Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Dziennikarze bawią się na koszt MON

Treść

Grupa starannie wyselekcjonowanych dziennikarzy udała się wczoraj z Warszawy do Krakowa, aby spotkać się z przedstawicielami wojska, nawiązać kontakty i zebrać materiały prasowe. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że polecieli oni wojskową CASĄ, która jest przeznaczona do przewozu żołnierzy i niewielkich ilości sprzętu wojskowego. Jak widać, ministra Bogdana Klicha, który powtarza, że naszej armii wciąż brakuje funduszy na zakup nowego sprzętu, stać na taki kosztowny gest.
Krakowskie tournée zorganizowała Redakcja Wojskowa oraz Klub Dziennikarzy Europejskich. Jak poinformował nas Marek Sarjusz-Wolski, dyrektor i redaktor naczelny Redakcji Wojskowej MON, to wyjazd studyjny dziennikarzy z różnych redakcji z całej Polski. Blisko trzydziestoosobowa grupa reporterów przyleciała wczoraj z Warszawy do Krakowa samolotem CASA 13. Eskadry Lotnictwa Transportowego. Jak kuriozalnie tłumaczył Wolski, lot odbył się w ramach ćwiczeń 13. eskadry. - To lot wykonany z pasażerami. Ten samolot by i tak latał. Więc poleciał do Warszawy i przywiózł nas - mówi Wolski.
MON przekonuje, że sprawa nie jest nietypowa. - My bardzo często wojskowymi samolotami wozimy dziennikarzy, począwszy od uroczystości oficjalnych, a skończywszy na wyjazdach na manewry wojskowe - zapewnia Janusz Sejmej, rzecznik MON. - A jako taki musimy potraktować spotkanie w Krakowie. Tam też dziennikarze pracują. To nie są żadne uroczystości ani przyjemności, tam są bieżące kontrakty, chodzi o zasięgnięcie najnowszych informacji. To roboczy wyjazd - przekonuje Sejmej. Nie podał jednak żadnych przykładów tego typu wcześniejszych lotów.
Żołnierze ćwiczą przewóz osób?
Z tłumaczeniami resortu nie zgadzają się politycy oraz generałowie. - Nie mamy tu przecież do czynienia z lotem na miejsce stacjonowania wojsk poza granicami kraju. W końcu wyjazd tego typu można było zorganizować autokarem lub pociągiem - zauważa Antoni Macierewicz (PiS) z sejmowej Komisji Obrony Narodowej. Podkreśla, że w ramach ćwiczeń wykonuje się loty na konkretne zadania, a nie loty z pasażerami.
Wtóruje mu poseł Stanisław Olas (PSL). - Uważam za lekką przesadę to, że wojskowym samolotem dziennikarze lecą tylko po to, by zebrać materiały ze spotkań z przedstawicielami wojska. Równie dobrze stosowne informacje można zebrać telefonicznie. Można też skorzystać z tańszego środka transportu, na przykład pociągu. Co innego natomiast, jeżeli dziennikarze lecą z przedstawicielami rządu - wtedy zasadne byłoby użycie zarówno samolotu cywilnego, jak i wojskowego - stwierdza Stanisław Olas (PSL) z sejmowej Komisji Obrony Narodowej.
- Nie przypominam sobie, by za czasów, kiedy kierowałem MON, takie rzeczy się zdarzały - mówi prof. Romuald Szeremietiew, były wiceminister obrony narodowej.
W planie kurtuazyjnej wizyty przewidziano m.in. rozmowę z Oddziałem Straży Granicznej Kraków Balice, wizytę w 2. Korpusie Zmechanizowanym,
13. Eskadrze Lotnictwa Transportowego i 6. Dywizji Desantowo-Szturmowej.
Zapłacą sponsorzy
Sarjusz-Wolski przekonuje, że resort obrony zaangażowany jest w przedsięwzięcie tylko w taki sposób, że dowódcy poszczególnych jednostek wojskowych opowiedzą dziennikarzom o swojej służbie. Jednocześnie potwierdził, iż w spotkaniach miał też wziąć udział minister Bogdan Klich, który jednak do Krakowa nie przybędzie. Na liście lotu do Krakowa znaleźli się m.in. dziennikarze "Gazety Wyborczej", Polskiego Radia, "Polski The Times" oraz dwie ekipy Telewizji Polskiej. Wolski nie chciał wymienić personaliów tych osób. Ludzi mediów zakwaterowano w trzygwiazdkowym Hotelu Garnizonowym Royal w Krakowie. Koszty noclegu pokrywa Redakcja Wojskowa, która wystąpiła o wsparcie do sponsorów. Jednym z nich jest spółka Skarbu Państwa - Bumar. Jak nas poinformowano w dziale rezerwacji, dobowy koszt wynajęcia pokoju jednoosobowego to kwota 149 zł, za pokój dwuosobowy trzeba zapłacić 179 złotych.
To PR PO
Dziennikarze mają się zapoznać z 13. eskadrą oraz poznać biografie tragicznie zmarłych generałów w katastrofie pod Smoleńskiem - Włodzimierza Potasińskiego i Bronisława Kwiatkowskiego. - Obaj generałowie pochodzą z Krakowa, tu zostali pochowani. Chcemy, żeby dziennikarze poznali ich historię - mówi Sarjusz-Wolski. - Armia zawodowa nie może się separować od społeczeństwa. Po katastrofie w Smoleńsku stwierdziłem, że dziennikarze dramatycznie mało wiedzieli o naszych najlepszych dowódcach, którzy zginęli w tej katastrofie. Ponieważ już nie żyją, chcemy przybliżyć ich sylwetki dziennikarzom, a przez to społeczeństwu - przekonuje.
Zdaniem generała dywizji, byłego szefa jednostki GROM, Romana Polki, uczczenie zmarłych tragicznie generałów to tylko pretekst. - Mam wrażenie, że obecnemu kierownictwu MON zależy na rozwijaniu własnego PR. Szkoda, że kiedy żyli obaj generałowie, takich spotkań nie organizowano. Taka inicjatywa rodzi się oddolnie, przyjaciele i żołnierze pamiętają, jak wspaniałymi ludźmi byli obaj generałowie - zauważa gen. Polko. - Lepiej byłoby, gdyby MON zajęło się sprawami personalnymi - chodzi o odejście w ostatnim czasie dwóch generałów, a nie trwonieniem publicznych pieniędzy - dodaje.
A jest czym się martwić. Jak powiedział nam Szeremietiew, z informacji, jakie do niego docierają, oraz z rozmów, jakie przeprowadził z generałami, wynika, iż wśród kadry wyższej panuje głęboki kryzys zaufania wobec kierownictwa resortu. - Z informacji, jakie do mnie docierają, wiem, iż ponad dwudziestu generałów nosi się z zamiarem opuszczenia wojska - mówi prof. Szeremietiew.
Anna Ambroziak
Nasz Dziennik 2010-05-21

Autor: jc