Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Eksperyment kosztem sześciolatków

Treść

Z Waldemarem Sikorą, szefem Komitetu Obrony Dzieci i Młodzieży przed Patologiami Społecznymi, rozmawia Izabela Borańska-Chmielewska

Komitet udzielił poparcia inicjatywie ustawodawczej „Rodzice chcą mieć wybór”. Jak motywujecie do poparcia tej inicjatywy?

– Komitet zwraca uwagę na szeroko pojęte dobro dzieci i uważamy, że początek nauki w wieku 6 lat jest zbyt wczesny. Mamy sygnały, że sześciolatki są zagubione w szkolnej rzeczywistości, nie radzą sobie z nauką, są znudzone, nie potrafią się skupić na lekcjach, następnie mają zaległości i coraz bardziej się zniechęcają. Uważamy, że wielowiekowa tradycja rozpoczynania edukacji szkolnej od 7 lat, potwierdzona w praktyce edukacyjnej i wychowawczej, jest dla dzieci najlepsza. Tym bardziej że oprócz rozwoju nauki obserwujemy niepokojące tendencje, jeśli chodzi o wychowanie dzieci. Uważamy, że rodzice powinni mieć najwięcej do powiedzenia w kwestii tego, czego chcą dla swoich pociech. Inicjatywa ustawodawcza „Rodzice chcą mieć wybór” zabezpiecza swym projektem ustawy wiele ważnych aspektów, to rodzice będą decydować o tym, czy ich dziecko rozpocznie edukację szkolną jako sześcio- czy siedmiolatek, edukacja przedszkolna będzie prawem dziecka i obowiązkiem państwa, a nie odwrotnie, ponadto rodzice będą mieli realny wpływ na program nauczania i na to, z jakich podręczników będą uczyły się dzieci, a także podniesione zostaną standardy m.in. transportu do szkoły.

Oprócz tego, że dzieci sześcioletnie nie są emocjonalnie gotowe na rozpoczęcie edukacji szkolnej, wiadomo, że szkoły nie są gotowe na ich przyjęcie. Dzieci narażone są na wiele niebezpieczeństw, jak np. przebywanie w czasie przerw z młodzieżą gimnazjalną. MEN jest jednak głuche na argumenty rodziców.

– To prawda, takie sygnały także do nas napływają. Chodzi o to, że na tak poważne zmiany, jakich dokonało MEN, potrzeba czasu, trzeba przygotować szkoły, przeszkolić nauczycieli, sprawdzić, czy reforma ma szanse powodzenia i czy nie będzie dla nikogo szkodą. W tym momencie Ministerstwo Edukacji Narodowej eksperymentuje na żywych organizmach, małych dzieciach. Dlatego apelujemy i zachęcamy wszystkich do poparcia m.in. poprzez złożenie na odpowiednim druku podpisu inicjatywy obywatelskiej „Rodzice chcą mieć wybór”, a polski parlament o jej przyjęcie, aby to rodzice mieli ostatnie słowo w kwestii edukacji swoich dzieci.

Do tej pory rząd dusił w zarodku wszystkie inicjatywy obywatelskie dotyczące edukacji. Nie wiadomo, jak będzie w tym przypadku.

– Teraz mamy do czynienia z bardzo rozbudowanym projektem ustawy dotyczącym wielu aspektów. Zwiększenie praw rodziców, kompleksowe podejście do proponowanych zmian w systemie oświaty, wola rodziców również jest tutaj bardzo ważna. Myślę, że Sejm rozważy ten projekt. Uważam, że odrzucenie wniosku obywatelskiego o referendum w sprawie obowiązku szkolnego sześciolatków naruszyło podstawy polskiego ustroju, ducha i litery Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej. Pod tym wnioskiem podpisało się niemal milion obywateli, a przecież w art. 4 Konstytucji RP czytamy, że władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu oraz że Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio. Niestety, obserwujemy w parlamencie tendencje do przekreślania woli obywateli wyrażanej m.in. w ustawodawczych inicjatywach obywatelskich, większość parlamentarna je odrzuca. Mamy nadzieję, że tym razem będzie inaczej, a głos rodziców zostanie wysłuchany.

Dziękuję za rozmowę.

Izabela Borańska-Chmielewska
Nasz Dziennik, 29 listopada 2014

Autor: mj