Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Ekspertyzy prawne? Nie w tym terminie

Treść

W raporcie komisji Jerzego Millera nie ma załączników z dokumentami, na podstawie których powołano zarówno samą komisję, jak i procedowano postępowanie w sprawie katastrofy. Nie zdążyliśmy z elementami prawnymi w raporcie - tłumaczy w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" prof. Marek Żylicz. - Komisja jest źle umocowana, nic dziwnego, że nie rozwijała tego tematu - uważa mec. Rafał Rogalski, pełnomocnik kilku rodzin smoleńskich.
- Komisji zabrakło czasu na pewne systemowe wnioski dotyczące zmian w prawie lotniczym, krajowym i międzynarodowym, które nam się nasuwały, ale opracowanie których wymagałoby co najmniej jeszcze kilku miesięcy pracy - wyjaśnia prof. Marek Żylicz, specjalista prawa lotniczego. - Komisja działała pod presją czasu, ale opracowanie dalej idących wniosków systemowych i legislacyjnych wymagałoby jeszcze gruntownych analiz, sięgnięcia po dodatkowych ekspertów - podkreśla prawnik.
- Brakuje mi warstwy prawnej w tym raporcie - przyznaje mec. Rafał Rogalski, pełnomocnik kilku rodzin smoleńskich. Dodaje, że brakuje wniosków co do zmian legislacyjnych w prawie, tak aby zwiększyły one bezpieczeństwo tego typu lotów. - Myśmy zwracali na te sprawy uwagę, ale po prostu zabrakło czasu, żeby tego rodzaju analizę przeprowadzić - mówi prof. Żylicz.
Pytany wobec tego, co należałoby zmienić, odpowiada, że m.in. procedury przewożenia członków władz państwowych.
- Należałoby zrewidować nasze prawo lotnicze w zakresie dotyczącym zagadnień z pogranicza lotnictwa państwowego i wojskowego, zwłaszcza gdy chodzi o użycie lotnictwa wojskowego dla celów cywilnych i dla przewozów niewojennych - wskazuje prawnik. - W wyniku badań tej katastrofy doszliśmy do wniosku, że istnieją ogromne luki w przepisach międzynarodowych na pograniczu zagadnień lotnictwa wojskowego i cywilnego. Konwencja chicagowska zajmuje się w zasadzie tylko lotnictwem cywilnym, a tutaj powstają problemy kwalifikacji, kiedy samolot jest użyty w służbie cywilnej albo w służbie wojskowej - mówi prof. Żylicz. - Nie ma jednolitych norm międzynarodowych, dlatego są pewne problemy, które wymagałyby przedstawienia na forum międzynarodowym - podkreśla. Dodaje, że są to zagadnienia bardzo skomplikowane. Według mec. Rogalskiego, jest to duży brak tego raportu. - Jedynie pośrednio można wnioskować, że takie, a nie inne zmiany powinny być wprowadzone, natomiast w sposób bezpośredni nie ma propozycji zmian ustawowych - stwierdza. Można je wyłowić, śledząc niektóre "wytyczne, które powinny być spełnione. To za nimi powinny iść zmiany legislacyjne". - Powinny być wprost wskazane, rzeczywiście tego mi brakuje - przyznaje adwokat.
- Obawiam się, że z racji braku bezpośredniego wskazania, jakie przepisy, w jakich ustawach, w jakich aktach prawnych powinny być zmienione, może to nie zostać zrealizowane, co niestety u nas się zdarza - ocenia prawnik. - Najlepszym tego przykładem jest wypadek CASY, gdzie też były zalecenia, które gdyby były spełnione, do tego tragicznego wydarzenia z 2010 r. najprawdopodobniej by nie doszło. Komisja nie poruszyła także kwestii swojego umocowania prawnego.
- Tego też komisja dokładnie nie opisała m.in. dlatego, że są tu również pewne różnice poglądów i interpretacji przepisów prawa, chodzi o zagadnienia trybu powoływania takiej komisji, zapewnienie jej niezależności, żeby nie było to traktowane jako osądzanie własnych spraw - informuje prof. Żylicz.
- Kwestia umocowania samej komisji jest w ogóle pominięta, jest tylko wzmiankowany art. 140 ustawy prawo lotnicze. W mojej ocenie, komisja działa - niestety - ale nielegalnie, tzn. brakuje jej umocowań zarówno w prawie krajowym, jak i w prawie międzynarodowym - ocenia Rogalski. - Dlatego nie dziwi mnie to, że ten wątek nie jest w ogóle rozwijany - dodaje. Według niego, nie jest to wina ministra Millera czy też członków komisji tylko premiera Donalda Tuska. - Muszę to wyraźnie podkreślić, odpowiedzialny za ten stan rzeczy jest pan premier, który poprzez swą nieudolność i tchórzostwo, niestety, nie wymógł procedowania w oparciu o umowę z 1993 r., gdzie jest wyraźnie wskazane, że tego typu incydenty są badane przez organy obu państw - mówi adwokat.
Żylicz podkreśla, że taką komisję trzeba było powołać w szybkim trybie i nie było czasu na zmiany prawne. Podobnie było w przypadku procedury wyjaśniania katastrofy.
- Porozumienie o zastosowaniu aneksu 13 zawarte między premierami Polski i Rosji zostało podjęte w warunkach awaryjnych, trzeba było szybko zdecydować, jaki się wybierze reżim badań, czy już gotowy, czy taki niedopowiedziany, jak w porozumieniu z 1993 r. - uważa prof. Żylicz.
Zenon Baranowski
Nasz Dziennik 2011-08-02

Autor: jc