Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Dziennikarze sami się nie oczyszczą

Treść

Ze Zbigniewem Wassermannem, ministrem koordynatorem służb specjalnych, rozmawia Paweł Tunia

Czy środowisku dziennikarskiemu można coś zarzucać w kontekście współpracy ze służbami specjalnymi?
- Myślę, że w korporacjach zawodowych: dziennikarskich, medycznych, prawniczych czy innych, są takie zjawiska, które choć dotyczą tylko pojedynczych osób, wpływają negatywnie na wizerunek całego środowiska. Zjawiska, które rzucają na nie cień. W środowisku prokuratorskim, sędziowskim, medycznym takim zjawiskiem są niewątpliwie zdarzające się przypadki korupcji. Dla środowiska dziennikarskiego takim zarzutem, plamą na zawodzie, jest agenturalna współpraca niektórych dziennikarzy ze służbami. Dziennikarz jest zawodem dużego zaufania publicznego. On w imieniu społeczeństwa ma być krytyczny wobec władzy. Swój zawód uprawia w imieniu ludzi i dla ludzi. Powinien być wiarygodny w tym, co czyni, nie może być poddany żadnym wpływom i naciskom. W momencie kiedy staje się uwikłany w działalność agenturalną, przestaje być dziennikarzem i wtedy jest współpracownikiem. To jest ta negatywna strona tej działalności. Dlatego w interesie przede wszystkim samych dziennikarzy jest oczyszczenie środowiska z takich osób.

Dziennikarze powinni się oczyścić, wielu z nich nie jest temu przeciwnych. Jednak twierdzą, że sami tego nie zrobią.
- Mają rację. To jest niemożliwe, gdyż jest to wiedza ściśle chroniona i nie mają do niej dostępu nie tylko dziennikarze, ale także czasami ludzie kontrolujący służby. A więc co jest potrzebne? Są potrzebne takie regulacje ustawowe, które zakazują werbowania agentów wśród dziennikarzy. Dopiero teraz, przygotowując ustawy tworzące nowe służby wojskowe, wprowadziliśmy ustawowy zakaz werbowania dziennikarzy tak przez służby wojskowe, jak i cywilne. Tylko w wyjątkowych sytuacjach mogłoby do tego dojść dla ochrony bezpieczeństwa państwa i tylko za zgodą premiera lub działającego w jego imieniu koordynatora ds. służb.
W obecnej sytuacji potrzebna jest informacja, która wskaże, kto taką działalność prowadzi. Pozostaje pytanie, czy te rzeczy można ujawniać. Czy dzisiejsze prawo pozwoli publicznie powiedzieć: są wśród dziennikarzy agenci i powiemy wam kto. Po bardzo wnikliwym przestudiowaniu przepisów uważam, że są takie możliwości. Ustawa o ochronie informacji niejawnych jest bardzo niedoskonała. Ona bardziej pokazuje, jak się utajnia, niż jak się odtajnia, jak się upublicznia. Uważam jednak, że można znaleźć wyjście z tej sytuacji. Ten, kto dzisiaj może powiedzieć, że sprawozdanie z działalności likwidowanych służb wojskowych ma mieć klauzulę "ściśle tajne", bo stanowi to tajemnicę państwową, ma także prawo powiedzieć: mogę zdjąć tę klauzulę, albo mogę jej nie nadać, dlatego że uważam, że właśnie nieupublicznienie tej informacji dopiero będzie godzić w bezpieczeństwo państwa. Moim zdaniem, taka możliwość prawna istnieje i można ją podjąć. Może to zrobić ten, kto wytwarza dokument, bo on ma prawo nadawania klauzuli, a więc likwidator. Może to też zrobić jego przełożony, a więc minister obrony narodowej. Nie jesteśmy bezsilni w tego typu sytuacji, tylko trzeba podjąć tę decyzję. Myślę, że byłoby zupełnie dobrym rozwiązaniem, bezdyskusyjnym, gdyby w ustawie dodać drugi przepis: pozwalamy na zdjęcie klauzuli tajemnicy państwowej, bo niezdjęcie godzi w bezpieczeństwo państwa. Problem byłby rozwiązany. Szybka nowelizacja ustawy o ochronie informacji niejawnych przecięłaby wszelkie dyskusje w tej sprawie.

Ile czasu będzie wymagało "wyprostowanie" tych wszystkich spraw?
- Jeśliby się przyjęło szybką ścieżkę ustawodawczą, np. ścieżkę prezydencką, można to zrobić stosunkowo szybko, jest to kwestia kilku tygodni. To jest sprawa pilna. Jedna z pierwszorzędnych na dzisiaj. Tak samo jak ta decyzja, o której powiedziałem w sferze istniejących przepisów prawa. Nie jest ona ryzykowna, jest prawnie do obrony i powinno się z niej skorzystać.

W takiej sytuacji pomocni mogą okazać się dwaj ministrowie: Macierewicz i Sikorski. A czy Pan może coś w tej sprawie zrobić?
- Mogę przekonywać, że ta interpretacja jest słuszna, i zalecać, żeby się do niej stosować. Dzisiaj również opinia publiczna domaga się odtajnienia tych informacji. Słyszałem głosy niektórych przedstawicieli opozycji, którzy mówili tak: "odtajnijcie", a w duchu sobie myślą: "przecież tego nie da się odtajnić". Uważam, że się mylą. Właśnie że jest tak, iż można odtajnić, i należałoby z tego skorzystać.

Jest Pan za ujawnieniem nazwisk agentów?
- Tak. Ja jestem za ujawnieniem tych nazwisk. Uważam, że to jest ogromna patologia. Służby dostały po to tak niezwykle szerokie uprawnienia, żeby zwalczać to, co grozi państwu. One nie mogą tego używać do kreowania rzeczywistości politycznej, one nie mogą wpływać na kształt życia gospodarczego i publicznego. Trzeba im taką możliwość odebrać.

Jak wygląda sprawa koordynacji służb specjalnych po reformie?
- Jest trudniejsza. Bo pojawiło się więcej podmiotów. Te służby dopiero się formują. Sprawa koordynacji jest pewną nowością po okresie długiej przerwy. Ciągle powtarzam, że to jest taka próba przełamywania się przez "mur berliński". Służby bronią swej tajemniczości w dostępie do informacji o tym, kto jest agentem np. w świecie dziennikarskim. Czasami zastanawiam się, skąd taka zaciekłość wśród niektórych dziennikarzy. Czy ona się mieści w ramach słusznej krytyki, którą powinni przeprowadzać i na którą politycy często zasługują, czy to jest coś więcej. Czy to jest rozgrywanie pewnych rzeczy, czy to jest wykonywanie pewnych poleceń, czy może po prostu uzależnienie, które powoduje, że tak naprawdę mamy do czynienia z forpocztą służb pod przykryciem świata dziennikarskiego.

Z procesem likwidacji służb wiązało się wiele trudności...
- To był trudny proces. On jeszcze nie jest zadowalająco zakończony. Komisje weryfikacyjne będą jeszcze długo pracowały. Jednak jedno mogę powiedzieć: nie ma już zagrożenia ze strony starych służb. Nie ma zagrożenia, że będziemy mieli do czynienia ze zdradami państwa, z oczywistą korupcją, z rozgrywaniem teczkami w przypadkach podejmowania ważnych decyzji personalnych. Oczywiście, nie można powiedzieć, że całkowicie się z tym problemem uporamy. Bo będzie dużo niezadowolonych ludzi, którzy mają głowę naładowaną niebezpieczną wiedzą. Jest pytanie, czy tej wiedzy zechcą użyć i czy służby, które zostały powołane, poradzą sobie z tym w sensie ścigania karnego, jeśli trzeba będzie.

Dziękuję za rozmowę.

"Nasz Dziennik" 2006-10-05

Autor: ea