Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Elementarz nie gra

Treść

Zdjęcie: Robert Sobkowicz/ Nasz Dziennik

Ministerstwo Edukacji Narodowej dopiero teraz poszukuje wykonawców oprawy muzycznej do rządowego „Naszego elementarza”.

Na czym więc pracują dzieci, które obecnie muszą uczyć się z ministerialnej książki? Mimo naszych pytań MEN nie wyjaśnia, dlaczego zaniedbano kwestie muzyki, tym samym pozbawiając cały rocznik pierwszoklasistów możliwości pracy na pełnym elementarzu, wprowadzanym pod górnolotnymi hasłami postępu i wyrównywania szans.

Ogłoszenie zostało zamieszczone na stronie Ośrodka Rozwoju Edukacji na początku października, czyli miesiąc po rozpoczęciu roku szkolnego. ORE poszukiwał wykonawcy, który podejmie się skomponowania 12 utworów muzycznych wraz z wersją instrumentalną, w tym utworów skorelowanych z treściami podręcznika „Nasz elementarz” i jednej piosenki (3 zwrotki i refren) na powitanie oraz piosenki na pożegnanie klasowe. Wykonawca ma także opatrzyć utwory krótkim opisem, który będzie zawierał krótki komentarz metodyczny, propozycję zabaw ruchowo-wokalno-rytmicznych bądź pomysł na ich inscenizację oraz wyjaśnienie podstawowych pojęć muzycznych. Ma także stworzyć 10 elementów muzycznych do 10 zabaw opracowanych przez wykonawcę, odnoszących się do treści „Naszego elementarza”. Zabawy powinny „inspirować aktywność dziecięcą z zakresu różnych obszarów edukacji” – polonistycznej, matematycznej, przyrodniczej, społeczno-etycznej, artystycznej, z zakresu wychowania fizycznego i edukacji zdrowotnej. Ponadto wykonawca, którego poszukuje ORE, ma za zadanie opracować przewodnik dla nauczycieli ze wskazówkami metodyczno-artystycznymi.

Fałszywe tony

Czas, jaki resort edukacji wyznaczył na zaprojektowanie oprawy muzycznej, jest ekspresowy. Wyłoniony podmiot ma czas na dostarczenie gotowego zrealizowanego zamówienia do końca listopada. Na stworzenie oprawy muzycznej do podręcznika dla pierwszoklasistów będzie więc miesiąc albo i mniej. Zdaniem ekspertów i pedagogów, to po prostu skandal. Nie da się bowiem w tak krótkim okresie stworzyć wartościowej bazy do nauczania w szkole. – To nie jest takie proste – stworzyć obudowę muzyczną do podręcznika. Wydawnictwa edukacyjne przez kilka lat dochodziły do wprawy, pierwsze publikacje wydawnictw też nie były dobre, dopiero w ciągu kilku lat ich jakość się poprawiła. Nadal jednak nie widać czytelnego związku w materiałach edukacyjnych pomiędzy nauką języka a nauką muzyki. Na szybko nie da się tego zrobić, opracowanie obudowy muzycznej wymaga czasu i wiedzy. To nie tylko kwestia piosenek, ale również audiacja, przyśpiewki, pląsy, zrytmizowane teksty do śpiewania, które przydają się w nauce czytania, wyrównywania oddechu, uzyskiwaniu płynności w wypowiadaniu się. To, co robi MEN, zakrawa na barbarzyństwo, wszyscy rodzice powinni mieć tego świadomość – zwraca uwagę Dorota Dziamska-Visser, metodyk nauczania początkowego i ekspert Stowarzyszenia Rzecznik Praw Rodziców.

Rządowy elementarz w obecnej formie pozbawiony jest nie tylko kart pracy i spójnych materiałów pomocniczych, ale również zaplecza muzycznego. Na czym więc pracują pierwszaki? Jak podkreślają pedagodzy, zapewne na materiałach, z których uczyły się poprzednie roczniki. Nauczyciele muszą jakoś sobie radzić, sięgają więc po materiały, które wykorzystywali w latach poprzednich. Jak zauważa Dorota Dziamska-Visser, wychowanie muzyczne na etapie nauczania początkowego i tak nie jest w naszym kraju na wystarczająco wysokim poziomie. Są dwa programy ministerialne do „Naszego elementarza”, które można znaleźć na stronie MEN. Ani jeden, ani drugi pod względem zagadnień muzycznych nie jest – według ekspert – fachowy, replikuje treści z lat 80. XX wieku. Treści „Naszego elementarza” są właściwie pozbawione zagadnień muzycznych. – Elementarz pod względem muzycznym jest prymitywny. W treści nie ma odwołania do żadnych znanych piosenek, do rytmów narodowych i ludowych. Oprócz oprawy muzycznej nie ma tam również oprawy plastycznej i technicznej. Ale czego można się spodziewać po podręczniku konsultowanym nie z pedagogami, tylko z internautami? – podnosi dr Andrzej Mazan, wykładowca pedagogiki na Wydziale Studiów nad Rodziną na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.

Tanio i topornie

W ogłoszeniu ORE podkreśla (z trzema wykrzyknikami), że „utwory, koncepcje zabaw oraz przewodnik muszą być dostosowane do wieku i możliwości percepcyjnych uczniów I klasy szkoły podstawowej oraz zgodne z założeniami podstawy programowej edukacji wczesnoszkolnej”, jakby to nie było oczywiste. Choć z drugiej strony, biorąc pod uwagę, że do konkursu może stanąć każdy, a resort selekcję przeprowadza na podstawie przesłanych przez kandydatów na wykonawcę dwóch utworów autorskich poświadczających jego doświadczenie muzyczne, zapis z trzema wykrzyknikami wydaje się jak najbardziej na miejscu. Zdaniem prof. Bogusława Śliwerskiego, przewodniczącego Komitetu Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk, uruchomienie konkursu na materiały do oprawy muzycznej podręcznika jest tylko kolejnym dowodem na deficyty tego projektu. Jak przypomina profesor, najpierw minister edukacji poinformowała, że mamy najtańszy elementarz świata, bo poniżej 20 zł za egzemplarz (tak jakby cena miała rozstrzygać o jego wartości), po czym okazało się, że każda kolejna część tego dydaktycznego konstruktu podwyższa koszty, do których dochodzi jeszcze materiał multimedialny. – Tym samym widzimy, jak nieprofesjonalnie traktuje się środek dydaktyczny. Tegoroczni pierwszoklasiści nie mają właściwego materiału do uczenia się. Na marginesie, nikt nie widział merytorycznych, naukowych recenzji tego bubla, natomiast uruchamia się kampanię propagandową przeciwko krytycznym wypowiedziom naukowców, rodziców czy księży. Po raz kolejny mogę potwierdzić, że tu nie o dzieci i jakość edukacji chodzi, ale o manipulację polityczną dla podwyższenia atrakcyjności partii rządzących w zbliżających się wyborach – twierdzi prof. Śliwerski.

Specjaliści pedagodzy i metodycy właściwie jednogłośnie oceniają, że MEN wykazuje się nieodpowiedzialnością w stosunku do uczniów. Najpierw minister Joanna Kluzik-Rostkowska kolejne części rządowego podręcznika przekazała do recenzji internautom, a teraz w internecie szuka wykonawców części muzycznej „Naszego elementarza” i autorów poradnika metodycznego dla nauczycieli.

Izabela Borańska-Chmielewska
Nasz Dziennik, 28 października 2014

Autor: mj