w jej czystej postaci, w której aktor może zaprezentować cały swój kunszt i przekazać społeczeństwu bogactwo tkwiące w wielkiej kulturze i w jego wnętrzu. Wcześniej aktorzy byli często biedni, niezależni i służyli tylko wielkiej sztuce. Dziś często opływają w dostatki, ale za cenę przypochlebiania się najbardziej niewybrednym gustom i służalczej postawy wobec świata mamony.
Stanisław Krajski
"Nasz Dziennik" 2009-02-05

Autor: wa