Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Dziecko zmarło, bo nie było skierowania

Treść

Dziecko zmarło - prawdopodobnie na sepsę. - Pięć osób stało i jedna czy dwie osoby się wykłócały, że muszę mieć skierowanie - relacjonuje matka chłopca. Kobieta wraz z synem udała się po skierowanie do Sierakowic. Widząc stan dziecka, lekarz pierwszego kontaktu natychmiast wezwał karetkę. Jednak zanim pomoc przyjechała, dziecko zmarło. We wtorek rano odmawiał przyjmowania posiłków i miał podwyższoną temperaturę - opowiada matka. Zaniepokojona jego stanem zdrowia udała się do kilku ośrodków zdrowia po pomoc. Za każdym razem lekarze kierowali ją do szpitala w Kartuzach. Z kolei w szpitalu z izby przyjęć lekarze skierowali małego pacjenta na Szpitalny Oddział Ratunkowy. Jednak na SOR matka usłyszała, że chłopiec zostanie przyjęty, jeśli dostarczy ona skierowanie od lekarza pierwszego kontaktu. Kobieta wraz z synem udała się po skierowanie do Sierakowic. Widząc stan dziecka, lekarz pierwszego kontaktu natychmiast wezwał karetkę. Jednak zanim pomoc przyjechała, dziecko zmarło. Dyrekcja szpitala przyznaje, że pracownica szpitala popełniła błąd, nie przyjmując dziecka na SOR. - Wiem na pewno, że w przypadku zagrożenia życia żadne skierowanie nie jest potrzebne, tym bardziej na SOR, to jakiś absurd! Ja, idąc ulicą i widząc, że ktoś krwawi, mam obowiązek udzielić pomocy, będąc w cywilu, a co dopiero szpital... Nie rozumiem, jak można w ogóle mówić w takiej sytuacji, kiedy widać, że dziecko jest w ciężkim stanie, o jakimkolwiek skierowaniu. Każde dziecko, szczególnie tak małe, które jest w stanie zagrożenia życia, powinno być natychmiast przez każdą placówkę przyjęte i powinna być udzielona pomoc, niezależnie od tego, czy jest w szpitalu miejsce, czy go nie ma. Najważniejsze zawsze jest życie dziecka i jego dobro, i to powinno przyświecać wszystkim pracownikom ochrony zdrowia. Nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej... - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" prof. Alicja Chybicka z Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego. Izabela Borańska "Nasz Dziennik" 2008-03-06

Autor: wa