Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Dziennikarze bardziej służalczy od naukowców

Treść

Z dr. hab. Januszem Kurtyką, prezesem Instytutu Pamięci Narodowej, rozmawia Marek Zygmunt Jaki był zakres współpracy historyków ze Służbą Bezpieczeństwa? - Kontakty z bezpieką ludzi z tego środowiska, obojętnie, czy byli oni współpracownikami, czy też konfidentami, to tylko część zagadnienia. Na środowisko to można było bowiem naciskać nie tylko poprzez związanie formalną współpracą z SB, ale również przez stwarzanie odpowiednich warunków dla PZPR. Jeśli nie spełniałeś dyktowanych przez partię warunków, to po prostu nie miałeś żadnych szans na zrobienie kariery zawodowej. Akceptacja przez partię komunistyczną w zamian za określoną postawę była równie istotna jak formalny werbunek do donosicielstwa. Mechanizmy postępowania wobec naukowców, w szczególności historyków, oraz dziennikarzy różniły się w zasadniczy sposób? - Moim zdaniem, różniły się one o tyle, że dziennikarze w rozumieniu komunistów byli przeznaczeni wprost do wykonywania dyrektyw partii komunistycznej. Ich pole manewru było dosyć ograniczone i sądzę, że w tym środowisku postawy służby systemowi bądź też postawy jego akceptacji były o wiele bardziej rozpowszechniane niż wśród naukowców. Powiedziałbym precyzyjniej: były o wiele bardziej widoczne, ponieważ działalność dziennikarska jest społecznie obserwowana. Korzyści dziennikarzy były też bardziej ewidentne? - W systemie komunistycznym to, co pan nazwał korzyściami, różniło się nieco od tego, co my dzisiaj rozumiemy pod tym określeniem. Tam korzyścią mógł być np. dostęp do paszportu, lepszych sklepów. Osoba, która pisała służalcze artykuły, tworzyła możliwości kariery dla członków swojej rodziny. Takie korzyści w systemie komunistycznym były elementami codziennego życia. Twórcy, ludzie kultury też musieli się liczyć ze ścisłą kontrolą. - Zarówno początek kariery, jak i później jej przebieg był bardzo ściśle kontrolowany przez partię komunistyczną. Zasadą było uwzględnianie przez każdego twórcę rzeczy związanych z PZPR. Oczywiście w każdym środowisku trafiały się osoby, które szły pod prąd tym powszechnym tendencjom. Ale ci ludzie byli szczególnie widoczni właśnie dlatego, że byli nieliczni. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-11-20

Autor: wa