Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Ekologia spisana na kolanie

Treść

Rządowa "Polityka ekologiczna państwa w latach 2009-2012 z perspektywą do roku 2016" została ostro skrytykowana przez opozycję. Według niej, rząd zrzuca odpowiedzialność za strategię tylko i wyłącznie na barki ministra środowiska. Z kolei przedstawiciele środowisk naukowych wskazali m.in. na błędy gramatyczne i literowe w rządowym opracowaniu, co może świadczyć, że było ono pisane w pośpiechu.

Maciej Nowicki, minister środowiska, poinformował na posiedzeniu sejmowej Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa, że dokument "Polityka ekologiczna państwa w latach 2009-2012 z perspektywą do roku 2016" został przygotowany w jego resorcie. Powiedział, że jest on właściwie nowelizacją wcześniejszego, zaprezentowanego przez rząd w parlamencie, gdyż stale pojawiają się nowe dyrektywy i wymagania Unii Europejskiej. Strona rządowa postarała się o opinie specjalistów, którzy wprawdzie podkreślali główną zaletę strategii - jej zwięzłość - ale nie obyło się bez gorzkich uwag. Profesor Tomasz Żylicz zauważa m.in., że wiele mówi się w nim o przepisach UE i konieczności dostosowania się do nich polskiej gospodarki, ale też stwierdza, iż "na próżno jednak czytelnik szukałby harmonogramu tych dostosowań, instytucji odpowiedzialnych za przygotowanie potrzebnych aktów prawnych i wskazania na kontrowersje lub obszar wyboru związanego z wdrożeniami". W opinii prof. Żylicza, znajduje się jeszcze inna zawstydzająca dla rządu uwaga: "Dokument robi wrażenie napisanego w pośpiechu, ponieważ liczne (niestety) są błędy gramatyczne lub literowe".
Zdecydowanie ostrzejsza krytyka na temat rządowej polityki ekologicznej pojawiła się ze strony opozycji. Posła prof. Jana Szyszko (PiS) dziwi obniżenie rangi polityki ekologicznej państwa do jednego resortu. - W 1997 r. zostałem mianowany ministrem środowiska zasobów naturalnych i leśnictwa. Mniej więcej po tygodniu przyszli do mnie urzędnicy, dali mi dokument "Polityka ekologiczna państwa" i powiedzieli: "Panie ministrze, musimy to przedstawić, za to należy się 80 tys. zł, ta praca niedługo będzie zaprezentowana w Sejmie". Był to dla mnie swego rodzaju szok. Powiedziałem wprost, że od polityki jestem ja, natomiast urzędnicy są po to, żeby wykonywali działania, które są zgodne z wizją polityczną ugrupowania, które przyszło do władzy - wspominał Szyszko. - I tutaj pozwolę się nie zgodzić z panem, panie ministrze, bo uważam, że ten dokument powinien być najważniejszym dokumentem w Polsce - dodał. Według prof. Szyszko, dotyczy on bowiem polityki gospodarczej naszego kraju i "za ten dokument powinien odpowiadać premier, który sprawuje rządy".
Jacek Dytkowski
"Nasz Dziennik" 2009-03-05

Autor: wa